Niecodzienny dzień.

Dziwny był ten dzisiejszy dzień.
Od śmierci Ojca (41 lat temu) nie byłam na cmentarzu w dzień Wszystkich  Świętych tylko dwa razy (raz leżałam w szpitalu, drugi raz – kilka lat temu – byłam solidnie zaziębiona i z wysoką temperaturą).

A tu dzisiaj, pogoda piękna, data szczególna, a my wszyscy siedzimy w domu…

Nie powiem, było bardzo miło, siedzieliśmy z córką i wnuczętami, na Messengerze był z nami syn z rodziną, rozmawialiśmy, wspominaliśmy, oglądaliśmy zdjęcia tych, których w normalnych czasach odwiedzalibyśmy dzisiaj na cmentarzu, ale każdy miał poczucie, że coś jest nie tak….

W ubiegły poniedziałek, kiedy córka wieczorem wracała do siebie, utknęła w korku strajkowym.
Córce się nieco ciśnienie podniosło (było późno, dzieci śpiące itp…) ale dzieci bardzo się zainteresowały tym, co się dzieje wokoło.
Trzeba było im tłumaczyć co to jest strajk i dlaczego strajkują.

Poszło dość gładko, bo dzieciom wystarczyło wytłumaczenie, że kobiety walczą o swoje prawa.

Ale Staś z nudów zaczął czytać napisy na transparentach (tak, Staś lat 5 potrafi czytać nauczyła go Wiktoria, bo on MUSI potrafić to, co potrafi siostra;).

I padło pytanie – mamo, co to jest wypie…ć?

No więc córka tłumaczy, ze to znaczy szybko wychodzić, uciekać, znikać.

Na co Staś, - no dobrze, to ja teraz tak będę mówił do kolegów – wyp…lamy pograć w piłkę;)))

Długo zajęło córce tłumaczenie, ze to jest słowo, które się używa bardzo rzadko, tylko w wyjątkowych wypadkach, jak są na przykład strajki, manifestacje😎.
Kiedy córka skończyła tłumaczenie, Staś się grzecznie pyta – mamo, a co znaczy j..ć PIS😠.

No cóż, są czasem takie chwile, kiedy rodzic myśli sobie – szkoda, ze to słodkie maleństwo nie schrupałam jak było malutkie.

Sama mam takie wspomnienia… mam sesję na studiach podyplomowych, mąż na studiach za granicą, więc na okres tygodnia wywożę syna do rodziców.

Syn nad towarzystwo babci i dziadka przedkłada towarzystwo Leona, pomocnika ojca w lesie i w gospodarstwie.

Leon to poczciwy człowiek, ale ma słownictwo bardzo bogate w łacinę kuchenną.

Kiedy po tygodniu odbieram syna od rodziców mama mnie uprzedza, że dziecku się nieco słownictwo wzbogaciło.

Kupuję zatem kilka książeczek z bajkami na dworcu w Kaliszu i w pociągu, przez całą drogę do domu (cztery godziny) trzymam czteroletnie dziecko na kolanach i czytam mu bajeczki.
Współpasażerowie są dzieckiem zachwyceni (jaki grzeczny, jaki mądry, jaki spokojny) mnie kolana odpadają, ale jestem szczęśliwa, bo jesteśmy prawie pod Warszawą i syna udało się jakoś bez wpadki do domu dowieźć.
Nadchodzi burza, zabłysło się, zagrzmiało, a syn wypalił – o kur.a mać, ale pierdol…ło!

Współpasażerowie zgorszeni, ja ugotowana, dobrze, ze do stacji końcowej było blisko.

Listopad przed nami, wyjątkowo nie lubię tego miesiąca, bo mnie zawsze dołuje.
Dlatego też co roku w listopadzie wyjeżdżam do sanatorium.

W tym roku siedzę w domu i muszę coś wymyślić, by go jakoś przetrwać.

Może generalne porządki, takie z wywalaniem wszystkiego z szuflad i półek i układnie od nowa ( a przy okazji trochę przewietrzyć)?

Mam też co nieco do uszycia …ale szyć nie lubię, dosyć się naszyłam dzieciom, jak w sklepach niczego nie było.

A może (jak będzie znośna pogoda) wyjeżdżanie za miasto i łażenie po podmiejskich polach i lasach…

 


Komentarze

  1. Tak, dziwne to Świeto! Zamiast na cmentarzju świece w oknach!
    Natomiast włóczenia się po polach i bezdrożach nigdy dość! Wystarczy ciepła kurtka, szalik i czpusia!
    A dodatkowo jakieś pogaduchy telefoniczne!
    Jesienne przytulanki lecą do Ciebie od mua!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nowości językowe dzieci przyswajają w błyskawiczny sposób, a co ciekawe doskonale wiedzą jak i kiedy je użyć. Listopad ma dokładnie taki sam wpływ na mnie, muszę to po prostu przeczekać. Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzieci zawsze wyłapują te niecenzuralne słowa i chetnie sie nimi popisują:)
    Smutny ten listopad, ale pewnie jutro ludzie sie rusza i cmentarze rozbłysną światełkami, tylko po co im był ten zakaz w ostatniej chwili? nie na cmentarzach a w parkach wczoraj były tłumy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba każdy rodzic może opowiedzieć taką niepochlebną historię ze swoim dzieckiem w roli głównej. ;) Dziś można się już z tego śmiać.
    W Łodzi stawiali znicze pod bramami cmentarzy i na płotach. Ciekawi mnie, czemu stoiska sprzedaży zniczy i chryzantem, stały cały czas czynne pod cmentarzami. Wracałam przez Łódź grubo po 23 i nadal handlowali nie wiem z kim. Chyba z widmem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój najstarszy miał 5 lat, gdy opowiedział w pociągu współpasażerom dowcip z serii przychodzi baba do lekarza.
    Przychodzi baba do lekarza z żabą na głowie i lekarz pyta: co pani jest? A żaba na to: coś mi się do dupy przykleiło!
    Cały przedział rechotał przez godzinę!!! A syn był bardzo dumny z siebie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna jesień na Twoim zdjęciu :) Dzieci szybko łapią nieznane słowa, ale jeśli ich nie słyszą, szybko o nich zapominają.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wilmo, piękna jesień na zdjęciu. Jeśli nie będzie deszczu i wiatru to się trochę nacieszymy jej pięknem... ale nie wiem jak będzie, mżawka u mnie straszy deszczem.
    Dzieciaki są genialne w przyswajaniu nowych "słówek" szczególnie łacina kuchenna natychmiast wpada do główek. Na dodatek wiedzą jak i kiedy użyć :))) Sceny ze Stasiem filmowe, normalnie jak z komedii :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudna fotka, u nas popadało.O, wietrzyć półki i szuflady, lubię to i skarby znajdywać. Ja to lubię robić jesienią.Chyba każde dziecko łapie łacinę kuchenną ale to nic przyjemnego jak mówi to wśród ludzi.Samo życie.Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uśmiałam się z opowieści niecenzuralnych :) Nasz Mały też już dwa takie kwiatki do domu przyniósł, ale że nie ma tu kontynuacji to po czasie o nich zapomina. Zobaczymy co nowy rok przyniesie, zarówno w listopadzie, jak i w szerszym kontekście.. Zdrówka dla Was i ściskamy serdecznie 🤗

    OdpowiedzUsuń
  10. Opowieść o synu mnie rozbawiła.
    Tez.nie lubię listopada. Jeszcze chwilką, moment, kilka dni i zniknie piękny kolorowy listopad, a zacznie się szary i slotny. Korzystajmy z pogody ile się da!

    OdpowiedzUsuń
  11. I ja bylam na Starych Powązkach dopiero we wtorek 3-go listopada...

    OdpowiedzUsuń
  12. Mój dorosły syn był kiedyś u pani doktór w domu. W pewnej chwili wpadł z podwórka jej mały synek, wdrapał się na krzesło i szybko, żeby nie zapomnieć ani jednego słowa wyrecytował: Cholera, won, spierdalaj, kurwa twoja mać.
    Pani doktór powiedziała do niego. Idź, pobiegaj sobie z kolegami. A gdy malec wyszedł, powiedziała do mojego syna.:
    - A co, miałam mu powiedzieć, że to brzydkie słowa? Dopiero by mi tu często się popisywał.

    OdpowiedzUsuń
  13. 27 year-old Associate Professor Inez Simon, hailing from Trout Lake enjoys watching movies like "Outlaw Josey Wales, The" and Knapping. Took a trip to La Grand-Place and drives a Sebring. sprawdz ta strone internetowa

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz