Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2020

Szczerbaty uśmiech soboty.

Obraz
Pogoda znowu dokłada do pieca. Siedzę więc pokoju ze spuszczonymi żaluzjami, włączonym wentylatorem, kubkiem wystygłej kawy i przeglądam co tam na you tubie u moich ulubionych   youtuberek. Magda z kanału „kawa po turecku” nagrała fajny filmik pt.   R azem z turecką rodzinką robimy aż 10 kg tureckiego makaronu erişte jako zapasy na zimę!” Tak sobie oglądam, a myślami przeniosłam się przeszło pół wieku wstecz. Nasza gosposia w ten sam sposób robiła makaron - ugniatała, wałkowała (innym, niż ten turecki, tradycyjnym, polskim wałkiem), podsuszała, kroiła i suszyła. Oczywiście nie takie duże ilości, bo zazwyczaj zapasy robiła na 1-2 tygodnie. My, dzieci dostawałyśmy małe kawałki makaronowego ciasta, posypywaliśmy je wtedy cukrem, składaliśmy razem, rozwałkowaliśmy i piekliśmy "podpłomyki" na blasze kuchennej. Wyglądało to jak maca, tylko było słodkie. Jestem ciekawa, czy moim wnukom by to smakowało. Starszy syn lubił te placuszki, córka nie miała oka

Jaki wpis, taki tytuł, czyli nie warto czytać...

Obraz
Upał taki, ze tylko siedzieć w nad strumyczkiem w cieniu i moczyć nogi w chłodnej wodzie. Ale zamiast strumyczka musi wystarczyć mi włączony wentylator. Ostatnio jestem jakaś taka przymulona i apatyczna. Wiem, ze to nie depresja, bo tę znam doskonale – nie, to nie to uczucie. Już sama na siebie jestem zła, bo niby z tym rozmemłanieniem nie jest mi źle, ale inni to widzą i ich to chyba martwi. Wnuk mnie ostatnio stanowczo za często przytula i mówi „kocham cię babciu”(Staś był zawsze bardzo uczuciowym dzieckiem, ale nie aż tak wylewnym). Wnuczka nadmiernie mi pomaga, nawet padło zdanie, bym kupiła Termomix, bo wtedy ona gotowałaby za mnie obiady, gdyż w Termomixsie to ona potrafi, bo widzi jak mama to robi. A córka wprost pyta – mamo, co z tobą, dlaczego jesteś taka milcząca, jak nie powiesz mi co ci jest, to nie mogę ci pomóc. A ja nie potrzebuję pomocy, przynajmniej nie od najbliższych, bo oni nie są władni mi tej pomocy udzielić. Bo jaki wpływ mogą

Łyżka dziegciu w beczce miodu ...

Obraz
Zaskakujące spostrzeżenie – tydzień z wnukami mija o wiele szybciej, niż bez nich. Jest zajmująco, wesoło, kreatywnie, to są dla nas dziadków, dni bezcenne, dające dużo radości , dobrego humoru i zadowolenia. Te dni reperują naszą kondycję i fizyczną i psychiczną, ale ile trzeba włożyć w   to trudu można się zorientować, kiedy wnuczęta jadą do domu;))) Wtedy babcia z dziadkiem dobitnie się przekonują jaki jest ich PESEL, że raczej nie powinni biegać z dziećmi po polach i lasach, tylko siedzieć na zapiecku (cokolwiek to znaczy;).. Wczoraj pod wieczór ugotowałam duży gar gulaszu warzywnego i zrobiłam dwadzieścia gołąbków. Jedną trzecią tego wszystkiego zabrała córka, resztę zamroziłam i mam na nadchodzący tydzień spokój uzupełniając menu obiadowe fasolką szparagową czy kalafiorem. Nadchodzący tydzień upłynie u mnie pod znakiem zakupów. Muszę kupić nowe karnisze do mojego pokoju i nowe firanki. Myślałam by firanek się pozbyć, ale pokój jest do południa

Wakacje na półmetku...

Obraz
Od piątku rana byłam słomianą wdową. Nigdy się sama z sobą nie nudziłam, ale nie myślałam, ze te kilka dni tak dobrze wpłynie na moje samopoczucie. To były wspaniałe trzy i pół dnia. Były, bo już wszystko wróciło do normalności. I gdyby nie korona, to na pewno wmówiłabym Ślubnemu, ze wyraźnie gorzej się czuje i potrzebny mu jest wyjazd do sanatorium;))). Jestem z siebie bardzo zadowolona, ze tym razem się nie ugięłam i postawiłam na swoim. Kiedy przyszło zaproszenie na 85 urodziny brata Ślubnego, powiedziałam –jedziesz sam. A kiedy dowiedziałam się, ze szwagier sprosił około 80 osób pomyślałam sobie – każdy ma swój rozum i prawo wyboru. Jedni wybierają spotkania z bliskimi i znajomymi, bo w żadną pandemię nie wierzą, a ja, choć też średnio w tę pandemię wierzę, mimo wszystko będę przestrzegała obostrzeń i akurat w tym przypadku nie chcę sprawdzać, kto ma rację. I już nie było o czym gadać, chociaż były prośby, groźby, granie na uczuciach i próby