Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2021

...to nie tak miało być ...

Obraz
Ogarnęłam się na tyle, by wreszcie zdać Wam relacje z naszej wycieczki do Kurnika. Ale właśnie otrzymałam wiadomość o pogrzebie w rodzinie. Zmarła osoba, jest daleką krewną, ale bliską mi osobą. Dzieciństwo i młodość spędziłyśmy właściwie razem, później zawsze mogłam na nią liczyć. Wszystkie większe domowe uroczystości, przygotowywałyśmy zawsze razem. Tak, bo kiedyś takie uroczystości jak chrzty, komunie, wszelkie rocznice organizowało się w domu, a nie jak teraz w restauracjach. Jak tylko zbliżała się u nas w domu jakaś większa uroczystość rodzinna dzwoniłam do Krysi. Krysia przyjeżdżała, i potrzebne nam było 1,5 dnia, by zorganizować np. przyjęcie komunijne na 20 osób, czy przysięgę, a po ukończeniu studiów promowanie na oficera mojego syna na ponad 30 osób. Rozumiałyśmy się bez słów. Przez ostatnie dziesięć lat nasze kontakty się bardzo rozluźniły, co prawda wpadałam ją odwiedzić, kiedy byłam w swoich rodzinnych stronach, ale na tym się kończyło. Kiedy przeszła na emerytur

Drama po mojemu.

Obraz
Mój laptop jeszcze nie naprawiony i nie wiadomo czy warto będzie go naprawiać. Tak orzekł OMW, a w tym temacie to akurat ja mu wierzę w to co mówi. Na razie mam sobie korzystać z jego nie potrzebnego mu już „starego rzęcha” a później się zobaczy… Trochę się zezłościłam , że co mnie tu będzie jakimś nieboszczykiem uszczęśliwiał, ale się okazało, że ten „stary rzęch” szybciej pracuje niż ten mój, zanim się popsuł. Tylko nie mogę się na nim połapać gdzie co jest i czasem jakimś nieopatrznym kliknięciem nie tam gdzie trzeba wszystko mi ucieka w kosmos. Ale życie bez komputera też ma swoje plusy. Pod koniec ubiegłego tygodnia   nie odciągana przez buszowanie w necie umyłam   (razem ze Ślubnym oczywiście) okna od zabudowy balkonu. Co prawda mieli to zrobić syn z wnukiem w sobotę, ale „z nudów” tak mnie naszło, ze Ślubny je wyjmował z prowadnicy, a ja myłam i czyściłam, jakoś udało nam się wstawić je na swoje miejsce i do wiosny jest spokój. Syn nam tylko palnął niezłą mówkę, że „k

Dni płyną jak chcą.

Obraz
Z mojej niestrawności i zmęczenia po podróży wygrzebałam się stosunkowo szybko, ale przez tydzień słaba byłam jak motyle skrzydło. Później postawiła mnie do pionu adrenalina. Ale nie życzę nikomu takiej metody stawania na nogi. Zachorował sąsiad, objawy podobne do moich, czyli jakieś zatrucie lub jelitówka. Ale sąsiad jest sporo po dziewięćdziesiątce, wyglądało to bardzo źle. Lekarze kierowali go do szpitala, ale facet uparł się, ze nie i że „umierał będę w domu.” Każdy ma prawo wybrać sobie miejsce, gdzie chce ten świat opuścić i nic nikomu do tego, ale … Ale sąsiad się uparł, ze w to ja mam mu w tym pożegnaniu tego „cyrku na kółkach” towarzyszyć. Ups, to mi się nie spodobało. Ponieważ jego córka była w tym czasie na działce (100 km od miejsca zamieszkania) sugeruję mu, ze trzeba ją o wszystkim powiadomić. Sąsiad na to, ze „zabrania, bo mu będzie lamencić i zepsuje mu jego ostatnie chwile” i że „długo to nie potrwa, więc się nie mam martwić, ze zajmie mi dużo czasu”. I jes