Prawie na półmetku.
Za to rozruszanie starych kości zapłaciłam bardzo
drogo.
Już po pierwszym dniu ćwiczeń przy poruszaniu się czułam ból mięśni.
We wtorek było jeszcze gorzej, a w środę było apogeum, nie tylko bolały mnie
wszystkie mięśnie, ale dostałam temperatury.
Polegiwałam, piłam dużo płynów, ale z zabiegów nie zrezygnowałam, tylko te
swoje szczątki doczesne wlokłam na każdy zabieg.
Kiedy w czwartek zaczęło mnie drapać w gardle powiedziałam mojej doktor
prowadzącej.
Ale spodziewałam się, że narobi rabanu, więc powiedziałam jej o tym, jak już
miałam większość zabiegów za sobą.
Oczywiście podniosła alarm i od razu odesłała mnie do izolatki i miałam
oczekiwać tam na kogoś, kto miał pobrać mi wymaz.
Było mi to na rękę, bo chciało mi się spać a tam była kozetka, była poduszka i
koc, więc się położyłam i spałam.
Po jakimś czasie przyszedł taki ludzik ubrany w kombinezon jak kosmonauta i zanurkował
w moim gardle, żeby było zabawniej, to nurkował przez nos.
Miałam tam siedzieć tak długo, aż nie będzie wyników tego wymazu.
Spytałam się tylko co z jedzeniem, powiedziano mi, ze przyniosą mi pod drzwi.
Odpowiedz mnie usatysfakcjonowała więc poszłam dalej spać.
Po około trzech godzinach przyszła pielęgniarka i powiedziała mi, ze jestem
zdrowa i mam wracać do swojego pokoju.
I nici z chorowania, a zapowiadał się taki piękny covidek;))).
Pomimo, ze spałam w dzień to i noc przespałam dobrze, poza tym lekarka
poradziła mi bym odpuściła sobie dzisiaj zabiegi siłowe (w moim wypadku
–gimnastykę indywidualną) reszta zabiegów normalnie.
Nie tryskam jeszcze energią, ale czuję się na tyle dobrze, że po obiedzie
poszłam do fryzjera.
Pani od stolika nie wyjechała.
Dalej snuje opowieści dziwnej treści np. jaki miała kontakt ze św. Józefem,
kiedy prosiła go, by pomógł jej znaleźć solidnego i uczciwego cieślę do budowy
jej domu – co mu za wstawiennictwo obiecała, jaką odpowiedź od świętego
otrzymała itp.
Poza św. Józefem tych świętych jest jeszcze trochę i mam nadzieję, że kobitka
nie miała kontaktu ze wszystkimi i nie zechce nam o tym opowiedzieć.
Piszę „nam” bo dosadzili do stolika jeszcze jedną panią.
Też lekko „uduchowioną”, więc razem dość dobrze się dogadują a ja siedzę
spokojne, czasem na te ich gadki lekko się uśmiecham, a czasem wybucham
śmiechem.
I powiedziałam im, ze mnie ich bajki w przyjmowaniu pokarmu nie przeszkadzają,
ale jak będą mnie chciały do swych rozmów wmieszać lub będą chciały bym
zajęła stanowisko w sprawie tych „znaków
z nieba” to się przesiądę do innego stolika.
I na razie jest znośnie, bo kiedy kobitki „zejdą na ziemię” to są dość
sensowne, szczególnie ta, która się przysiadła.
W tym czasie kiedy byłam ostatni raz w sanatorium (2
lata temu) wyremontowano dwa pawilony, w tym ten w którym zawsze mieszkam.
No i pięknie, chwała im za dbałość i za gospodarność.
Pokoje są pięknie odnowione, są zrobione nowe łazienki i są nowe meble.
Tylko dlaczego na litość boską w łazience wszystko jest rozplanowane od czapy,
nie ma ani półki ani szafki gdzie by można położyć chociaż podstawowe kosmetyki.
W pokoju podobnie, stół jest mniejszy, komoda mniejsza, szafa mniejsza, tylko
łóżko zostało wielkie jak haremie.
I nie, nie czepiam się, narzekają prawie wszyscy, a szczególnie ci, którzy przyjeżdżają
tu na trzy tygodnie i siłą rzeczy muszą przywieźć więcej ubrań.
To Cie dopadło , w sumie dobrze że koleżanka znalazła bratnią duszę to trochę lżej.Mimo rehabilitacji moja noga nie do końca w porządku.Życze zdrowia i szczęśliwego zakończenia turnusu.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńChyba minimalizm teraz w modzie, to i miejsca mało;) Niech Cię to chorowanie omija jak najdalej, zdrówka i sił by drugą połowę rozruszania przetrwać. Pozdrawiamy 🌺
OdpowiedzUsuńPodziwiam, ja chyba szukalabym innego stolika, w ogole nie lubię jadać grupowo, i to jeszcze z obcymi przy stoliku,, noł,noł😃
OdpowiedzUsuńNajwazniejszekednak, że nie rozebralo Cię jakies choróbsko.
OdpowiedzUsuńSuper masz atrakcje w tym sanatorium, ale covida to Ci nie życzę!
OdpowiedzUsuńOpowiastek nasłuchasz się za wszystkie czasy, to taki koloryt sanatoryjny:-)
Najważniejsze, że to nie covid. Panie od stolika Ci się trafiły takie ciekawe, że uśmiałam się czytając o nich, nawet mężowi na głos. MS żałuje, że nie miał do czynienia z takimi paniami, bo miałby do nich szereg pytań 😁😁😁 Chciałby widzieć ich miny i słyszeć próby odpowiedzi 😁
OdpowiedzUsuńOdpoczywaj i korzystaj ile możesz. Zdjęcia śliczne. Uściski :)
Czasem mysle, że ci, którzy wynajmują, sami nie podróżuja, bo gdyby, to wiedzieliby, że np. przydaje sie człowiekowi na wyjeździe jakas szmatka do podłogi, czy, jak piszesz, półki i wieszaki. W związku z czym, mam w bagazniku taki 'żelazny zestaw', a w nim ściereczki, szufelkę, wieszaki.... Mam też podróżne żelazko i czajnik, a nawet suszarke do włosów, ale ostatnio juz te rzeczy sa na tzw. wyposażeniu w pensjonatach:)
OdpowiedzUsuńKtoś nie przemyślał sprawy. Dziwne, że łazienka niewyposażona... Wilmo, jakoś zniesiesz te niedogodności, bo nie masz wyjścia. Już jesteś na półmetku, a dni szybko biegną, więc pociesz się. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŻebyś tylko wróciła zdrowsza....
OdpowiedzUsuńSerdeczności :-)