Niech się święci...

Dziś 1 Maja.
Z pewną nostalgią wspominam dawne święta pierwszomajowe.
Z wyjątkiem kilku przypadków, kiedy to wbrew mojej woli musiałam w pochodzie pierwszomajowym uczestniczyć.
Zdarzył mi się tez pewien incydent związany ze świętowaniem 1Maja, który miał dla mnie przykre konsekwencje.
Pracowałam wtedy w jednej z centralnych instytucji państwowych.
W trakcie pochodu przełożony i koledzy poprosili mnie abym wzięła udział w składaniu wieńca przed Grobem Nieznanego Żołnierza.
Nie widziałam w tym nic nagannego wiec się zgodziłam.
W porę nie skojarzyłam faktu, ze jest to wieniec od działającej u nas komórki PZPR.
Po kilku dniach zgłosił się do mnie sekretarz POP abym podpisała deklaracje o chęci wstąpienia do partii.
Z ramienia tej organizacji składałam przecież wieniec.
Widzieli mnie koledzy, mało tego – cała Polska bo była transmisja w TV, więc wszystko jasne – swoim uczestnictwem w delegacji składającej wieniec wyraziłam ponoć chęć i wolę.
Tłumaczenie, że żadnej woli i chęci (a co najwyżej głupotę) nie wyraziłam nic nie pomogło.
Byli bardzo nachalni i musiałam zmienić pracę.
Ale jak to się mówi „nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło” – z nowej pracy byłam bardzo zadowolona.

Generalnie lubiłam pochody pierwszomajowe.
Również dlatego, ze bardzo lubiły je moje dzieci i często ze mną w nich uczestniczyły.
Pamiętam jak bardzo dzieci czuły się ważne, kiedy mogly ze mną maszerować, wymachiwać chorągiewkami, machać rączkami.
Po pochodzie organizowany był przez zakład pracy zawsze jakiś piknik.
My, dorośli bawiliśmy się znakomicie a dla dzieci to tez była wielka frajda.

Bywały też  „pierwsze maje”, kiedy nie uczestniczyłam w pochodzie.
Wtedy wykorzystywałam ten dzień jak na  Święto Pracy przystało.
Myłam okna, sprzątałam, odrabiałam wszelkie zaległości jakie się w trakcie dni roboczych uzbierały.

A dzisiaj?
Dzisiaj też spędziłam przedpołudnie pierwszo majowe bardzo pracowicie – w kuchni.
Było spotkanie rodzinne, więc chciałam najbliższych trochę porozpieszczać kulinarnie.
A wieczór po raz pierwszy od dość dawna mam wolny, więc odpoczynkiem świętuję dzisiejsze Święto;).

 



Komentarze

  1. W moich okolicach grad strzaskał wszystkie kwiaty na kwitnących drzewkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobieto, u nas kwiaty na drzewach pozostały, ale jak dalej nie popada, to zawiązki owoców opadną, bo zaschną.
      I będzie tak jak u Was:(.

      Usuń
  2. Aż tak cisnęli, że musiałaś pracę zmienić? Musiało być nieźle...
    Te krzaczory z czerwonymi kwiatami to moje ulubione. ^_^
    Mój 1 maj wyjątkowo był spędzony w domu. Ale przyjemnie i nader twórczo. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, nie wiesz jakie to były czasy. PZPR było partią przewodnią.
      Ale tamte czasy miał także wiele plusów, np. pracę można było zmieniać, kiedy się chciało, bo praca czekała na ludzi.
      Nie to co teraz, jak nie masz układów (tzn. jak nie jesteś nasz, to nie pracujesz).
      Te krzaczory to pigwowiec, na jesieni mają owoce podobne do małych jabłuszek, można z nich robić pyszne nalewki, lub syropy do herbaty.

      Usuń
  3. I chyba ta ostatnia forma najlepsza. Na obecne pochody jakoś strach iść..
    Do zobaczenia jutro :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myszo, dziękuję za pięknie spędzony czas:).
      Takich spotkań życzę sobie więcej;))).

      Usuń
  4. Były kiermasze przy okazji majowego święta, imprezy plenerowe, zawsze do południa ładna pogoda, jednym słowem było wesoło i mile wspominam te chwile. Teraz - jak Mysza mówi - strach iść, bo nie wiadomo, który akurat marsz/pochód się przetoczy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie Aniu, kiedyś jedni szli na pochód z przekonania, inni, bo im kazali, ale wszyscy miło i bezpieczne ten czas spędzali.
      A dzisiejsze czasy?
      Sama to bym jeszcze poszła, ale żeby zabierać na nie dzieci, to bym się nie odważyła...

      Usuń
  5. Nieprzyjemna sytuacja - można powiedzieć, ze Ciebie wrobili. Nie przyjemnie i nie wesoło. Nie poważnie. Tyle dobrego, że wyszło na dobrze - widocznie tak musiało być...

    A ostatnia forma spędzania tego czasu również przyjemna... z rodziną i wieczorem tylko dla siebie. Przyjemnie bo jak wspomniała mysza teraz na pochodach bywa różnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ervisha, no wrobili, ale wtedy sekretarze POP chwytali się różnych form nacisku.
      Człowiek o tym wiedział był do tego przyzwyczajany, jak było za bardzo niewygodnie, to się zmieniało pracę, która wtedy na ludzi czekała.
      Mimo, ze zdarzały mi się w tych czasach różne okoliczności, np. za opowiadania kawałów antyradzieckich, w ósmym miesiącu ciąży byłam wożona na przesłuchania, ze świeceniem w oczy i innymi szykanami, ja na tamte czasy nie narzekam tak bardzo jak inni.
      Patrząc bowiem z dzisiejszej perspektywy - służba zdrowia była wówczas na dużo wyższym poziomie i nie tak zdegenerowana jak teraz, podobnie było ze szkolnictwem.
      I ludzie byli bardziej ludzcy.

      Usuń
    2. A to nie jest czasem niezgodne z prawem? Chociaż i prawo ludzie lubią naginać. Nieprzyjemne są takie sytuacje i na prawdę nie powinny mieć miejsca. To nie jest ani przyjemne ani właściwe.
      Odnośnie szkolnictwa i służby zdrowia to wiem z opowieści rodziców, że było inaczej - lepiej. Teraz człowiek prędzej zaśnie snem wieczystym nić doczeka się wizyty u lekarza. Ja nie wiem dlaczego menatlnosć i wrążliwość ludzka zaginęła. Czego potrzeba aby to się zmieniło?

      Usuń
    3. Ervisha, jesteś już dużą dziewczynką i powinnaś wiedzieć, ze ten ma prawo, kto ma władzę.
      Było się do tego przyzwyczajonym, każdy wiedział, że za wyskoki wobec władz będzie musiał tak, czy inaczej odpowiadać.
      Mimo to, żyło się lepiej niż teraz, bo jak już pisałam ludzie byli lepsi.
      " Czego potrzeba aby to się zmieniło?" - jeżeli Rodzice nie zaczną swych dzieci wychowywać, a nie chować, to się nie zmieni.
      Bo wyhodowano pokolenie, któremu się wszystko należy, nie dając nic w zamian.

      Usuń
    4. Ale są też prawa człowieka, godności a takie zachowania to jednak oszukiwanie jakby nie było. Ale teraz takie jest życie - nie jest uczciwe i ludzie tacy nie są. Jednak jak mówisz żyło się lepiej... rodzice i wychowywanie to też cięzki temat. Odnoszę wrażenie, że obecnie większość dzieci wychowuje internet i nowinki technologiczne a rodzice zwracają uwagę jak dochodzi do jakiś nieprzyjemnych sytuacji. Oczywiście nie wszyscy ale teraz dużo osób idzie na łatwiznę. I masz rację - wychować trzeba. Bo jak rodzice nie wychowaja to kto?

      Usuń
  6. dzisiaj 2-go maja ma urodziny Królewiczek, juz ósme jak ten czas leeeeeci :) i wiesz co? Twoje zjecia na tym blogu zyskaly o piecset procent na urodzie ... i wiesz co jeszcze? zeby miec wglad na biezaco, na ulubione blogi, musialam jednak zalozyc bloga https://fotymargieski.blogspot.com ... co do 1go maja, to po 31 latach zycia tutaj, jedynie ze 100% bez podatku, dodatkowego zarobku, mnie sie kojarzy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Królewiczkowi sto lat i myszkę od cioci wilmy:).
      I bardzo dobrze, ze Cię "zmusili" do założenia konta tutaj, nie musisz się zbyt często udzielać, ale dobrze, ze jest miejsc, gdzie można wymienić myśli, lub zostawić jakąś wiadomość.

      Usuń
  7. Za mną w pracy dyrektor ( sekretarz POP ) ciągle łaził i namawiał na wstąpienie do partii. Oparłam się. Pamiętam, śniegowy 1 maja, dzieci z chorągiewkami pokrytymi śniegiem. Dobrze, że te czasy już minęły. Nikt nie lubi przymusu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pensioner, takie to były czasy, przeszłam wtedy dużo, ale mimo to potrafię spojrzeć na minione czasy obiektywnie i dostrzec w nich dużo dobrego, którego nie dostrzegam obecnie.

      Usuń
  8. A wiesz że też mnie nostalgia i dobre wspomnienie ogarneło? było tak swojsko,po pochodzie ludzie się spotykali.Jako dziecko bardzo cieszyłam się mogąc iść z tatem w pochodzie z kwiatkiem z bibułki, w szkole średniej juz mniej bo trzeba było w dresie iść (koszykówka) i z piłką,jakies układy przed trybuną honorową powyginać, w pracy szło się z całym zakładem.Główny ksiegowy urywał nam pieniązki z premii za bilans( to nie było akurat fajne) jak się nie poszło.I taka ciekawostka z domu,zawsze w ten dzień były ziemniaki w łupinkach i kawałek masła i zsiadłe mleko,jakie to było dobre.Tez kusili mnie do partii ale im się nie udało.Tato chcąc być brygadzistą musiał zasilić te szeregi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, Urszula, mimo że się miało swoje zdanie o ówczesnym systemie, to jak już się na ten pochód poszło, to zabierało się z sobą dzieci, bo po pochodzie ludzie się spotykali i był tak miło, prawie rodzinnie.
      Teraz o takich klimatach to można tylko pomarzyć, ludzie są chyba teraz inni...jacyś bardziej zamknięci, skupieni tylko na sobie...

      Usuń
  9. Pamiętam te pochody i nawet podobały mi się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ira, bywało sympatycznie.
      Gdyby ludzi do nich nie zmuszali, to frekwencja tez zapewne nie byłaby mniejsza, a ludzie byliby bardziej zadowoleni.
      Bo wiadomo, jak tu ktoś napisał - przymusu nikt nie lubi.

      Usuń
  10. To ja widzę, będę wyjątkiem. Bo mnie obchody 1 maja w przeszłości , kojarzą się tylko z przymusem. Nienawidziłam tego. Zarówno w szkole jak i w pracy. Szczególnie w pracy. Często trzeba było podpisać listę obecności i na ten moment się stawiałam, a przy pierwszej okazji opuszczałam szeregi . Żadne tam pikniki ani jarmarki nie zacheciły mnie do uczestnictwa. Później, jak już nie było przymusu, parę razy poszłam. Z własnej woli:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piranio, u mnie było tak - w zależności od zakładu pracy i zżycia się z współpracownikami - szłam na pochód albo "dobrowolnie", albo pod ostrym przymusem.
      "Dobrowolnie", to sowo nieadekwatne, bo jak było dosłownie dobrowolnie, to siedziałam w domu i nadrabiałam zaległości w pracach domowych.
      Z własnej woli nie poszłam nigdy, bo to nie była moja bajka, ale aby wtedy jako tako przeżyć, trzeba się było jako tako do systemu "dostosować".
      Dostosować - tzn. czasem przyjąć warunki jakie narzucał system, ale gdy się nie dało tego zrobić, bo by się człowiek "zeszmacił", wtedy się fikało nawet za cenę zwolnienia z pracy z wilczym biletem.

      Usuń
  11. Że też musiał ci się taki incydent przydarzyć,ale takie były czasy. Ja pochody pierwszomajowe z młodości wspominam dobrze. Po pochodzie były jakieś występy dzieci, koncerty orkiestr dętych, potem zabawa taneczna i najważniejsze że ja byłam młoda.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz