Jaki pierwszy wrzesień, taka cała jesień*

Pierwszy dzień września.
Dzieci poszły do szkoły, odleciały bociany i odleciały jerzyki, które bardzo lubiłam obserwować wieczorami…
Jesień już za progiem, moi Mili.
I chociaż przez ostatnie dni, zmęczona i zniecierpliwiona opieką nad wnukami marzyłam o początku roku szkolnego, to dzisiaj jest mi tak jakoś niewyraźnie, nostalgicznie, smutno…
Wiktoria rozpoczyna trzeci rok edukacji, więc do tego faktu jestem już przyzwyczajona.
Ale, że mały Staś dziś wkroczył w mury szkolne nie mogę jakoś przetrawić.
Co prawda nie jako pierwszak, ale zerówkowicz, ale zerówka w szkole, a Staś ma książki, plecak i śniadaniówkę…
I jest bardzo dumny z tego, że chodzi do szkoły, tak jak siostra;).

Od 15 sierpnia wnukami miała zająć się druga babcia.
Wracała z wczasów, mieliśmy nadzieję, że wypoczęła i że nas trochę odciąży a my w tym czasie wyskoczymy sobie do Starego Sącza do kolegi Ślubnego (oczywiście zabierając z sobą Vicię).
Ale na darmo się cieszyliśmy i za szybko robiliśmy plany wyjazdowe.
Babcie co prawda z wczasów wróciła, nawet dwa dni przed terminem, ale zamiast być wypoczęta była chora.
Po prostu powtórka z sytuacji z przed dwóch lat, kiedy to z Zakopanego wróciła nie o własnych siła i prosto do szpitala.
W tym roku szpitalem się nie skończyło, ale opiekować się nią trzeba było przez dwa tygodnie.
OMW, czyli jej syn powiedział – ja mogę jej robić zakupy, na więcej niech nie liczy, bo ja byłem przeciwny temu wyjazdowi ze względu na p/ wskazania lekarza.
Jej córka była na wczasach w Grecji i nie miała zamiaru wracać wcześniej z podtekstem „mówiłam, żeby słuchała lekarzy”.
Do opieki została moja córka, od małego pomagała mi, kiedy niedomagałam, więc opiekę nad chorym ma jakby we krwi;).
Kiedy OMW zobaczył, ze córka bez sprzeciwu podjęła się opieki nad jego matką, ugiął się nieco i powiedział, ze śniadanie matce poda, przygotuje jej drugie śniadanie, ale już na obiad musi chora poczekać aż wróci córka z pracy.
W tej chwili babcia jest już na chodzie, ale mieszkania nadal nie opuszcza, są dni kiedy wszystko koło siebie zrobi, łącznie z ugotowaniem sobie prostego posiłku, ale są i też dni, kiedy babcia z łóżka nie wstaje.
Kilka dni temu wróciła jej córka z wczasów i przyjeżdża co drugi dzień do niej na parę godzin po pracy, więc moja córka może wreszcie zająć się swoim domem, który podczas choroby babci leżał odłogiem.

A my musieliśmy zrezygnować ze Starego Sącza i zająć się wnuczętami.
Jak było?
Było wesoło i przemiło, bardzo kochamy nasze maluchy, ale już pod koniec miesiąca byliśmy bardzo strudzeni a ostatnie dni to nawet rozdrażnieni.
Cóż, nie jesteśmy idealnymi dziadkami…ale przy obiedzie już sprawdzaliśmy, kiedy są pierwsze dłuższe wakacje i kiedy maluchy znowu będą u nas;))) 
A tak w ogóle, czy są idealni ludzie?;)

 * - z przysłów polskich.




 

Komentarze

  1. To pech, szkoda.To nieodpowiedzialne ze strony teściowej córki, mieć przeciwskazania a robic swoje.Nie dziwię się ze dzieci się zbuntowaly.Tak to już chyba jest , cieszymy się jak przyjdą wnuki, zmęczeni jesteśmy a za chwilę tęsknimy.Mieczyki cudowne.Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula, teściowa córki ma chory kręgosłup i kolana, nie wolno jej chodzić po górach, nie wolno jej robić sobie wycieczek, czy długich spacerów.
      Ale bezmyślność ludzi jest oszałamiająca, jak tylko się trochę lepiej poczuje, to ucieka na wędrówki, nie myśląc o tym, co będzie jak zaniemoże na stałe.
      Może tym razem do niej coś dotrze, bo jej dzieci przeprowadziły z nią "zasadniczą" rozmowę.
      Dobra z niej kobieta, ale wkurzają mnie ludzie, którzy wiedzą "lepiej" niż medycy i nie słuchają wskazań lekarzy.

      Usuń
  2. No, chciała kobieta odpocząć nie bacząc na skutki wyjazdu. Mój wnuk od dziś jest drugoklasistą, a młodszy czterolatek w przedszkolu. Najmłodszy próbuje samodzielności w Klubie Malucha. Kochane wnuczęta :) Piękne zdjęcia mieczyków :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Merry, nie chciała odpocząć, bo gdyby chciała odpocząć to by pojechała np do Ciechocinka, albo wszędzie tam, gdzie jest równy teren.
      A ona z premedytacją wybrała Zakopane by pochodzić po swoich ukochanych Tatrach.
      Trochę ją rozumiem, bo wiem jak było mi ciężko zrezygnować z wyjazdu na narty, kiedy ortopeda mi tego zabronił.
      Ale jak czegoś nie można, to trzeba się do tego stosować - proste jak drut.
      ps. ciesz się swoimi wnuczętami, bo one tak szybko dorastają ....;))).

      Usuń
    2. Masz rację z tym uzdrowiskiem, ale zapewne chciała spełnić swoje marzenie. Sądziła, że podoła.

      Usuń
  3. Nie ma idealnych. I dobrze:) Jesteście kochanymi dziadkami i to najważniejsze. Wyjazdu szkoda, oby był możliwy jakiś kolejny termin. A szkolony czas dużo przerw w sobie ma, także wnuki jeszcze nie raz przyjadą "wymęczyć" dziadków. 🙂 Mieczyki bajeczne, a skoro 1 wrzesień był ciepły i słoneczny, to na taki miesiąc, według przysłowia, liczę. Uściski dla Ciebie i rodzinki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myszko, na wrzesień mamy zaplanowane dwa wyjazdy - właśnie do Starego Sącza i byłoby dobrze by ten wyjazd doszedł do skutku, bo tamtejsze góry we wrześniu są piękne (na zboczach rośnie dużo buków, które pięknie czerwienieją).
      Drugi wyjazd to z córką i wnuczką - babski wyjazd do zamku w Kurniku.
      Ale wiesz jak to jest z planami - plany sobie a życie sobie;).
      ps. u nas też 1 września było pogodne i w miarę ciepłe.

      Usuń
  4. Oby się przysłowie nie sprawdziło, bo u mnie 1 września było zimno, deszczowo i nieprzyjemnie. I moja wnuczka poszła pierwszy raz do szkoły, do I klasy. Zerówka była w przedszkolu i bardzo mało ich tam uczono, prawie wcale czytania i tylko kilka literek, więc pierwsza klasa może być ciężka:)
    Doskonale rozumiem zmęczenie wnukami, ja wytrzymuję dwa dni, potem jestem już tak spięta i zmęczona, że liczę godziny, kiedy dziecko wróci do rodziców:) Kocham te skrzaty nad życie, ale bardzo sobie cenię swój własny spokój i swobodę. Precz z obowiązkami i przymusami:)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piranio, no właśnie ze względu na to, ze u wnuka w przedszkolu też bardzo słabo nad dziećmi pracowano Staś poszedł do zerówki do szkoły, gdzie zerówka "wygląda" (pod względem nauczania) prawie jak pierwsza klasa.
      Twoje słowa, ze też ci wnuczki dają w kość jest jak miód na moje serce, bo zawsze mam wyrzuty sumienia kiedy cieszę się jak zbliża się termin powrotu maluchów do swego domu.
      ps. u nas wczoraj było pięknie, prawdziwa wczesna, ciepła i słoneczna polska jesień.

      Usuń
  5. Wilmo, tak mamy wszystkie prawie, my babcie, kochamy te nasze skarby, ale jednocześnie zmęczone jesteśmy. Zauważyłam, ze z wiekiem coraz bardziej. O ile z pierwszą wnuczką to prawie jak partnerka się czułam, to Calineczka jest w stanie mnie wykończyć w szybkim tempie. Nie podoba mi się to, ale cóż, może mi się dalej nie podobać ;-)
    Szkoda Waszego wyjazdu, może się uda nadrobić kiedy indziej, wszak Wy już do szkoły nie chodzicie to możecie się jakoś skrzyknąć w czasie roku szkolnego.
    Zdjęcia prześliczne :) Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, ano właśnie nasz wiek, trafiłaś z tym spostrzeżeniem w dziesiątkę:).
      Z najstarszym wnukiem łaziłam po drzewach bawiąc się z nim w Tarzana i Jeny.
      W ubiegłym roku musiałam pomóc Stasiowi zejść z drzewa, bo wchodziło mu się łatwo, z zejściem było gorzej, to miałam z tym pewien problem;)))
      Na wrzesień są plany wyjazdowe, ale wiesz jak to jest z planami;)))
      Ściskam.

      Usuń
    2. Trzymam kciuki, niech się uda!

      Usuń
  6. Tak to bywa z planami :( Mnie sie udało spędzić ze starszym wnukiem kilka dni w Krakowie, ale że z letnich wojazy wróciłam bardzo zmęczona (pierwszy raz w zyciu), to nie miałam już zupełnie sił i energii na planowany wypad w góry, nad czym bardzo ubolewam. Łudzę się, ze odzyskam kondycję jesienią, ale coraz mniej w to wierzę;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ikroopko, to jest już nas dwie liczące, ze jesień przywróci nam nieco kondycję;)))
      I zapewne tak się stanie, tylko by ta jesień była ciepła i pogodna.
      Uwielbiam spacery w jesiennym słoneczku, które grzeje,ale już nie parzy, w kolorowym anturażu przyrody, w otoczeniu charakterystycznego dla jesieni zapachu...
      Będzie dobrze Ikroopko, oby nas tylko nie pozamykali znowu w domach, na co się jakby zanosi...

      Usuń
  7. Przeczytałem i cóż, po prostu samo życie. Tak to wygląda. Planujemy a potem pal to licho. Cieszmy się tym, co mamy. Z tekstu wynika, że ma Pani dobrą energię i to jest na plus. Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam na moim blogu. Dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam.

      Usuń
  8. Idealni ludzie są dla mnie podejrzani, o ile istnieją, bo każdy, kto ma emocje musi się i radować i złościć, najważniejsze, to zważać na uczucia innych, ale i starać się być asertywnym.
    Dzieci w szkole są tak różne, zarówno fizycznie, jak psychicznie, uwielbiam obserwować tę mozaikę najmłodszych dzieciaków.
    Może uda Wam się wyjechać w innym terminie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jotka, to masz wdzięczne "obiekty" do obserwacji, tym bardziej, ze dzieci są szczere i nie zmanierowane (jeszcze;).
      Wyjazd w innym terminie będzie możliwy, pod warunkiem, ze dopisze pogoda (jestem ciepłolubna i nie znoszę pomieszkiwać po obcych kątach, jak jest zimno;).

      Usuń
  9. Szacunek dla córki, która zajęła się chorą.W dzisiejszych czasach mogła nie mieć czasu itp, dobrze ją wychowałaś.Mieczyki piękne.Na pewno wyjdziecie,pogoda ładna, aż się chce wyjść z domu.Wnuki urosły nie wiadomo kiedy, Wiktoria już w 3 klasie......, kiedy to zleciało,.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ira, corka od małego jest przyzwyczajona, ze choremu trzeba pomagać, dla niej to jest naturalne.
      Tak, Wiktoria jest już w 3 klasie - a przecież nie tak dawno cieszyłam się, ze zostanę babcią....czas pędzi niezwykle szybko... po dzieciach widać to najdobitniej.
      Po nas też oczywiście, ale tego nie chcemy zauważać, bo to dość niewygodne jest;)))
      Pozdrawiam serdecznie:).

      Usuń
  10. Słownik przekręcił, miało być.... wyjedziecie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz