Dokąd uciec od rzeczywistości?

Umyło nas, zmoczyło, zbrązowiało, napoiło spragnioną ziemię, mokre łopiany wyglądały jak zmokłe kury a osty jak zmokłe baletnice.
Starałam się w ten czas z tą mokrą przyrodą wzajemnie nie spoufalać, za to spoufalałam się z kaloryferami, kocami, herbatą i jasnym kręgiem zapalonej lampy i towarzystwem książek.
Niestety, Podróże z Herodotem Kapuścińskiego musiałam odłożyć na później, bo treść książki i  moje zrozumienie tego, jakoś nie mogły spotkać się w pół drogi.
Musiałam sięgnąć po coś lżejszego, padło na Wańkowicza i Jane Austen.


Za to po deszczach w powietrzu przestrzeń była jak kryształ, wyjrzało słoneczko i wyszłam wreszcie w plener.
Czas po temu był najwyższy, bo z niepokojem zauważyłam, że gdzieś w pobliżu czai się moja dobra znajoma - depresja i bacznie mnie obserwuje wyczekując momentu, by mnie dopaść.
Jesienny czas i okoliczności najnowszych wydarzeń jej sprzyjają, więc trzeba być czujnym.
Trochę wyciszył mnie i uspokoił fakt, ze zrezygnowałam z wyjazdu do sanatorium (po wprowadzeniu ostatnich zaostrzeń i tak bym do niego nie pojechała) i z wyjazdu na 1 listopada na groby.
Niepokoi fakt, ze lekarze w przychodni w której się leczę przestali przyjmować w gabinetach i wprowadzili teleporady, czego nie zrobili w marcu, kiedy "popłoch" był większy niż teraz.
Również poradnia Onkologiczna na Szaserów nie chce mnie jutro widzieć na wizycie, tylko będą dzwonić.
Akurat w tym przypadku to jest mi wszystko jedno, bo zazwyczaj moja wizyta była bardziej kurtuazyjna, niż lecznicza, ale jestem ciekawa, czy osobom, które np. biorą "chemię" też wizyty odwołali.

Wnuczętom skończyła się wczoraj kwarantanna, dzisiaj przyjechały do babci na obiad, zamówili sobie zupę pomidorową.
U Stasia w przedszkolu sytuacja wygląda całkiem dobrze, ani dzieci, ani panie przedszkolanki nie chorują.
Ale u Wiktorii w szkole nauczycielki się pochorowały i nie ma kto uczyć.
Ciekawa jestem jak dyrekcja rozwiąże ten problem.
Warunki do nauki są teraz dobre, bo od kiedy stacjonarnie uczą się tylko klasy 1-3 w szkole nie ma tłoku i dzieci z innych klas praktycznie się z sobą nie stykają

Mój najstarszy wnuk skończył dzisiaj 23 lata.
A przecież tak niedawno to z nim jeździliśmy do Ogrodu Botanicznego i do lasu, to z nim, bawiąc się w Tarzana i Jane, łaziłam po drzewach...
Tak szybko się te dzieci starzeją😉

Skończyłam przerabiać pomidory na przecier.
Zgromadziłam w słoikach lato, pachnące, pełne słońca owoce i warzywa śpią słoikach lub w lodówkowej Arktyce, mięta i majeranek ususzone.
Pożegnałam odlatujące ptaki, cieplejsze ubrania zostały wyciągnięte, i tu by mi pasowało napisać, ze mieszkanie otuliło się ciepłem kominka, ale muszę napisać – ciepłem kaloryferów.
Jest wieczór, piję gorącą herbatę imbirową, jest cicho, ciepło, przytulnie.
Lubię jesienno zimowe wieczory, które zmrokiem pokrywają wszelkie niegodziwości świata i moje niepokoje, wieczorem czuję się spokojnie i bezpiecznie.



Komentarze

  1. Na którą z książek Jane padło? Uwielbiam wszystkie, ale "Dumę i uprzedzenie" najbardziej. Też uciekamy w plenery i zgadzam się, że dzieci za szybko się starzeją! Jesień wycisza, po szaleństwie lata takie chwile przy książce i herbacie uspokajają. Choć w tym roku jakoś o ten spokój ducha trudniej. Zdrówka dla Ciebie i rodziny, pozdrawiamy 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myszko, padło na Mansfield Park, ale tylko dlatego, ze książka leżała najbliżej.
      Ale już następną jest Duma i uprzedzenie. I po kolei będę czytała wszystkie książki tej autorki, jakie mam w domu. A mam ich sporo.
      U nas od kilku dni ładna pogoda, a jak świeci słońce i to i na duszy człowiekowi lżej.
      Ściskam Was mocno:).

      Usuń
  2. Ostatnio nie mam czasu na czytanie, cały czas nie ma mnie w domu, właściwie każdy wolny czas spędzam w lesie. Na przyjemnościach albo na robocie. A napożyczałam książek i kto to przeczyta żeby oddać? ;P

    Poranne mgły wyciągają mnie na spacery z aparatem, potem słońce w ciągu dnia robi dokładnie to samo. Napawam się moją ulubioną porą roku i odcinam się na coraz dłużej od internetu, bo mam już dość tego hejtu, nienawiści i wulgaryzmów jakie ludzie wypisują teraz na swoich profilach.

    Na groby nie idę. Z rozsądku i przekonań. Moim zmarłym bliskim to nie pomoże, a ja nie wybieram się do nich w najbliższym czasie...

    Znajomi i rodzina mają duże kłopoty ze zdalnym nauczaniem. Muszą zwalniać się z prac, nie ma kto z dzieciakami zostawać. I taka niewinna myśl przepływa za każdym razem kiedy ktoś się skarży – dobrze, że jestem wolna od tego kłopotu, to nie jest dobry czas na macierzyństwo. Zbyt popaprany jest teraz ten świat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu Kochana, obecne czasy są faktycznie parszywe i to nie tylko za przyczyną koranowirusa, ale za przyczyną ludzi.
      Nie wiem co się z nimi porobiło.
      Czas stanu wojennego też był trudny, ale ludzie sobie pomagali a nie skakali sobie do gardeł jak teraz.
      Moje pokolenie do innego życia jest przyzwyczajone, pracowaliśmy ciężko, ale mieliśmy wokoło siebie normalność i dużo życzliwości.

      Usuń
    2. Widziałam wczoraj taki mural na kamienicy: "jesteśmy razem czy każdy osobno?"

      Usuń
  3. Powodzenia.i dużo zdrowia. Depresja uwielbia jesienne deszcze. Wiem to z autopsji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobieto, na razie jest słoneczna pogoda, więc i samopoczucie jest dużo lepsze, ale wszak listopad ma swoje prawa i pewnie szybko znowu zapłacze deszczem.

      Usuń
  4. "Podróże z Herodotem" uwielbiam. Ostatnio właśnie myślałam, że czas wrócić do niej, chociaż do fragmentów. Czasami też tak mam, że jakaś książka musi odczekać jakiś czas, bo w danym momencie jej
    nie czuję. "Małe życie" zaczęłam i zerka na mnie odłożone na półkę. Na groby rodziców wybiorę się jutro bardzo wcześnie, posprzątam, zapalę świeczkę. A na jesienne barwy nie mogę się popatrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elaj, właśnie te jesienne kolory i słoneczko, które od czasu do czasu wyjrzy zza chmur ciągną mnie za uszy w górę z tej beznadziei, która się ostatnio wokół dzieje.
      Groby moich bliskich odwiedził brat, który mieszka w pobliżu, więc są zaopiekowane, ale
      bardzo chciałabym być tam osobiście...

      Usuń
  5. Jesień ma swoje dodatnie strony, pod kocem poleżeć, cudne kolory jak trochę słońca jest.Mnie dopadł lekki ból gardła a może to migdał.Dzisuaj jeszcze kapustą do kiszenia.Lezy w wanience i się przegryza, potem ślubny będzie ubijał do garnka , miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urszula, pod kocykiem przyjemnie, ale czasem trzeba wyjść za drzwi mieszkania a tu leje za kołnierz i dmucha w oczy...;)))
      Kapustę przez całą zimę. Ładuję ją w słoiki i jak jest już końcówka ostatniego, to kiszę następną porcje.
      Dobrego nowego tygodnia.

      Usuń
  6. Dopieszczaj się kocykiem, herbatką, spokojnością! Odgoń przykre myśli, poczytaj coś lekkiego! I o Zdrowie dbaj, bo mamy je tylko jedno!
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tiaa, o tę spokojność najtrudniej.
      To bardzo deficytowy towar;)))

      Usuń
  7. Zanim przeczytałam Twój wpis, nie mogłam oderwać oczu od pięknego jesiennego zdjęcia.
    Dni krótkie, mało słoneczka, nie wpływa dobrze na nasze samopoczucie. Przyjemnie pod kocykiem z lekką lekturą. Zdrówka życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podróżniczko, to zdjęcie jest z Łazienek z ubiegłego roku.
      Jakoś trzeba będzie tę jesień przetrwać, najgorszy będzie listopad, bo w grudniu to już człowiek zaczyna żyć przygotowaniem do świąt.

      Usuń
  8. Wilmo kochana, z toksycznymi osobami/istotami/tworami należy zerwać wszelkie kontakty, niech więc pani D. się od Ciebie od...tenteguje raz na zawsze. Ciepełko, herbatka, książka, kocyk - to jak najbardziej wskazane na obecną porę. I jeszcze spacery póki słońce świeci i ozłaca świat swym blaskiem. Wpis piękny a zdjęcie - to już w ogóle cudne!
    A z tymi dziećmi - to całkiem nie wiem jak to jest, porobiły się takie "duże" a dopiero były rozkosznymi szkrabami, jedynie Calineczkę jeszcze mam na osłodę. Ale i ona już na etapie: "ja siama, poladzę siobie, dam ladę, potlafię" :))))
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, pani D. jest bardzo przebiegła i nie da się tak łatwo zerwać z nią kontaktów;)))
      Calineczka będzie miała jeszcze kilka etapów.
      Każdy z tych etapów rozwoju jest słodki, rozbrajający i cieszący nas bardzo, ale i tak zawsze będziemy mieć przed oczami obraz małego berbecia, której potrzebował naszej opieki.
      Przynajmniej ja tak mam w stosunku do wnucząt, bo nie przypominam sobie, bym miała tak w stosunku do własnych dzieci.
      Sciskam:).

      Usuń
  9. Pogody ducha Ci życzę, piękne zdjęcie nam tu prezentujesz.
    Czas leci jak szalony, moje dzieci coraz starsze, a my wciąż tacy sami chciałoby się napisać, ale to nieprawda. Niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimko, dziękuję za miłe słowa o moim zdjęciu.
      Fotografia jest moim hobby, zaraz po scrapbookingu.
      Teraz, kiedy "zabawa" z papierami sprawia mi wielką frajdę rzadziej biorę aparat do ręki, ale fotografować kolory jesieni uwielbiam, bo światło jesienią (przy słonecznej pogodzie) jest wspaniałe.

      Usuń
  10. Jestem na etapie poszukiwania książki J..Austin pt. Perswazje, tak więc wkrótce przystąpię do podobnej lektury. Słyszałam, że rozpoczęte w sanatoriach turnusy trwają i kuracjusze sobie bardzo chwalą, bo nie ma tłoku i mają pojedyncze pokoje:) jednak jeśli miałabyś okupić pobyt strachem i niemocą, to lepiej, że zostałaś w domu.
    Spokojności i zdrowia życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piranio, jednoosobowy pokój to ja mam za każdym moim pobytem w sanatorium, bo tylko taką opcję wykupuję.
      Jakoś sobie nie wyobrażam obecnie (bo kiedy byłam młoda, to mi nie bardzo przeszkadzało), ze mieszkam z obcą osobą w jednym pokoju, korzystam z jednej łazienki itd.
      Pobyt w sanatorium, oprócz rehabilitacji, ma być wypoczynkiem. A jak tu odpoczywać z kimś, kto mam inne przyzwyczajenia, rytm dnia, sposób zachowania.
      Ja miałam jechać od 15 listopada, więc nawet gdybym nie odwołała swojego pobytu, to tak bym nie pojechała, bo zarządzili, jak zarządzili;).

      Usuń
  11. Piekny czas, pomimo wszelkich niegodziwosci swiata, wlasny swiat zamkniety we wlasnych czterech scianach, pilnujmy go zazdrosnie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, Lucy, trzeba sobie stworzyć mikroświat z osób najbliższych, a z resztą otoczenia mieć styczność wtedy, kiedy zachodzi taka konieczność.
      I nie mam tu na myśli tylko spotkań i kontaktów podczas np zakupów, kontaktów służbowych, wyjść do urzędów czy kontaktów ze służbą zdrowia, ale również w sensie mentalnym, zbudować sobie "mur ochronny" i nie słuchać chrzanienia pożal się Boże polityków i duchownych. Szczególnie jak się mieszka w Polsce

      Usuń
  12. Mnie też córka przyniosła ze szkolnej biblioteki zapas książek, bo do mojej nie chcę się wybierać. Przepędzaj złe myśli, jesienny krajobraz jest piękny, dzieci rosną / za szybko, to prawda/ jest wiele powodów do radości. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elizo, a zatem wykorzystujmy czas ponurej jesieni na lekturę;))).
      Tak po prawdzie, to mnie się właśnie najlepiej czyta jesienią i zimą.
      Wiosna i lato woła w plener i jakoś wtedy mi lektura nie podchodzi;).

      Usuń

Prześlij komentarz