Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2020

Z deszczu pod rynnę...

Obraz
15 listopada 2020 Cały miniony tydzień zleciał mi na wędrówkach po lekarzach. Nie, nie szwankuje mi zdrowie, to w związku z moją grudniową operacją zaćmy. Czuję się tą "wędrówką" stłamszona, sfrustrowana i przygnębiona. Wizyta w przychodni u lekarza rodzinnego – jeszcze przed ostatnim obostrzeniem można było wejść do gabinetu lekarza, ale tylko krok za drzwi, bo od lekarza odgradzała mnie cała długość gabinetu i parawan. Wyniki kładło się na stolik, który stał w połowie odległości między parawanem, a burkiem lekarza i wracało się za parawan. Wtedy lekarz wstawał od swojego biurka   zabierał wyniki. I tak sobie siedział - pacjent za parawanem, lekarz przy swoim biurku, nie widzieli się, ale się słyszeli … i byłoby to śmieszna, żeby nie było takie beznadziejne. Jakaś tam komunikacja między lekarzem a pacjentem była, ale nie zapytałam wtedy lekarza, co by było, gdyby zachodziła potrzeba by mnie zbadać? Jestem ciekawa, jaka padłaby odpowiedź. Teraz nie ma nawet tego, został

Groch z kapustą.

Obraz
Na mieście zadyma jak się patrzy. Domyślałam się, ze tak będzie , bo niby dlaczego miałoby być inaczej, niż w ubiegłych latach, przecież Narodowcy, pupilki naszej władzy inaczej nie potrafią. Początek tygodnia miałam w rozjazdach, bo przyspieszył termin mojej operacji zaćmy. Oko lewe zoperują mi 2 grudnia, a oko prawe 29 grudnia. Jutro jadę do ich laboratorium, by zrobić badanie krwi i EKG, a w piątek jestem umówiona na konsultację z anestezjologiem. Wolałabym, by to wszystko odbyło się już w Nowym Roku, ale córka fuknęła na mnie, ze mam nie wydziwiać, bo lepiej nie będzie, a oczy trzeba naprawić. Choć ja tak po prawdzie na wzrok nie narzekam. Noszę co prawda okulary (nawet mam trzy pary - do dali, do czytania i do komputera) ale w okularach widzę bardzo dobrze. Po operacji ponoć tych okularów do dali nie będę musiała nosić. A te mnie najbardziej wkurzają, szczególnie jesienią i zimą, kiedy parują jak się wejdzie z dworu do pomieszczenia, lub odwrotnie. Natomiast sprawy stomatolo

Niecodzienny dzień.

Obraz
Dziwny był ten dzisiejszy dzień. Od śmierci Ojca (41 lat temu) nie byłam na cmentarzu w dzień Wszystkich   Świętych tylko dwa razy (raz leżałam w szpitalu, drugi raz – kilka lat temu – byłam solidnie zaziębiona i z wysoką temperaturą). A tu dzisiaj, pogoda piękna, data szczególna, a my wszyscy siedzimy w domu… Nie powiem, było bardzo miło, siedzieliśmy z córką i wnuczętami, na Messengerze był z nami syn z rodziną, rozmawialiśmy, wspominaliśmy, oglądaliśmy zdjęcia tych, których w normalnych czasach odwiedzalibyśmy dzisiaj na cmentarzu, ale każdy miał poczucie, że coś jest nie tak…. W ubiegły poniedziałek, kiedy córka wieczorem wracała do siebie, utknęła w korku strajkowym. Córce się nieco ciśnienie podniosło (było późno, dzieci śpiące itp…) ale dzieci bardzo się zainteresowały tym, co się dzieje wokoło. Trzeba było im tłumaczyć co to jest strajk i dlaczego strajkują. Poszło dość gładko, bo dzieciom wystarczyło wytłumaczenie, że kobiety walczą o swoje prawa. Ale Staś z nudów zaczął c