Jest, jak jest...
Poprzedni wpis kończyłam stwierdzenie, ze jest mi lepiej i
chyba będzie dobrze.
Ku lepszemu szło jeden dzień, a potem zaczęło się dziać źle
a nawet bardzo źle.
I gdyby to nie było w połowie lutego a teraz, to byłabym pewna, ze zaraziłam się koronawirusem,
bo objawy miałam identyczne, a przewód pokarmowy zbuntował się zupełnie.
Przez dwa dni nie jadłam zupełnie nic a i piłam mało co,
więc „moja” lekarka skierowała mnie do szpitala by włączyć żywienie
pozajelitowe.
A mnie wtedy włączył się sprzeciw – „nie idę do żadnego
szpitala, jak mam zejść, to zejdę w domu na swoim łóżku”.
Nie wiem co mnie wtedy opętało, nigdy nie „bałam” się
szpitala, dla mnie to miejsce dobrze znane, gdzie wielokrotnie ratowano mi życie.
A wtedy - NIE, NIE, NIE!
Sprawę rozwiązała synowa, która podjęła się przyjeżdżać do
mnie i podłączać mi zaordynowane kroplówki.
I tak przez trzy dni żyłam na kroplówkach, a potem wiadomo,
najpierw kleiki, potem sucharki, buliony, zupki przecierane jak dla niemowlaka…
Ta głodówka nie była dla mnie żadnym dopustem Bożym, bo w
czasie tej choroby straciła zupełnie poczucie smaku i chęć do jedzenia.
Jednak przyznać trzeba, ze przewód pokarmowy zostawiony na
kilka dni w spokoju dość szybko zaczął się regenerować i zdrowieć.
Ale siły odzyskuję do teraz, choć już od dobrego tygodnia
funkcjonuję w miarę normalnie.
Nawet zaczynam odzyskiwać utracone kilogramy, oczywiście nie
w tak szybkim czasie w jakim je traciłam;).
Psychicznie też jestem dość dobrze pozbierana.
Paradoksalnie pomogło mi w tym to, co obecnie dzieje się na
świecie.
Teraz dla mnie najważniejsze jest bezpieczeństwo moje i moich
najbliższych.
Ponieważ nie jestem naiwna i nie wierzę, ze sprawę załatwi
dwa tygodnie względnego odosobnienia, więc zbieram siły na to, co nas jeszcze
czeka.
A wszelkie newsy polityczne, czy prognozy ekonomiczne są dla
mnie na dalszym planie.
Jak się ten trudny czas przeżyje we względnym zdrowiu, to mniej
ważne jest, ze np. PAD zostanie na drugą kadencję Dudopisem i że po tej pandemii
będzie ekonomiczna katastrofa.
Nasi rodzice przeżyli wojnę, po wojnie też czasy były trudne, a dali radę.
Choć łatwo nie było, to potrafili się cieszyć życiem.
Choć łatwo nie było, to potrafili się cieszyć życiem.
Więc ustaliłam sobie swoją hierarchię wartości i ważności i tego się
twardo ( jak na razie) trzymam.
I trzymaj się nadal. Najważniejsze, że wracasz do formy, a te kilogramy niech Ci przybywają,bo jakem Cię widziała na oczyska własne, to szczupła z Ciebie kobietka i każdy gram mniej absolutnie nie jest Ci wskazany :) Zdrowia dla Ciebie i całej rodziny! Ściskamy mocno..
OdpowiedzUsuńPodpisuje się... teraz trzeba zbierać siły i mieć silny organizm..... zdrowie najważniejsze <3
UsuńMyszko Droga, będzie zdrowie, to i kilogramów przybędzie.
UsuńOczywiście, nie tyle,ile bym chciała, bo to u mnie już jest nie możliwe...;(
Na razie mam się dobrze i oby już tak zostało.
Pozdrawiam i dziękuję za miłe słowa:).
Ervisha, trzymajmy się zatem dobrze, a z wszystkimi niedogodnościami jakoś sobie poradzimy;))).
UsuńDobrze, że jesteś, i mądrze piszesz, trzeba jakoś żyć i przetrwać, i mieć siły na następne niewiadomoco.
OdpowiedzUsuńDora, jak się człowiek wkoło rozejrzy, to następne niewiadomoco nie jest takie niewiadome.
UsuńNie chcę być złym prorokiem,ale jak patrzę na głupotę młodzieży i "kozaczenie" niektórych naszych ziomków to strach się bać...
Dobrze wiedziec, ze u ciebie dobrze 😊
OdpowiedzUsuńIkroopko, dziękuję, na razie mam dobrze i niechby już tak zostało.
UsuńPrzynajmniej na jakiś czas, bym trochę odpoczęła od chorób.
Wszystkiego dobrego.
😊
UsuńDobrze że ożyłaś. Podoba mi się Twoja hierarchia wartości, też tak zamierzam postępować. Dziś na WP przeczytałam dramatyczne wyznanie dziewczyny która za kilka dni ma rodzić, a w jej szpitalu wprowadzili zakaz porodów rodzinnych i biedna martwi się jak urodzi sama , bez partnera obok, nawet dziecko nie będzie mieć zdjęcia jak na świat przychodzi...koniec świata ;)) Zdrówka dużo.
OdpowiedzUsuńA wiesz, ze chyba czytałyśmy to samo, bo ja przy czytaniu tego pomyślałam sobie - kiedy ja byłam w wieku rozrodczym wszystkie dzieci rodziły się bez porodów rodzinnych, ojciec dziecko zobaczył dopiero jak się wychodziło do domu. Jakoś to przeżyłyśmy i nasze dzieci normalnie urosły i się wychowały - o co tu chodzi???,
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Dobrze, kiedy można skoncentrować się na czymś innym, niż te przygnębiające newsy o gospodarce.
OdpowiedzUsuńKobieto, żyć można skromnie, a nawet bardzo skromnie. I nawet można wtedy być szczęśliwym.
UsuńTylko trzeba przeżyć.
Więc po co mi zamartwiać się czymś, na co nie mam wpływu....
Wszystkiego dobrego:).
Wilmo!!! Jak dobrze, że jesteś!!!
OdpowiedzUsuńMasz rację w trzeźwym podejściu do rzeczywistości. Ludzie przeżywali gorsze rzeczy, obozy czy wywózkę na Sybir, czego osobiście doświadczyła szwagierka mojej siostry wywieziona jako mloda dziewczyna wraz ze swoją mama, co opisała potem w książce "Ociosani" jako Zofia Tarkocińska.
Tak więc trzymaj się i nie daj się Buziaki :)))
Aniu, trudne czasy przed nami, ale zamartwianie się, nic nie pomoże.
UsuńWięc lepiej myśleć pozytywnie, być pogodnym i mieć zawsze dobre słowo dla bliźniego.
Ściskam Cię mocno:))).
Zdrówka życzę. Co ma być to będzie. Nic nie poradzimy
OdpowiedzUsuńPuchate z Ciepłym wysyłam. A ja sobie gwiazdki szydełkuje i skarpety robie.
Ula, "co ma być,to będzie" - bardzo mądre słowa.
UsuńRóbmy,co, powinniśmy, czyli stosujmy się do zaleceń odpowiednich służb i niech Opaczność albo jakiś inny dobry duch niech nad nami czuwa.
ps. ja też mam w domu co robić dzięki moim papierkom;))).
Pozdrawiam serdecznie.
Cieszę się, że jesteś i zdrowie idzie ku dobremu.Na wiele rzeczy nie mamy wpływu.Moja mama była na przymusowych pracach w Niemczech jako młoda dziewczyna i jakoś przeżyła głód, bombardowania i inne straszne rzeczy.Zyczę zdrowia dużo.
OdpowiedzUsuńIro Droga, właśnie chodzi o to, aby zachowywać się tak, by przeżyć.
UsuńBo durnota polityczna, czy krach gospodarczy zawsze kiedyś mija.
Wszystkiego dobrego:).
Ciesze sie, ze jestes, bo brakowalo Cie tutaj... zdrowiej i dochodz do sil!
OdpowiedzUsuńLucy, serdecznie dziękuję za dobre słowa.
UsuńTobie też życzę dużo siły i aby przed Tobą były dobre dni.
Ściskam.
Podoba mi się Twoje nastawienie. A co do głodówki, która przycisnęła Cię do łóżka na kilka dni, podobno od starożytności leczono ludzie właśnie postem. Z tym że dziś można to ułagodzić kroplówkami, więc mamy lepiej.
OdpowiedzUsuńAniu, wiem, ze od czasu do czasu głodówka robi dobrze prawie każdemu.
UsuńSzkopuł był w tym, ze nawet pita woda mnie podrażniała, więc trzeba było mnie nawodnić, o odwodnienie z kolei nikomu dobrze nie zrobi. Przy okazji trzeba było podać elektrolity i coś na wzmocnienie, bo nie miałam siły zwlec się z łóżka.
Ale jest już dobrze i staram się o tym zapomnieć... i jakoś rozsądnie podchodzić do rzeczywistości, jaka nadeszła.
Pozdrawiam serdecznie.
Cieszę się, że dochodzisz do siebie, i mysli Twoje wokół własnego dobrostanu Ci chodzą! Wiadomo, że mało mamy wpłuwu na to, co nasi rządzący kobinują! Musimy być ważni sami dla siebie!
OdpowiedzUsuńSerdeczności slę!
Aniu, jak się już żyje tyle lat, to się nie jedno widziało i nie jedno przeżyło.
UsuńI trochę już to życie mnie nauczyło, co ważne a na co nie warto zwracać uwagi.
A poza tym w sytuacji gdy nas izolują, to wiadomo, ze najlepiej liczyć tylko na siebie.
I życzę Tobie, jak i sobie, abyśmy nie musiały w tych trudnych czasach z żadnej pomocy korzystać.
Ściskam Cię mocno.
Wilmo, ostatecznie miałaś dobrą opiekę ze strony synowej, więc rzeczywiście lepiej Ci było dochodzić do zdrowia w swoim domu. Życzę zdrowia :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że mi zaimponowałaś! Zaglądając do ciebie obawia łam się, że ta ogólnonarodowa pandemia strachu wpędziła cię w dola, a tu proszę! Racjonalne podejście i to po takich przejściach!
OdpowiedzUsuńSzacun Wilmo. Tak trzymać!
a ja zagladalam i myslalam, ze masz blogowstret, a tutaj takie rzeczy! Ciebi kryzys ekonomiczny moze w odwłok pocałować, jedynym zadniem jest, jak mówisz, utrzymac siebie i bliskich w zdrowiu, czego Wam z calego serca zycze :***
OdpowiedzUsuńJesteś bardzo rozsądna i dzielna. I przytulaski wielkie, choć sił mi trochę brakuje (schudłam ok. 15 kg między innymi przez wredną trzustkę, która się zapaliła na ostro). Teraz, za twoim przykładem też muszę ustalic priorytety :)
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę .Takie ustalenie priorytetów pomaga:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń