Wakacje na półmetku...


Od piątku rana byłam słomianą wdową.
Nigdy się sama z sobą nie nudziłam, ale nie myślałam, ze te kilka dni tak dobrze wpłynie na moje samopoczucie.
To były wspaniałe trzy i pół dnia.
Były, bo już wszystko wróciło do normalności.
I gdyby nie korona, to na pewno wmówiłabym Ślubnemu, ze wyraźnie gorzej się czuje i potrzebny mu jest wyjazd do sanatorium;))).
Jestem z siebie bardzo zadowolona, ze tym razem się nie ugięłam i postawiłam na swoim.
Kiedy przyszło zaproszenie na 85 urodziny brata Ślubnego, powiedziałam –jedziesz sam.
A kiedy dowiedziałam się, ze szwagier sprosił około 80 osób pomyślałam sobie – każdy ma swój rozum i prawo wyboru.
Jedni wybierają spotkania z bliskimi i znajomymi, bo w żadną pandemię nie wierzą, a ja, choć też średnio w tę pandemię wierzę, mimo wszystko będę przestrzegała obostrzeń i akurat w tym przypadku nie chcę sprawdzać, kto ma rację.
I już nie było o czym gadać, chociaż były prośby, groźby, granie na uczuciach i próby przekupstwa;)))

Od jutra znowu w domu jest „domowe przedszkole”, choć w planach był wyjazd córki i dzieci na wieś i bardzo liczyłam na co najmniej dwutygodniowy odpoczynek, by wreszcie tak naprawdę nacieszyć się latem.
Ale nowy szef córki jest zdania, ze na te czasy siedzi się w firmie na d… i pilnuje swojego stołka i on żądnego wniosku urlopowego nie podpisze.
No więc córka siedzi w pracy i pilnuje swojego stołka, chociaż jest już tajemnicą Poliszynela, że we wrześniu instytucja zostanie zlikwidowana.
Na zdrowy rozum, nie jest możliwe, by w dobie aktywnego koronawirusa akurat taką instytucję likwidować, ale przy tych tuzach ekonomi i logistyki wszystko może się zdarzyć.

A co poza tym?
Poza tym zaczął się sierpień, czyli połowa wakacji za nami.
Tegoroczne lato, jest jakby pode mnie krojone – jest ciepłe, ale niezbyt upalne, deszcz od czasu, do czasu pokropi, korale jarzębiny są już czerwone, na bazarze coraz więcej jesiennych owoców i piękne bukiety astrów się już pojawiły – czyli jeszcze lato, ale już swoje macki zapuszcza jesień…
A mnie jest szkoda lata … przynajmniej tej części, która minęła…


Komentarze

  1. Niestety sporo pracodawców odmawia urlopu, chyba trzeba zaległości nadrobić no i stołków pilnować, u siostrzenicy tak samo. Czas biegnie nieubłaganie do przodu .Dla mnie astry to już kwiaty jesieni , kiedyś zaczęły dopiero kwitnąć we wrześniu.Pozdrawiam deszczowo, cały dzień pada a powinnam dzisiaj ogórki zerwać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje dziecko pracowało cały ten czas na pół etatu, teraz na trzy czwarte, co się przekłada na mniejsze dochody, ale na większy udział w życiu rodzinnym; coś za coś, ale na dłuższą metę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie cierpię takich masowych imprez. :P Nie poszłabym nawet jakby pandemii nie było. Wymyśliłabym jakąś! 😅

    Lato u nas jest parne i upalne. Znajomi przyjechali na tydzień i znajoma zaliczyła zaczątek udaru. Na szczęście przeszło jej w nocy. Koszmar jakiś... 😓

    OdpowiedzUsuń
  4. Astry, lubię je. Ale smutno, bo jednak kojarzą się z jesienią.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem tę potrzebę pobycia samej ze sobą.. Przez ostatnie 10 lat tylko na jedną dobę zostałam bez Męża w domu, ale dziecię było więc się nie liczy ;) Jesień coraz bliżej, tym bardziej trzeba łapać pozostałą część lata..

    OdpowiedzUsuń
  6. Własne towarzystwo jest nie do przecenienia! Dobrze więc, że byłaś nieugięta w sprawie wyjazdu na imprez rodzinną!
    Rodzina nie zając przecież! Co najwyżej się jej szeregi przerzedzą!
    Macham!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Oby po tak licznym spotkaniu nie okazało się, że jest kilku pozytywnych.

    OdpowiedzUsuń
  8. Podziwiam odwagę Twojego męża. Mnie nigdy tak naprawdę nie cieszyły tego typu imprezy. Zdrówka życzę :) i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak, lato mialo juz swój pólmetek, szkoda w sumie... moje bylo calkiem niezle, patrzac z perspektywy wiosny i jej wydarzen. Jednakze ciesze sie na jesien i nieco wiecej spokoju, i mozliwosci siedzenia na tylku w domu.
    Masz racje, takie spedy to faktycznie tylko dla takich, co to "no risk, no fun", przy czym ja tam tego fana nie ciekawa, bo róznie moze byc. Ale na slub oczywiscie jade. Syn juz opracowal "koncept higieniczny", gdyz on z gwardii tych, którzy nie podwazaja autentycznosci pandemii.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy Pan w Władca wyjeżdżał, to ja zawsze zaczynałam Wielkie Sprzątanie. A w tym roku... szkoda gadać... Ledwo jestem w stanie jedzenie Panu Psu podać. Przytulaski

    OdpowiedzUsuń
  11. 52 yrs old Speech Pathologist Doretta Kleinfeld, hailing from Woodstock enjoys watching movies like Demons 2 (Dèmoni 2... l'incubo ritorna) and Singing. Took a trip to Himeji-jo and drives a Bugatti Type 57S Atalante. sprawdz moja strone

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz