... i po Świętach...
Świąteczny czas szybko mija.
Pierwsza gwiazdka schowała się już dawno wśród
innych gwiazd.
Jeszcze rozbrzmiewa kolędy śpiew i na choinkach
lampki błyszczą
Śniegiem nam sypnęła zima podkreślając
świąteczny klimat …
Stało
się!
To wiekopomne wydarzenie trzeba ogłosić światu.
Minęły święta!!!;).
Wyjątkowo szybko w tym roku u nas to poszło, przynajmniej takie jest moje wrażenie.
Zazwyczaj nie mam fartu do wigilii i to nie do samej kolacji, tylko do części
przedpołudniowej, kiedy to zazwyczaj miotam się jak opętana przygotowując tę
kolację.
Nie wiem dlaczego się miotam, skoro już dzień wcześniej jest wszystko
przygotowane.
W ten dzień wystarczy nakryć stół, podgrzać i ułożyć na półmiskach potrawy,
zaświecić lampki na choince …i to wszystko.
Ale mnie się ręce trzęsą, bo „nie zdążę” - tak jakby kolacja wigilijna była
pociągiem expresowym, który z wybiciem godziny 16.00 odjedzie mi sprzed nosa.
W tym roku ten „świąteczny reisefieber” dopadł mnie dzień przed wigilią.
Najpierw nakrzyczałam na Stasia, bo pierwszy nawinął mi się pod rękę.
Ślubny przyszedł go „bronić’ więc dostało się i jemu, facet szybko się
zreflektował, ze nadchodzi burza i zabrał się z wnuczętami na spacer na Stare
Miasto.
Rykoszetem dostało się i córce i burza ucichła.
Za to w wigilię spałam spokojnie do jedenastej, później bez pośpiechu zjadłam
śniadanie, ubrałam się odświętnie, nakryłam stół … i zadzwonił telefon, ze
goście będą za dziesięć minut.
Zupełny luz, tak to rozumiem 😊.
Kolacja wigilijna była taka, jak być powinna, słowa „wesoła i radosna”
nie będą tu nadużyciem, bowiem świętowanie z dziećmi nie może być inne.
Odkąd do kolacji siadają z nami wnuczęta, zaczynamy ją o 16.00, kończymy ok.
21.00. W między czasie jest wręczanie i rozpakowywanie prezentów i wspólne
śpiewanie kolęd.
A kiedy już goście pojechali do swego domu, zagościła błogosławiona cisza i spokój.
I trwał ten błogostan do wczoraj do 14.00, kiedy to wnuczęta znowu stęskniły
się za dziadkami.
Co robiłam w pierwszy i drugi dzień świąt do południa?
Spałam.
Gdyby mi ktoś powiedział, ze można, prawie non stop, przespać dwie noce i
półtora dnia – to bym mu nie uwierzyła.
Jednak wtedy, gdy ktoś wprowadzi się w taki stan, ze organizm w celu obrony
ucieka w sen – można.
Moi Drodzy, jeszcze przed nami Sylwester i Nowy Rok i … czekamy na wiosnę!:).
Ten długi sen świadczy o Twoim zmęczeniu przedświąteczną krzątaniną. Cóż, chciałaś żeby wszystko było zapięte na ostatni guzik, pedantycznie. Zgrabną masz choineczkę :)
OdpowiedzUsuńTeż byłam zmęczona, ale już doszłam do formy :)
Pozdrawiam serdecznie :)
I mnie taka gorączka dopada ale nie do takiego stopnia.Bylam I na pasterce ,były u nas trzy.O godz .22 było luźno w kościele, zabrzmiały trąby.Wszystko było super .Dzisiaj tworzyłam krokiety, zupę pomidorowa do sloikow także zapasy są.Znow nagotowalam jak dla pułku ale nie było ziecia bo tak połowę by zjadł.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMnie odsypianie poświątecznych emocji dopadło dzisiaj, po odwiezieniu syna na pociąg. Jutro już będę mogła na powrót normalnie funkcjonować. Serdeczności :)
OdpowiedzUsuńWczoraj spałam do południa, dziś niestety szlam do pracy.
OdpowiedzUsuńŚliczna choineczka!
Rach ciach i zleciało, na dokładkę wyśmienicie :) Czyli w następnym roku już nie ma co się miotać wprawę już masz i pójdzie jeszcze sprawniej! A do wiosny coraz bliżej, raptem styczeń-luty i od marca już tylko wypatrywać ;)
OdpowiedzUsuńTeż bym sobie pospała, ale jakoś mi nie wychodzi! Robiłam za gościa przez 3 dni, to zmęczenia brak!
OdpowiedzUsuńPięknie było.....ale to Świętach trzeba trochę odpocząć :-)
OdpowiedzUsuńZleciało szybko ,teraz znów 3 dni przed nami, trochę zamrozone jedzenia,coś się zszykuhe i juz będzie.Teeaz odpoczynek ,bo się wyjada że świąt.
OdpowiedzUsuńTeż odespałam tydzień wstawania o 3 rano. W wigilię miałam wolne i mogłam się porządnie wyspać. Ale do stołu nie zasiadałam, inne rzeczy robiłam, zaś pierwszego dnia świąt jak rano wyszłam powędrować, tak wróciłam dopiero na wieczór i jeszcze zdążyłam kogoś odwiedzić. :)
OdpowiedzUsuńWilmo, ja się w tym roku też tak bardzo nie spinałam i dobrze zrobiłam. Spokojniej było, niczego nie brakło. Najbardziej zaskoczyła mnie Wera, która przyjechała z książką mając nadzieję, że chwilę złapie by poczytać. Ani razu nie wyjęła telefonu i nie patrzyła w ekranik! To dopiero prezent gwiazdkowy dla mnie 😍
OdpowiedzUsuńU nas bez spinki, najważniejszy był wnuk i nawet zimny barszcz nikomu nie wadził:-)
OdpowiedzUsuń