Podróże małe i duże ...
Kiedy Felek znowu zaczął siłą wyrywać się na wolność, podarł pazurami moskitierę i o mało swój
zamysł nie doprowadził do skutku uciekając z drugiego piętra przez okno-
podjęłam decyzję.
„Chcesz wolności, to będziesz ją miał” pomyślałam, i zaczęłam przygotowania do wyjazdu na wieś.
Najpierw wizyta u weterynarza, co by go zważył i zaaplikował mu odpowiednią premedykację, by spokojnie zniósł podróż.
W piątek rychło rano, zapakowawszy worek jego ulubionej karmy i karton saszetek z jedzeniem „mokrym”, oraz jego posłanie wyjeżdżamy.
Przedtem podałam mu lekarstwo, które miało go uspokoić, ale nie z Felkiem te numery, połowę wypluł.
Do transporterka wszedł grzecznie, ale jak tylko ruszyliśmy spod domu zaczął „śpiewać”.
A „śpiewać” Felek potrafi lepiej niż Ładysz i Pavarotti razem wzięci.
No więc śpiewa sobie Felek podczas jazdy a ja sobie chlipię bo mi kota żal, i jak to teraz będzie, nikt nie będzie się awanturował i boksował Vici, nikt nie będzie walił łapami w szybę i drapał moskitier, nikt nie będzie zrywał żaluzji i urządzał w nocy „biegów nocnych pardubickich” …
Aż gdzieś tak, w połowie trasy Ślubny, który tym razem robił za drivera się wkurzył i wrzasnął – cisza i spokój, bo wysadzę z samochodu i jedno i drugie.
Ja się posłuchałam, a Felek nie, i śpiewał prawie do końca trasy.
Na miejscu wszystko na przyjazd Felka było już przygotowane.
Felek będzie mieszkał w kotłowni z pozostałymi kotami brata.
Kotów jest tam przeważnie 6-8, koty żyją na wolności, więc czasem zmieniają miejsce zamieszkania.
Wracając do tej kotłowni, to sama mogłabym tam zamieszkać.
Na podłodze terrakota, w oknach firanki, stoją tam trzy stare szafy gdzie koty mają swoje legowiska.
Dla małych kotów, które jeszcze nie wychodzą na dwór jest kuweta, dla wszystkich - miski z wodą i suchą karmą. Mokrą karmę dostają koty raz dziennie.
Mój brat jest takim samym zwariowanym kociarzem jak ja, podobny charakter ma jego córka, więc koty, mimo, ze nie mieszkają w mieszkaniu mają tam koci raj.
Mam nadzieję, ze Felek tam się odnajdzie, a jak nie, to w każdej chwili może wrócić do domu.
Chyba nie było mu tam za wygodnie, bo po jakimś czasie zmienił miejsce i ułożył się w szafie.
Dotąd stamtąd nie wychodzi, tylko tyle co do kuwety i się napić.
Na razie odmawia przyjmowania pokarmu, co mu dobrze zrobi, bo kot waży ponad osiem kilo i weterynarz mówił, żeby go odchudzić.
Ale weterynarz nie zna Felka, Felek jak chce jeść to MUSI dostać, ma bowiem swoje sposoby na swoich podwładnych karmicieli;).
Ludzie! Zwariować można!!!
„Chcesz wolności, to będziesz ją miał” pomyślałam, i zaczęłam przygotowania do wyjazdu na wieś.
Najpierw wizyta u weterynarza, co by go zważył i zaaplikował mu odpowiednią premedykację, by spokojnie zniósł podróż.
W piątek rychło rano, zapakowawszy worek jego ulubionej karmy i karton saszetek z jedzeniem „mokrym”, oraz jego posłanie wyjeżdżamy.
Przedtem podałam mu lekarstwo, które miało go uspokoić, ale nie z Felkiem te numery, połowę wypluł.
Do transporterka wszedł grzecznie, ale jak tylko ruszyliśmy spod domu zaczął „śpiewać”.
A „śpiewać” Felek potrafi lepiej niż Ładysz i Pavarotti razem wzięci.
No więc śpiewa sobie Felek podczas jazdy a ja sobie chlipię bo mi kota żal, i jak to teraz będzie, nikt nie będzie się awanturował i boksował Vici, nikt nie będzie walił łapami w szybę i drapał moskitier, nikt nie będzie zrywał żaluzji i urządzał w nocy „biegów nocnych pardubickich” …
Aż gdzieś tak, w połowie trasy Ślubny, który tym razem robił za drivera się wkurzył i wrzasnął – cisza i spokój, bo wysadzę z samochodu i jedno i drugie.
Ja się posłuchałam, a Felek nie, i śpiewał prawie do końca trasy.
Na miejscu wszystko na przyjazd Felka było już przygotowane.
Felek będzie mieszkał w kotłowni z pozostałymi kotami brata.
Kotów jest tam przeważnie 6-8, koty żyją na wolności, więc czasem zmieniają miejsce zamieszkania.
Wracając do tej kotłowni, to sama mogłabym tam zamieszkać.
Na podłodze terrakota, w oknach firanki, stoją tam trzy stare szafy gdzie koty mają swoje legowiska.
Dla małych kotów, które jeszcze nie wychodzą na dwór jest kuweta, dla wszystkich - miski z wodą i suchą karmą. Mokrą karmę dostają koty raz dziennie.
Mój brat jest takim samym zwariowanym kociarzem jak ja, podobny charakter ma jego córka, więc koty, mimo, ze nie mieszkają w mieszkaniu mają tam koci raj.
Mam nadzieję, ze Felek tam się odnajdzie, a jak nie, to w każdej chwili może wrócić do domu.
Przed naszym przyjazdem brat osunął szafę od ściany i za
szafą położyliśmy jego posłanie.
Jak go wysadziliśmy z transportera, to przez chwilę siedział
za tą szafą na posłaniu ale potem wszedł pod szafą.Chyba nie było mu tam za wygodnie, bo po jakimś czasie zmienił miejsce i ułożył się w szafie.
Dotąd stamtąd nie wychodzi, tylko tyle co do kuwety i się napić.
Na razie odmawia przyjmowania pokarmu, co mu dobrze zrobi, bo kot waży ponad osiem kilo i weterynarz mówił, żeby go odchudzić.
Ale weterynarz nie zna Felka, Felek jak chce jeść to MUSI dostać, ma bowiem swoje sposoby na swoich podwładnych karmicieli;).
No więc jesteśmy już w domu, powinnam napisać, ze wreszcie
panuje cisza i spokój, ale tak nie napiszę, bo tak nie jest.
Teraz Vicia chodzi po mieszkaniu szuka Felka i „śpiewem” go
przywołuje.Ludzie! Zwariować można!!!
Oj tak to z tymi kotami.My jutro do veta z naszą Melą co z jej kupkowaniem po mieszkaniu.Może to związek z 20 miesiecznym wnukiem który jest kociarzem i jak tylko do nas przyjedzie to pierwsze miejsce to Melka, gania za nią,sciska, za ogon łapie ale jeszcze nie ma zbyt dużego czucia.Wczoraj było bardzo duszno więc wieczorem okno w sypialni było otwarte na oścież ,naturalnie drzwi były zamknięte więc szanowna Melania nie mogła spać w naszym łóżku( jej miejsc do spania nie sposób zliczyć)więc zrobiła to przed drzwiam sypialni, o trzeciej rano ślubny poszedł za potrzebą i wdepnął ,rozniósł i się wściekł, do kolekcji był jeszcze cały żwirek wyrzucony z kuwety,
OdpowiedzUsuńUla, nasza Vicia też nam "sadzi" takie kwiatki.
OdpowiedzUsuńZałatwia się na raty, najpierw raz, a za chwilę ponownie.
Z tym, ze jak w między czasie nie sprzątnie się jej kuwety (a w nocy się śpi, to się nie słyszy, lub jak nas nie ma), to załatwia się w przedpokoju na wykładzinie dywanowej.
I nic z tym nie da się zrobić, tylko cierpliwie sprzątać;(.
Najpierw wiązałam to ze stresem, ale teraz myślę, ze stało się z wiekiem, bo kotka ma już przeszło 13 lat.
A nie probowaliscie z dodatkową kuwetą? Być może problem by zniknął.
UsuńDora, wyobraź sobie że nie przyszło mi to do głowy, chociaż to jest bardzo proste i logiczne rozwiązanie;))))
UsuńNo faktycznie, druga kuweta powinna rozwiązać problem!
Czasem to człowieka zamroczy i nie potrafi logicznie myśleć;).
Wilmo, my pilnujemy aby kuweta była cały czas czysta, Mela ma 3,5 roku.Robiła i jedno i drugie w kuwecie naraz bądź jedno nie przeszkadzało drugiemu , przez noc rzadko kuweta była używana, wypróżniała się rano.Ten kot ze schroniska, znaleziony na działkach, panie ze schroniska były zdziwione że kot tak dobrze wygląda, było ogłoszenie na FB ale nikt się nie zgłosił. Kot też byle czego nie zje.Puszki markowe i karma sucha też, czasami dostaje kawałek wątróbki czy drobiu.Mięsa wieprzowego nie chce, po mleku ma rozwolnienie .Jest dalej nieufna.Ma ładny koszyk do spania ale gdzie tam.Najgorzej że chcemy na tydzień wyjechać, sąsiadka była chętna do niej przychodzić bo ją lubi ale nie wie że ta swoje "kwiatki" wali w przedpokoju.
OdpowiedzUsuńUrszulo, jesli wnuczek ją stresuje to tak, może to byc taka reakcja kotki. Może to się skończyć agresją w stosunku do dziecka lub do Was. Kiedy do mnie przychodzily dzieci koty uciekaly i chowaly sie w takie miejsca, najczesciej na szafe, by obserwowac z gory co sie dzieje.
UsuńO widzisz,zapomniałam napisać .Syn i synowa mieszkają na wiosce w domku, u nich 2 koty i 2 psy, mysleliśmy że może na ten tydzień tam przewieziemy kota i znów ale.Czy mały piesek ją nie zaatakuje? czy nie ucieknie? tamte koty wracają na noc do domu (czasami kocur się zapomni),śpią w piwnicy a jak chcą wyjśc za potrzebą to miauczą pod drzwiami i zawsze jakiś domownik usłyszy to je wypuści.Tak samo jak wracają ,miauczą przed drzwiami.Zimą ganiają czasami po domu ale jeszcze nie nabrudziły.Mela jest wykastrowana.
OdpowiedzUsuńMela jest ze schroniska, czyli po przejściach.
OdpowiedzUsuńTak jak Felek, dobrze, ze nie jest agresywna, bo Felkowi się to dość często zdarzało.
Tym swoim zachowaniem chce Wam zapewne "coś powiedzieć" - tylko co?
Trzeba by chyba zapytać dobrego behawiorysty, tylko gdzie takiego znaleźć?
ps. myśmy sąsiada, który przychodził do Vici by jej dosypać karmy, dolać świeżej wody i oczyścić kuwetę powiedzieliśmy, jakie mogą na niego czekać "niespodzianki".
I wyobraź sobie, ze podczas naszej nieobecności jest zawsze czysto, czyli tylko jak my jesteśmy w domu sadzi nam kwiatki.
Może w Waszym przypadku będzie tak samo.
Kot teściowej w transporterze kwili jak małe dziecko.. już sobie wyobrażam te śpiewy ;) Współczuję rozstania, mam nadzieję że Felek się zaklimatyzuje..
OdpowiedzUsuńMyszko, gdyby Felek kwilił, to by było pół biedy, ale on się darł jak stare gacie!;).
UsuńDziwne, ze nie ochrypł...
Te zwierzaki nasze, każdy ma inny charakter, inne nawyki, inne metody na zwrócenie na siebie uwagi. Masz rację: zwariować można! Ale jaka zabawa przy tym :-)
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Każdy zwierzak to indywidualista. Z nimi jest jak z ludźmi - każdy jest inny i do każdego trzeba inaczej podchodzić. Nudno nie jest :)
UsuńOld Lady, jakby te nasze zwierzaczki były każde, takie same, to byłoby nudno.
UsuńAle na niektóre zachowania Felka, mimo, ze się bardzo starałam, nie miałam pomysłu na dobre rozwiązanie.
I okazało się, ze zmiana otoczenia,więcej wolnoć i swobody bardzo dobrze mu zrobiło.
Ervisha, oj nudno nie było, czasem było wręcz hardkorowo;).
UsuńAle okazuje się, ze mieszkanie w zamknięciu, beż możliwości wychodzenia na dwór, to nie było to, co Felek potrzebował.
My mamy Kiciusię, która mieszka u nas w domu i rano przychodzi mi do łóżka, przy czym zajmuje tyle miejsca, jakby była małym tygrysem, a nie kotką. Rozpuszczona jest przez nas oboje, czyli przeze mnie i przez mojego Męża jak dziadowski bicz. A ostatnio zaczął przychodzić na wyżerkę do miski wystawionej za drzwiami rudy kot. Już zaczyna zaglądać do mieszkania. Ciekawa jestem, co będzie dalej. Serdecznie Cię pozdrawiam. Marysia, a wcześniej Kariatyda i Kobietawbarwachjesieni.
OdpowiedzUsuńZamyślona, niebawem się okaże, ze macie dwa pieski i ... dwa kotki:))).
UsuńZwierzaki mają ten zmysł, i wiedzą do jakiego domu mogą spokojnie zaglądać i jakim ludziom mogą zaufać.
Napisz kiedyś jak tam ten kotek oswaja się z wolnością.
OdpowiedzUsuńNa razie Felek aklimatyzuje się dobrze, zapoznał się z otoczeniem w domu i z ludźmi, którzy go doglądają (brat i bratanica), przychodzi do nich by go wygłaskać.
UsuńTeraz zacznie się etap z zapoznawaniem otoczenia poza domem.
Jak na razie wszystko jest na dobrej drodze.
Jak kot jest nieprzyzwyczajany do częstych podróży samochodem, to tak niestety jest. Moja kocica też nam dawała do wiwatu, a to szalenie męczące przez kilka godzin w samochodzie. Mnie osobiście miauczenie zaczęło doprowadzać do szału, ale trzeba było zachować spokój, przecież to tylko przestraszone zwierzę... a może zbuntowany kot, który manifestuje swoje niezadowolenie, bo drzwi w transporterze są zamknięte. Sprawdziłam. Na kolanach nie miauczała.
OdpowiedzUsuńBrzmi, że to faktycznie koci raj. Przede wszystkim dlatego, że mogą wychodzić. Jestem tego zdania, że trzymanie kota w mieszkaniu nie jest dobre. Tygryski ciągnie na wolność zawsze.
Myślę, że Felek na moich kolanach też byłby spokojniejszy, ale nie wyobrażam sobie bym go zbyt długo na tych kolanach utrzymała (waży prawie 8 kg.).
UsuńPoza tym jak by wylazł z klatki to bym go już ponownie do transportera nie zapakowała;).
A ja się uśmiałam, tak barwnie to odpisałaś, że film by nakręcił, to tam będzie miał dobrze i nie będzie się nudził.
OdpowiedzUsuńIra, w rzeczywistości to zbyt śmieszne nie było;).
UsuńPoza tym, ja byłam chyba więcej zestresowana niż Felek;).
Mój Maciuś, który z piwnicy od razu trafił do domu jako mały kociak, nie umiał być poza domem. Chyba już pisałam, że jak Duży postawił go na trawie, on łapki do góry wyciągał, żeby go na ręce wziąć i do domu zabrać. Misia zaś - też po przejściach, gdy musiała odwiedzić weterynarza - usłyszawszy w drodze powrotnej już na klatce szczekanie Rolfa, swojego psa, wydawała głośne westchnienie ulgi. Naprawdę.
OdpowiedzUsuńWszystkie nasze zwierzaki to skomplikowane istoty o bogatym życiu wewnętrznym, nie bredzę wcale, jak ludzie przeżywają każdą sytuację, tylko opowiedzieć nam nie potrafią co je gryzie.
Aniu, trochę znam zwierzęta i wiem, że co zwierzak, to inna historia, inny charakter i inne zachowanie.
UsuńNiektóre dość łatwo "zrozumieć", inne to zwierzaki, to chodzące zagadki...
Najtrudniej jest z tymi, które mamy z "skądś", które nie urodziły się w naszym domu, bo nie znamy wtedy ich historii, nie wiem co przeżyła, a zazwyczaj przeżyły dużo złego...
i Vicia tak sama zostanie? bo Felek, to akurat sie przyzwyczai, chociaz teraz na pewno rozpacza ... a nie miglas behawiorysty sie poradzic?
OdpowiedzUsuń