Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2021

Ostatnia kartka kalendarza...

Obraz
Do  tej pory nie robiłam podsumowań kończących rok. I w dalszym ciągu tego robić nie będę, bo na cóż mi taki bilans zysków i strat – nie da się przecież zrobić storna do osobistego bilansu. Czasu cofnąć się nie da, podjętych decyzji się nie zmieni… Można ewentualnie wyciągnąć wnioski ze swego postępowania i ze swych decyzji. Ale to jest oczywista oczywistość, ze człowiek wnioski wyciąga, na błędach się niby uczy … a i tak wciąż nowe błędy popełnia. Poza tym, w wielu przypadkach, na wydarzenia i postępki zapisane w naszym bilansie po stronie minus mają wpływ nasi najbliżsi, przyjaciele, znajomi, okoliczności od nas niezależne (tutaj spychologia moich ‘win’ na innych za bardzo mi się nie udała, ale dopiero uczę się tej trudnej, ale jakże przydatnej w życiu, sztuki;). Postanowień na Nowy Rok też robić nie będę z prozaicznej przyczyny – nie cierpię jak coś „muszę”. Moja silna wola z wiekiem jest coraz słabsza (a może wygodniejsza;) więc po co mam jej zadawać gwałt. Poza tym jakie

... i po Świętach...

Obraz
Świąteczny czas szybko mija.   Pierwsza gwiazdka schowała się już dawno wśród innych gwiazd. Jeszcze rozbrzmiewa kolędy śpiew i na choinkach lampki błyszczą Śniegiem nam sypnęła zima podkreślając świąteczny klimat … Stało się! To wiekopomne wydarzenie trzeba ogłosić światu. Minęły święta!!!;). Wyjątkowo szybko w tym roku u nas to poszło, przynajmniej takie jest moje wrażenie. Zazwyczaj nie mam fartu do wigilii i to nie do samej kolacji, tylko do części przedpołudniowej, kiedy to zazwyczaj miotam się jak opętana przygotowując tę kolację. Nie wiem dlaczego się miotam, skoro już dzień wcześniej jest wszystko przygotowane. W ten dzień wystarczy nakryć stół, podgrzać i ułożyć na półmiskach potrawy, zaświecić lampki na choince …i to wszystko. Ale mnie się ręce trzęsą, bo „nie zdążę” - tak jakby kolacja wigilijna była pociągiem expresowym, który z wybiciem godziny 16.00 odjedzie mi sprzed nosa. W tym roku ten „świąteczny reisefieber” dopadł mnie dzień przed wigilią. Najpierw n

Najpiękniejszych Świąt.

Obraz
Mała dziecino ze stajenki Do której biegną mędrcy, króle I ja do Ciebie z prośbą biegnę, Do Twego żłobka twarz swą tulę. I nie narzekam, nie rozpaczam Choć mnie coś w piersi ogniem piecze. Tylko o łaskę proszę jedną – Wysłuchaj mojej prośby Dziecię. Ja wiem, żeś biedne Dziecię Boże, Może biedniejsze od nas z ziemi, Ale ty możesz czynić cuda – Nawet łzy ludzkie w kwiaty zamienić. O zgodę proszę w wszystkich domach, O trzeźwość ojców, mądrość matek I o szacunek siwym włosom, I o urodzaj dobry latem. Zimą o ciepło pod strzechami, O okruszyny głodnym ptakom, O zmiłowanie się nad nami, O rok pomyślny dla rodaków. (Autor: Wawrzyniec Hubka „Prośba do Dzieciątka” – Z tomiku wierszy „Jesienne wrzosy”).   Drodzy Moi znajomi osobiście i znajomi wirtualnie. Życzę Wam spokojnych i zdrowych Świąt pachnących choinką i piernikami. Życzę Wam pięknego, rodzinnego czasu pełnego wzruszeń dzielonych z najbliższymi. Życzę Wam wewnętrznego spokoju i siły, by nie dopuszczać do siebi

Święta za progiem. Czy będą śnieżne?

Obraz
Nastrojowe, pachnące choinką, piernikiem i rodzynkami, rozświetlone świecami, pełne prezentów i niespodzianek. Co roku oczekujemy niecierpliwie świątecznie przybranego stołu, chwili dzielenia się opłatkiem, niepowtarzalnego smaku wigilijnych potraw i wspólnego śpiewania kolęd. Nic nie jest w stanie zastąpić atmosfery Bożego Narodzenia. Święta pozostają świętami, nawet jeżeli nie spadnie śnieg lub chmury zasłonią pierwszą gwiazdę. A jak to ze śniegiem było w czasach mojego dzieciństwa… Śniegu przed świętami oczekiwało się z niecierpliwością. Nad zmarzniętą ziemią, twardą jak skała zwierały się posępne, ciemne chmury przynoszące czarne, przepastne i długie noce. Targane bezlitosnym wiatrem, dygotały klekocząc zesztywniałymi gałązkami drzewa, modląc się o śniegową pierzynkę. I wreszcie pewnego dnia niebo zaciągnęło się szarą wełną chmur. I w siwym zmierzchu gasnącego dnia zaczęły tańczyć olśniewające płatki śniegu. Radość zapierała nam dech w piersiach. A rano świat był biały w cukro

Święta tuż, tuż... Mam choinkę

Obraz
Mam choinkę! Osobiście zakupiłam, ślubny ją przydźwigał a teraz w pocie czoła ją osadza na stojak, od czasu do czasu przemawiając do niej po „łacinie”. Od kiedy w moim domu pojawiły się dzieci, pojawiła się również choinka. Kiedy żyli moi Rodzice i na święta jeździliśmy do nich, choinka były sztuczna. Od kiedy święta spędzaliśmy w domu, choinka była z lasu. Kotom, które były w domu zawsze choinki nie przeszkadzały. Na początku pobujały bombkami, które nisko wisiały i na tym się kończyło. Do momentu, kiedy przygarnęliśmy Vicię. Vicia każdą choinkę rozbierała z przybrania w ciągu piętnastu minut. Wtedy na kilka lat z choinką spasowałam zastępując ją gałązkami jodłowymi w dużym wazonie stojącym na podłodze. Kiedy moja wyczekana wnuczka miała pierwszy raz zagościć u nas na święta postanowiłam, ze choinka być musi. Kocica choinkę zaakceptowała, była już wtedy starszym kotem i figle nie były jej już w głowie. Tak więc od dziewięciu lat znowu kupujemy choinkę. Ale widzę, ze osadzanie choi

Coraz bliżej święta. Chcę być facetem.

Obraz
Kiedy ja miotam się między szatkowaniem kapusty a krojeniem grzybów na farsz do pierogów z kapustą i grzybami, kiedy robię plan co do ryb, kiedy kupić i jak przygotować – mój Ślubny dostał zadanie, by   pomył wszystkie klosze jakie są w domu. Jest ich w domu kilkanaście, robota na 2-3 godziny. A mój Ślubny podzieli sobie to zadanie na dwa dni. No, półtora dnia – i przez ten czas był bardzo zapracowany. I wtedy pomyślałam sobie – chcę być facetem!!! Ale szybko oprzytomniałam, no nie, z własnej woli skazywać się na bycie „tym z Marsa”;). Dzięki temu, ze córcia włączyła się w przygotowania świąteczne, niby mam   dużo mniej pracy, ale czuję się jakby mi ktoś włożył kij w moje trybiki. Bo zawsze szłam, według od lat ustalonego porządku, od jednej pracy do drugiej, a teraz... Eh, sama nie wiem czego chcę, zła jestem na siebie… bo dziwaczeję. Coraz częściej wędruję po meandrach wspomnień… Coraz częściej męczy mnie dorosłość. Szczególnie teraz, w ten przedświąteczny czas przeszkadza mi

Idą święta - porządki w fazie wstępnej.

Obraz
Kalendarz na ścianie schudł jak księżyc w nowiu. Pokazuje dziś kartkę z cyfrą jedenaście.. Za ile to dni  Wigilia? Nie, nie mówcie mi, nie chcę wiedzieć. Widziałam to przedwczoraj w sklepach. Tłumy, jak kiedyś na pochodzie pierwszomajowym. Ludzie z szałem w oczach pchają wózki wypełnione zakupami   po brzegi. W uszy wciskają się płynące z  głośników „dżinglebensy” i”merrychrystmasy”, które wkurzają mnie niemożebnie, bo powiększają hałas, który i tak jest już na granicy tolerancji naszej błony bębenkowej... I niby ten szał przedświąteczny ma w nas budować nastrój radosnego oczekiwania na piękne, rodzinne, pełne samych pozytywnych emocji Święta. Chyba nie skutecznie, bo w czasie zakupów panie mają amok w oczach, panowie mają wyraźnie dosyć tej szopki pt. zakupy, wszędzie jest pośpiech, nerwy i wzajemne pretensje. No cóż, sam będę musiała jeszcze w tej szopce pt. zakupy uczestniczyć. Na razie wczoraj uszyłam sobie poszewki na jaśki i poduszkę. Bardzo mi się chciało kupić w tym

Idą Święta - wstępne przygotowania.

Obraz
Wróciłam w sobotę wieczorem. Przyjechała po mnie córka z maluchami, bo wymyśliła sobie, ze przy okazji zwiedzą sobie ruiny zamku w Chęcinach, który jest po drodze. Dzieci zachwycone, bo odbywały się tam akurat Mikołajki, był Mikołaj, dzieci rozwiązywały zagadki i szukały ukrytego skarbu a za tę zabawę dostawały prezenty. Zderzenie z codziennością było straszne, mimo, ze akurat tym razem mieszkanie było wysprzątane dobrze i zakupy zrobione tak, jak trzeba. No bo jak to? – tu jeść nie podają, a na dodatek jest mus wymyślić, co ugotować, ugotować i podać innym;))). W niedzielę się rozpakowywałam i prałam. W poniedziałek ślubny to poprasował, ja poukładałam na swoje miejsce, wypisałam życzenia świąteczne na kartkach (które miałam wypisać w sanatorium, ale nie miałam czasu;))) i już wieczorem czułam się fatalnie. Odczyn posiarkowy, - o którym już zapomniałam, bo przez ostatnie pięć lat , z racji mojej operacji onkologicznej, nie miałam ordynowanych kąpieli siarkowych.. Chodzę połamana

Sowy wróciły*

Obraz
Pojutrze wracam do domu. Nie do wiary, jak ten czas mi tu szybko zleciał, szczególnie ten drugi tydzień. Spotkałam znajomych od stolika z turnusu z przed kilku lat. Wtedy było bardzo sympatycznie, a teraz się to powtórzyło, tak zajęta popołudniami i wieczorami nie byłam w sanatorium nigdy. Ale dobrze, bo w domu ja jakoś za towarzystwem nie tęsknię, ale tutaj to „udzielanie” towarzyskie nawet mi się podobało. Ale o odpoczynku nie było mowy, bo nie było na to czasu, odpocząć trzeba będzie w domu, chociaż zbliżające się święta za bardzo mi na to nie pozwolą. Panie od posiłków okazały się większymi aparatami, niż wyglądały. Czasem gadały takie farmazony, ze mi zaczynała drgać powieka na lewym oku i wtedy mówiłam wprost – „ zmieńcie temat, bo chrzanicie trzy po trzy” Nie obrażały się, tylko mówiły – „jesteś młoda, to mało wiesz”. Kiedyś mnie to wkurzyło, więc się spytałam ile one mają lat, skoro są takie doświadczone. I się okazało, ze jedna jest ode mnie młodsza pięć lat , a dru