Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2021

Prawie na półmetku.

Obraz
Za to rozruszanie starych kości zapłaciłam bardzo drogo. Już po pierwszym dniu ćwiczeń przy poruszaniu się czułam ból mięśni. We wtorek było jeszcze gorzej, a w środę było apogeum, nie tylko bolały mnie wszystkie mięśnie, ale dostałam temperatury. Polegiwałam, piłam dużo płynów, ale z zabiegów nie zrezygnowałam, tylko te swoje szczątki doczesne wlokłam na każdy zabieg. Kiedy w czwartek zaczęło mnie drapać w gardle powiedziałam mojej doktor prowadzącej. Ale spodziewałam się, że narobi rabanu, więc powiedziałam jej o tym, jak już miałam większość zabiegów za sobą. Oczywiście podniosła alarm i od razu odesłała mnie do izolatki i miałam oczekiwać tam na kogoś, kto miał pobrać mi wymaz. Było mi to na rękę, bo chciało mi się spać a tam była kozetka, była poduszka i koc, więc się położyłam i spałam. Po jakimś czasie przyszedł taki ludzik ubrany w kombinezon jak kosmonauta i zanurkował w moim gardle, żeby było zabawniej, to nurkował przez nos. Miałam tam siedzieć tak długo, aż nie b

Resume' ostatniego miesiąca.

Obraz
No więc tak… … wczoraj przyjechałam zdrowa i bez bólu, a dzisiaj boli mnie wszystko;). Jutro będzie jeszcze gorzej, ale wiem o tym, że jest to coś normalnego. Natomiast pani z którą jadam posiłki nie chce przyjąć tego do wiadomości i chce wracać do domu, co by miało swoje dobre strony, bo pani jest „trudna”. Buzia jej się nie zamyka, a gada tylko na jeden temat – kto z rodziny i znajomych przyszedł do niej po śmierci, jak wyglądał, co mówił i co robił. Jak nie wyjedzie i się nie uspokoi, to będę musiała zmienić stolik, bo to w końcu jest szpital rehabilitacyjny a nie szpital psychiatryczny. A poza tym jest mi dobrze i jestem zadowolona, ze wreszcie odcięłam się od tego wszystkiego, co ostatnio na mnie spadło. A więc jeden pogrzeb, o którym wiecie, mojej „kuzynki” (tak po prawdzie moją kuzynką była jej mama, ale z racji wieku mówiłam na nią ciocia, a z kolei Krystyna powinna mówić na mnie ciocia, ale z racji prawie równego wieku mówiłyśmy sobie po imieniu). Później wyjazd na

Jestem w Busku;).

Obraz
Przyjechałam dzisiaj. Czas przed wyjazdem i dzisiejszy dzień – standard, czyli niechęć do wyjazdu i nerwówka na miejscu. Niby kuracjuszy jest o połowę mniej, personel miły i uprzejmy, ale idzie im to   wszystko jak krew z nosa. Tym razem przywiozła mnie córka, bo widziała moją wielką niechęć do wyjazdu, więc wolała sama się tym zająć. I dobrze, bo potrzebna nam była taka podróż we dwie, pogadałyśmy na spokojnie bez „przyklejonych” do niej dzieci, zaplanowałyśmy święta, dogadałyśmy się co do prezentów. Na miejscu córka pomogła mi się rozpakować, poszłyśmy zjeść obiad, później ona wracała do domu a ja miałam wizytę u lekarza. Dziwne wrażenie, bo z tych lekarzy, co byli obecni dzisiaj wszyscy są nowi. Poprosiłam więc o skierowanie do lekarza, który przyjmował najwcześniej. Pani doktór przemiła i bardzo uczynna, zapisała mi wszystkie zabiegi jakie chciałam, ale nie zbadała mnie, nie zmierzyła mi ciśnienia, nawet nie spojrzała na wyniki badań. Muszę się dowiedzieć, czy to są jaki