Katar - śmiertelna choroba*- ...

Niby idzie ku lepszemu.
Kaszel mnie już nie męczy, katar też już prawie na końcówce.
Ale siły mnie opuściły zupełnie, wystarczy, ze zaścielę pościel, zakrzątnę się szybciej (wolno nie potrafię) i już tchu nie mogę złapać i siódme poty mnie zlewają.
Ponadto jestem podminowana i cięgle zdenerwowana, bo chciałoby się wreszcie zacząć coś robić, a człowiek jak siebie ogarnie, to jest już zmęczony.
Oglądanie filmów zaczyna mnie wkurzać, a czytanie książek denerwować.
I nie ma jak rozładować frustracji i wściekłości, bo jak?
Najlepiej byłoby wydrzeć się na Ślubnego…
No ale Ślubny poczęstował się mikrobem ode mnie i też zachorował.
I jak tu wrzeszczeć na chorego?;)))
A w dodatku wiecie jak mężczyzna choruje (czytaj - przechodzi katar).
Boli cię co? Masz temperaturę? – pytam.
Nie, odpowiada.
Leży i jęczy – ten katar mnie zamęczy, zadusi, to już są moje ostatnie godziny, pamiętaj, czapka oficerska ma być na trumnie, msza ma być gregoriańska a na grobie posadź mi orchidee – no może nie dosłownie, ale w tym sensie;)))
Męski katar uszkadza chyba jakieś zwoje w mózgu, bowiem Ślubny każde zdanie rozpoczyna od NIE (nie wiem gdzie jest lekarstwo, nie mogę dosięgnąć pilota, nie potrafię poprawić sobie poduszki, nie mogę wstać i zrobić sobie herbaty…)
Na razie kiwam tylko na to głową, ale jak to potrwa jeszcze kilka dni, to nie odpowiadam za siebie i pogrzeb może sobie wykrakać;).
Tydzień temu mnie męczył katar.
Fakt – zalegałam.
Ale obiad był ugotowany i wszystko, co do mnie należy – zrobione, nie jęczałam, no chyba tyle ile Wam w poprzednim wpisie;))).

* - która atakuje wyłącznie mężczyzn.


 

Komentarze

  1. A trzeba było udawać chorobę! Wtedy nie musiała byś skakać wokół małża!
    Wiem, wiem - obowiazek przede wszystkim! Ale po co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fusilko, tak, obowiązek przede wszystkim.
      A po co? - Bo tak zostałam nauczona.
      Poza tym to skakanie wokół małża to jest na tyle, na ile sama uznam za stosowne.
      Najbardziej wkurza mnie jego jojczenie.

      Usuń
  2. Oj, delikatni niektórzy panowie. Fuscilka dobrze radzi. Pamiętaj na drugi raz kiedy dopadnie Cię katar ( broń Boże coś poważnego ). Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podróżniczko, to sobie na to "udawanie" choroby sporo poczekam, bo katar łapie mnie przeciętnie co pięć lat;))).
      Pozdrawiam serdecznie:).

      Usuń
  3. Kobieta się na blogu wyjęczy, ale co ma do zrobienia to zrobi. I to sama. Większość panów wykorzysta katar by inni nad nim skakali. Choć są wyjątki. Mój przy 38 stC malował ściany, katar mu nie straszny i jedynie silny ból głowy skłoni go do marudzenia. Ale kogo by nie skłonił;) Wytrwałości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myszko, masz szczęście, trafił Ci się wyjątkowy egzemplarz:).

      Usuń
  4. Różnie to bywa z tymi ślubnymi ,mój jest i tak osobą chorą ale przy Katarze, gorączce, grypie ciężko go do łóżka zagonic bo on taki bohater.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urszula, bo człowiek, który wie, co to jest prawdziwa choroba, to zazwyczaj infekcje i przeziębienia ignoruje.
      I to też jest źle, bo skoro jest już gorączka, to znaczy, ze nie powinno się tego ignorować.

      Usuń
  5. U mężczyzn katar i gorączka 37,2 to już ciężki stan chorobowy i każdy kto twierdzi inaczej to nie ma serca i współczucia dla chorującego. A może faktycznie oni tak to odczuwają?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elaj, bardzo możliwe, ze ród męski jest bardzo delikatny i subtelny.
      W takim razie natura wiedziała co robi, kiedy nie obdarzyła ich możliwością rodzenia dzieci, bo ludzkość by wyginęła bardzo szybko;))).

      Usuń
  6. Przecież wiadomo, że jak facet ma katar to umiera, a kobieta z gorączką idzie do pracy, zajmuje się dziećmi, wszelkie obowiązki domowe wykonuje. Przynajmniej przed covidem tak było i za moich młodych lat...
    Zdrówka i siły!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Aniu, wiem, wiem...
      Ileż to razy człowiek ledwo stał na nogach a jechał do pracy, po pracy łykało się jakiś proszek wracało do domu, robiąc po drodze zakupy, karmiło się rodzinę, gotowało się obiad na drugi dzień...
      Teraz się zastanawiam, dlaczego się człowiek tak nie oszczędzał?;).

      Usuń
  7. Mój mąż jest zdecydowanie pod tym względem nietypowy, jeśli w ogóle choruje, to krótko i 'po cichu', nie lubi zamieszania; ale żeby nie było za idealnie, to kiedy ja sie źle czułam, przyjmował postawę "ty się o mnie nie martw, poradze sobie' i musiałam go dopiero nauczyc, że tu nie tylko o niego chodzi, trzeba się zajać tez mną, dla odmiany:) na szczęście okazał sie pojetny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ikroopko, piszesz o swoim mężu "na szczęście okazał się pojętny" - a ja myślę, że po prostu chciał się nauczyć i dlatego mu to tak szybko poszło.
      Ale jeżeli ktoś sobie z góry założy, że "nie potrafi i koniec", to szkoda rzucać słowa na wiatr.

      Usuń
    2. Wilmo, na pewno masz rację, ale też trochę się napracowałam nad zmianą postawy wyniesionej z domu... (co nie przeszkadza mi lubić moją teściową, ale 😉)

      Usuń
  8. a ja jak mam 37,2 to umieram, normalnie mam zawsze 35,00, wiec juz 36 z kreskami, to katastrofa jest, ale ja umieram po cichutku i NIENAWIDZE, jak mnie ktos pyta jak sie czuje i wyobraz sobie, ze mój Misiek tez tak ma, ale to go musi totalnie zwalic z nóg, on jak ma katar, to nawet kropli do nosa nie uzywa, a jak kicha, to wina "cos tu lata w powieczu"😂😂😂

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz