Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2021

Anons.

Obraz
Kochani, wróciłam i żyję. Choć ledwo zipię, to od dzisiaj idzie ku lepszemu. Nie zmogła mnie podróż i żywienie się w różnych hotelach i restauracjach, a po powrocie, już w domu zmogła mnie kiść winogron. Starannie umyta, mimo to przewróciła mi przewód pokarmowy na drugą stronę. Przez dwa dni żyłam na kroplówkach (dobrze, ze jest synowa, która takie sprawy ogarnia), dzisiaj jest już kleik, na obiad zupa z ryżu i marchwi na kolacje czerstwa bułka. Wyjazd bardzo udany, wrażenia pozytywne, chociaż pogoda nie końca dopisała. Jak tylko wrócę do jako takiej normalności to się odezwę.     

No to jadę ...

Obraz
Przy niedzielnym obiedzie córka powiedziała – Mamo, jedziemy na zaplanowany w ubiegłym roku babski wyjazd. Kiedy? Pytam się jej grzecznie, ale myślę sobie- „nie w najbliższym czasie, bo mi się nie chce”. W ten czwartek, pada odpowiedź. Wnuk protestuje, ze on się nie zgadza, on też chce jechać. Ślubny cmoka coś pod nosem niezadowolony i powiada   - zły wybór, bo pogoda będzie do bani. Ja nieśmiało mruczę, ze może jeszcze nie teraz, że może pod koniec miesiąca. Wnuczka mówi z wyrzutem – babciu, jak Ty się teraz nie zgodzisz to znowu nam wyjazd przepadnie. Córka stawia sprawę jasno – jedziemy w czwartek, koniec dyskusji, Staś zostaje z dziadkiem. Po takim dictum sprzeciwów już nie było – jedziemy w czwartek rano. W poniedziałek do południa telefon od córki – mamo, chyba nie jedziemy, w pracy mi się posypało. Ok. – dla mnie dobrze. Wieczorem rozmawiamy przez telefon i córka mówi – ten nasz wyjazd, to jeszcze nie do końca jest pogrzebany. Wczoraj rano było na tak, znaczy się,

To już dwadzieścia lat...

Dziś 11 września. Od dwudziestu lat ta data wywołuje we mnie wiele emocji, działa na mnie bardziej niż data 1 września czy 1 sierpnia. 11 września 2001 pamiętam doskonale, w pracy był młyn, drukowałam jakieś dokumenty więc radio było wyłączone. Przed wyjściem do domu przysiadłam na chwilę, by napić się herbaty, którą zrobiłam sobie rano, włączyłam radio… Na początku nawet nie zwróciłam uwagi o czym mówi spiker, ale jego głos by bardzo przejęty, podekscytowany … O czym on mówi? … O Boże!, jaka straszna katastrofa! – pomyślałam. Wracając samochodem z córką (odbierała mnie z pracy wracając z wykładów) rozmawiałyśmy o tym i wtedy rodzi się pytanie – jak to możliwe, ze pilot nie zauważył przeszkody? W domu włączyłyśmy wszystkie telewizory (trzy), każdy na inną stację i wtedy wszystko stało się jasne. Na naszych oczach walą się dwa potężne budynki. Składają się jak domki z kart… To nie katastrofa, to zamach. Co będzie dalej…. Prawdę mówiąc, mimo wielokrotnie powtarzanych obr

Jak ruszyć z miejsca?

Obraz
Kiedy wnuczęta wróciły do swojego domu a u nas zapadła błoga cisza i spokój pomyślałam sobie – no, teraz to wypocznę do woli a i czasu będę miała tyle, ze nie będę wiedziała co z nim zrobić. Ale jak tak dobrze przyjrzałam się otoczeniu, to już wiedziałam, że jeżeli chodzi o czas, to będę go miała w całości zagospodarowany. Wszak prawie przez cały sierpień sprzątało się tylko „rynek” tzn. po łebkach i tylko to, co było widać. A więc postanowiłam, ze biorę się za odgruzowanie mieszkania. Ale, że ogarnął mnie wielki lenis nierobus, więc wytłumaczyłam sobie, ze posiedzę jeszcze troszkę, przejrzę jakąś książkę, a potem już ruszę z kopyta i szybko ogarnę chałupę. I co? Ano siedziałam z książką* do soboty, a wokół mnie, mimo, ze nie było dzieci tworzył się bałagan. Słowo daję, sam się tworzył! W sobotę pojechaliśmy na cmentarz dla zwierząt, bo zaniedbałam trochę ten mój obowiązek i nie byłam tam już prawie dwa miesiące. Ogarnęłam miejsce spoczynku Pichandry i Bandyty, posadziłam im

Jaki pierwszy wrzesień, taka cała jesień*

Obraz
Pierwszy dzień września. Dzieci poszły do szkoły, odleciały bociany i odleciały jerzyki, które bardzo lubiłam obserwować wieczorami… Jesień już za progiem, moi Mili. I chociaż przez ostatnie dni, zmęczona i zniecierpliwiona opieką nad wnukami marzyłam o początku roku szkolnego, to dzisiaj jest mi tak jakoś niewyraźnie, nostalgicznie, smutno… Wiktoria rozpoczyna trzeci rok edukacji, więc do tego faktu jestem już przyzwyczajona. Ale, że mały Staś dziś wkroczył w mury szkolne nie mogę jakoś przetrawić. Co prawda nie jako pierwszak, ale zerówkowicz, ale zerówka w szkole, a Staś ma książki, plecak i śniadaniówkę… I jest bardzo dumny z tego, że chodzi do szkoły, tak jak siostra;). Od 15 sierpnia wnukami miała zająć się druga babcia. Wracała z wczasów, mieliśmy nadzieję, że wypoczęła i że nas trochę odciąży a my w tym czasie wyskoczymy sobie do Starego Sącza do kolegi Ślubnego (oczywiście zabierając z sobą Vicię). Ale na darmo się cieszyliśmy i za szybko robiliśmy plany wyjazdowe