Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2021

Jak ból Tobie...*

Obraz
Tydzień minął miło i bardzo szybko. Szkoda, ze jak się coś fajnego dzieje, to czas tak szybko leci;). Ponieważ otwarli przedszkola Staś chodził do przedszkola a Wiktoria, ponieważ szkoły nadal zamknięte i nauczanie jest zdalne, była u nas. Do południa, kiedy trwały lekcje, ja zajmowałam się obiadem. Po lekcjach był „nasz czas”. Chodziłyśmy na dalekie spacery w poszukiwaniu wiosny, która już się nie ukrywa i wszędzie jej pełno. Zaczęłyśmy rysować i malować, ale ponieważ na taką „twórczość” szkoda mi było moich farb i kopiców, wiec pojechałyśmy do Actiona, zakupiłyśmy tanie farby i flamastry oraz odpowiednie papiery i powstało kilka „arcydzieł”;))). Nauczyłam Wiktorię szycia na maszynie, której to umiejętności jej mama nie posiada. Tak się jakoś złożyło, ze córka do tej czynności się nie rwała, a i ja w tym czasie, kiedy była pora na taką naukę, nie bardzo miałam okazję do maszyny siadać. Były to bowiem czasy, ze już można było wszystko w sklepach kupić i człowiek się taką możliwością

Wiosno, ty się opamiętaj!

Obraz
Byłam dzisiaj w „mojej” Przychodni po zastrzyk p/osteoporozie. Dobrze, ze doktor zmienił mi lek, bo ten nowy bierze się co pół roku (a nie jak poprzedni co kwartał) a w dodatku ten zastrzyk jest podskórny a poprzedni był dożylny. Wracając metrem wysiadłam dwie stacje wcześniej by się przejść. Pogoda cały tydzień była fatalna, niby wiosna, a nie wiosna, zimno jak w psiarni i wieje jak w Kieleckiem, to się człowiekowi nie bardzo chciało nosa z domu wychylić. Szłam więc nieśpiesznie, było mi ciepło, deszcz spokojnie i kojąco stukał o parasol, powietrze czyste i rześkie, dobrze się oddychało mimo maseczki (w oddychaniu maska mi nie przeszkadza, natomiast nie lubię jej, bo nie czuję w niej tak intensywnie wiosny – zapachu rozklejających się pąków, mokrej ziemi…). Szłam i myślałam o wszystkim, a właściwie o niczym… Głowa mi się solidnie „przewietrzyła”, a bardzo tego potrzebowałam. Od początku roku wszystko szło jak po maśle i układało się tak, jak trzeba. Ale przecież „nic nie może wieczn

Kocham wiosnę...

Obraz
Cały poświąteczny tydzień obchodziłam się ze sobą jak z jajkiem. Nudne to było, ale dało efekty, stanęłam na nogi. W sobotę ze Ślubnym ogarnęliśmy mieszkanie (bo przez ten tydzień było na zasadzie „przewróciło się, niech leży;)”, wczoraj jeszcze był dzień odpoczynku, a od dzisiaj zaczynam działać. A jest trochę do zrobienia. Przede wszystkim muszę ogarnąć swoje materiały scrapbookingowe. Są dwa pudła, w jednym są pozostałości po robieniu kartek bożonarodzeniowych, w drugim, po kartkach wielkanocnych. Gdyby to były tylko papiery, to bym je po prostu wyrzuciła do śmieci (większe skrawki oddaję do przedszkola do którego chodzi Staś). Ale w tych pudłach jest „wszystko” – wykrojniki, stemple, tusze, różnego rodzaju świecidełka, brokaty, farby, wstążki…. Trzeba to przejrzeć, a każda rzecz musi trafić na swoje miejsce. W między czasie muszę pojechać po zastrzyk Prolii, umówić USG tarczycy i mammografię (mammografię osobiście, bo muszę najpierw odebrać skierowanie). Nie bardzo mi się to widz

Homo proponit Deus disponti*

Obraz
Uff, minęły święta. Do kolejnych jeszcze sporo czasu, więc można rozluźnić mięśnie;). Nie to, żebym miała coś przeciwko świętom, jeszcze nie tak dawno je lubiłam, wręcz czekałam na nie. Wiadomo, święta były, są i będą, nie ma musu je obchodzić, więc po co w ogóle ta spinka. No właśnie! W kwestii świąt niby nic nie muszę, mogłyby być jajka (dla mnie) biała kiełbas (dla Ślubnego), ewentualnie żurek, ale jakiś wewnętrzny imperatyw mówi mi, ze ma być tak, jak zawsze – to znaczy jak było w moim rodzinnym domu i jak było w moim domu, kiedy dzieci były małe. Wychodzi mi na to, ze święta urządzam dla wnuków, więc pocieszam się, ze jeszcze trochę, jeszcze dwa, trzy lata i święta spędzone u babci nie będą dla wnuków atrakcją i wtedy ja będę mogła spędzać je po swojemu… Dlaczego tak biadolę. Ano, bo jestem zmęczona. Bo znowu plany, okazały się planami a życie wprowadziło nowy scenariusz. W planach było, ze córka w czwartek, piątek i sobotę jest u mnie i mi pomaga. W czwart

Alleluja!

Obraz
  Niech nadchodzące Święta Wielkanocne przyniosą wszystkim wiele chwil radości, wypełnionych nadzieją budzącej się do życia wiosny i wiarą w sens życia. Pogody w sercu i smacznego Święconego w gronie najbliższych osób.

Gdzie dziewczyny z tamtych lat?

Obraz
Nadszedł termin na opłatę za korzystanie z domeny, gdzie mam umieszczony blog pisany na bloxsie. Ostatnio zaglądałam tam prawie rok temu, więc postanowiłam, że zerknę tam na chwilę i to zerkanie zajęło mi całą niedzielę. A poza tym musiałam odpocząć po sobocie, którą spędziłam w lesie z wnuczętami, które tak mi dały w kość, ze byłam bardziej zmęczone niż po umyciu wszystkich okien. Nie wiem czy Wy zerkacie na swoje „stare” blogi, ja tego nie robiłam. Nie licząc tego czasu, kiedy prawie przez pół roku po przeniesieniu bloxowego   bloga   na moją stronę internetową, porządkowałam pod postami komentarze, w których się przy przenoszeniu bloga trochę nabałaganiło - na "starego" bloga nie zaglądałam . Bałagan posprzątałam i teraz mam blog kompletny, z wszystkimi komentarzami. I właśnie lektura tych komentarzy była bardzo frapująca. Przede wszystkim zdziwienie – o rany! było   nas wtedy bardzo dużo!. Mam na myśli początki mojego blogowania na bloxsie. Miło było sobie przypomnieć n