Przedstawiam Wam...
To jest Meluzyna, zwana potocznie Melą, Melką, lub jak broi to Melindą. Kupiła mi ją córka, nie wiem co jej strzeliło do głowy, i dlaczego pozbawiła mnie przyjemności wybierania kociaka, to znaczy szukania takiego, który do mnie „przemówi”. Małym usprawiedliwieniem jej wyskoku jest to, że wnuczętom trudno było się pogodzić z odejściem Vici. Przy każdej wizycie u nas stawali przed regałem na którym stoi urna z prochami Vici i do niej przemawiali, opowiadając "kotu" co się u nas wydarzyło, co u nich w szkole, jakie mają nowe zabawki itp. Bo Vicia nie spoczęła na cmentarzu dla zwierząt w Koniku, tylko ją skremowałam. Nie żałuję swojej decyzji, bo w ten sposób uniknęłam nieprzyjemnych chwil z wywożeniem jej na cmentarz i uczestniczeniem w grzebaniu. Jakoś łatwiej mi, kiedy kot niby dalej jest ze mną…. Niejedna czytająca to osoba pomyśli sobie – stara dziwaczka. Cóż, będzie miała rację, jestem starą dziwaczką. I tak oto zawitał pod nasz dach kot, który był w planach, al