Wiosno, ty się opamiętaj!
Byłam dzisiaj w „mojej” Przychodni po zastrzyk
p/osteoporozie.
Dobrze, ze doktor zmienił mi lek, bo ten nowy bierze się co
pół roku (a nie jak poprzedni co kwartał) a w dodatku ten zastrzyk jest
podskórny a poprzedni był dożylny.
Wracając metrem wysiadłam dwie stacje wcześniej by się
przejść.
Pogoda cały tydzień była fatalna, niby wiosna, a nie wiosna,
zimno jak w psiarni i wieje jak w Kieleckiem, to się człowiekowi nie bardzo
chciało nosa z domu wychylić.
Szłam więc nieśpiesznie, było mi ciepło, deszcz spokojnie i
kojąco stukał o parasol, powietrze czyste i rześkie, dobrze się oddychało mimo
maseczki (w oddychaniu maska mi nie przeszkadza, natomiast nie lubię jej, bo
nie czuję w niej tak intensywnie wiosny – zapachu rozklejających się pąków,
mokrej ziemi…).
Szłam i myślałam o wszystkim, a właściwie o niczym…
Głowa mi się solidnie „przewietrzyła”, a bardzo tego
potrzebowałam.
Od początku roku wszystko szło jak po maśle i układało się
tak, jak trzeba.
Ale przecież „nic nie może wiecznie trwać” więc się rypnęło.
Pierwsza sprawa z moim mostem zębowym założonym w końcu
listopada.
Tymczasowo sprawę ogarnęłam wczoraj, chcę na razie z tego
ochłonąć i jak się już we mnie „ułoży” i będzie po badaniu CBCT, to o tym napiszę.
Gorsza dla mnie jest druga sprawa.
W tej pierwszej - stracę sporą sumę pieniędzy i się trochę
nacierpię, co jest do przełknięcia.
Natomiast ta druga - mocno mną tąpnęła, bo to sprawa nie do
rozwiązania i może być już tylko gorzej
(co prawda bezpośrednio mnie nie dotyczy, ale uwiera mnie bardzo).
Kto mnie czyta to zapewne pamięta, jak w lipcu pisałam, ze
„znalazłam” koleżankę z dawnych lat, z którą straciłam kontakt.
Odnalazłam ją dzięki jej synowi, który mnie poznał i do mnie
podszedł kiedy spotkaliśmy się w Ogrodzie Botanicznym w Powsinie.
Tym razem „straciłam” ją po raz drugi, i już się nie da jej
„odnaleźć” chociaż Ela żyje.
W marcu Elżbieta miała operację tętniaka nerki, operacja się
udała, ale został jej po tej operacji niedowład ręki i luki w pamięci.
Niedowład się cofa, luki w pamięci się powiększają.
Czasem dzwoni do mnie, jak ma przebłyski świadomości, albo jak
syn wybierze jej mój numer.
Początkowo rozmowa jest normalna, ale za chwilę Ela myli
mnie z kimś innym, myli fakty i czas…
To jest straszne, nie wiecie jak bardzo mnie to dołuje, bo
ni jak nie można jej pomóc.
Jestem w kontakcie z jej synem, całe szczęście, że chłopak
ma taką pracę, że może pracować i się mamą opiekować.
Jak się zrobi pogoda spacerowa, to mogę ją od czasu do czasu
zabierać na spacery, by chłopaka trochę odciążyć.
Na tyle, na ile psychicznie dam radę, … a może się do tej
„nowej” Eli przyzwyczaję i przy spotkaniach lepiej to wszystko będę odbierać
niż przez telefon…
Gniecie mnie to bardzo…
Czasem najtrudniejsze są te sprawy, na które nie mamy wpływu, a bolą, prawda?
OdpowiedzUsuńIkroopko, właśnie to mnie dołuje najbardziej, ze praktycznie jestem bezradna.
UsuńNie wiem jak pomóc, nie mam na ten temat żadnej wiedzy, mam tylko chęci....
Dołowanie się koleżanką nic jej nie pomoże....
OdpowiedzUsuńale w kontraście możesz docenić własne moce.
u mnie tez pogodowo listopad.
Iksia, ja bardzo doceniam własne moce i najbardziej właśnie boję się niedołężności psychicznej czy fizycznej.
UsuńA w Polsce niestety nie ma eutanazji, więc zapowiedziałam córce, ze gdyby mnie takie niedołężności dopadły ma mnie zawieść do naszego weterynarza żeby mnie uśpił;)))
Przykra sprawa z koleżanką. Jakie to zdrowie i życie jest kruche.. Trzymaj się i w tych swoich sprawach zdrowotnych i niech wiosna już się wreszcie ociepli, będzie choć zewnętrznie przyjemniej..
OdpowiedzUsuńMyszko, to prawda, ze zdrowie i życie są kruche, ale jeszcze większą prawdą jest, ze starość jest okrutna...
Usuńps. już się wydawało, ze jest prawdziwa wiosna, a tu znowu zimnica...;(.
Niestety - nie tylko wiosna nie jest taka sama jak kiedyś.
OdpowiedzUsuńTakże ludzie są zupełnie inni - niektórzy chorzy a inni oderwani od rzeczywistości....
Pozdrawiam Cię Wilmo bardzo bardzo serdecznie.:-)
Stokrotko, masz rację, ze ludzie teraz są inni niż kiedyś.
UsuńAle żeby to zobaczyć, to trzeba swoje przeżyć....
Ściskam i pozdrawiam:).
Trudne jest przebywanie z człowiekiem cierpiącym na problemy z pamięcią, do tego się przygotuj i nabierz dystansu, inaczej ciężko to przeżyjesz.
OdpowiedzUsuńWiosna pomalutku wygląda i mruga do nas :) Uściski :)
Anka, raz się tylko z taką chorobą spotkałam (zachorowała mama koleżanki).
UsuńByło to dawno i te spotkania były sporadyczne.
Wiem, ze był taki moment, kiedy koleżanka nie dawała już sobie rady...
Teraz niby mnie nie dotyczy, ale bardzo chciałabym pomóc, jednocześnie zdaję sobie sprawę, ze nie wiem czy dam radę....
Pozdrawiam serdecznie:).
Na ile będziesz mogła to trzeba pomóc. Myślę, że Elżbieta będzie się cieszyła innym towarzystwem. Zobaczysz na ile siły Ci pozwolą. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBratki śliczne.
Podróżniczko, przetrawiłam już trochę tę sytuacje, pogodzić z faktem dalej się nie potrafię, ale zdaję sobie sprawę, ze moje możliwości co do pomocy są ograniczone.
UsuńPozdrawiam:).
Nie nastawiaj się na pomoc za wszelką cenę, bo przebywanie z osobą z demencją, z zanikami pamięci nie jest proste, ani przyjemne.
OdpowiedzUsuńAnonimko, prawie dokładnie to co Ty napisałaś, powiedział mi syn Elżbiety.
UsuńPowiedział mi, ze momentami Ela wydaje się być całkiem obcym człowiekiem i to najtrudniej zaakceptować...
Nie wiem co Ci doradzic, to bardzo trudny temat i raczej nie dajacy pomyslntch rokowań. Może być ciężko!
OdpowiedzUsuńA wiosna? Jak w przysłowiu kwietniowym - troche zimy, trochę lata!
Ania, nie wiem jak będzie i co wyjdzie w trakcie spotkań, ale wolno dociera do mnie, ze jak się z faktem nie pogodzę i nie zaakceptuję sytuacji, to z mojej pomocy nic nie wyjdzie.
UsuńA sama wiesz jak trudno jest zaakceptować u kogoś ciężką chorobę.....
A co do wiosny, to u nas jest kilka dni kwietnia a potem znowu kilka dni listopada....
Jestem bardzo zaniepokojony stanem zdrowia twojego starego przyjaciela, modlę się, aby wkrótce wyzdrowiał.
OdpowiedzUsuńBoże błogosław
Himawan Sant, jest trudno, ale dopóki się żyje , to się ma nadzieję.
UsuńDziękuję za słowa otuchy.
Tak mi przykro... Ale chyba w niczym nie możesz pomóc. Biedula.
OdpowiedzUsuńOld Lady, nie pomogę Eli w powrocie do zdrowia, ale chcę pomóc jej synowi w opiece nad chorą.
UsuńI to zrobię ... na ile dam radę.
Wiosną nie może się rozwinąć, jakoś ciężko jej.Nie chce mi się za bardzo brać za cokolwiek,posialam trochę warzyw i czekam na ciepełko prawdziwe, pielęgnuję pomidory na parapetach (chcę mieć swoje).Gorzej będzie z chorą koleżanką, zobaczysz sama najlepiej,w jakim stanie, czy poradzisz itp.
OdpowiedzUsuńIra, właśnie na to liczę, ze dopiero w trakcie spotkań zobaczę na ile dam radę w opiece nad chorą....
UsuńA wiosna mimo, ze kapryśna i opóźniona - jest piękna.