Równanoc...


Zrównał się dzień z nocą, czyli nastąpiła równonoc.
Po nim noc staje się dłuższa od dnia – wg. dawnych wierzeń, ciemność zwycięży jasność, lato odchodzi…
Dziwne było w tym roku, w czerwcu nas wyprażyło, a w lipcu i sierpniu różnie z tym bywało, jednak nie było dla nas zbyt łaskawe.
Liczyłam na piękną polską jesień – jak na razie efekt jest taki, ze temperatura sprawiła, iż w domach włączono ogrzewanie centralne.

 A co u mnie?
Samopoczucie mam takie jak pogoda za oknem, czyli raz lepiej a raz gorzej.
Z depresją się już uporałam, ale sprawy urologiczne mi nie odpuszczają.
Lekarz, u którego zawsze robię USG zapisał mnie na badanie dopiero na początek listopada.
Do dobrych lekarzy prywatnych kolejki są prawie takie jak na NFZ – to jest tragiczne, bo obrazuje jak mało jest lekarzy „dobrych” - czytaj normalnych, takich, jakimi lekarze  powinni być).
Zrobiłam więc USG w renomowanej przychodni.
Nerka czysta, nic nie widać (zatem skąd ataki kolki nerkowej?).
Badanie trwało ok. 5 min.
Lekarz u którego zawsze USG robię ogląda moją jamę brzuszną i nerkę ok. pół godziny (dwadzieścia minut z pełnym pęcherzem i dziesięć minut z opróżnionym pęcherzem).
Te badania robię już od lat i wiem, ze trzeba dobrze pacjenta pogimnastykować i poukładać w różnych dziwnych pozycjach, by dostrzec w nerce najmniejszy złóg.
W pięciominutowym badaniu można dostrzec tylko złóg wielki jak złotówa – taki złóg świeci jak żarówka 100 watowa i nawet przy pobieżnym badaniu go widać.
I jak tu w takich okolicznościach mieć dobre samopoczucie?.

Powinnam pojechać do Konika na cmentarz dla zwierząt.
Zbliżają się Zwierzęce Zaduszki czyli Dzień Pamięci o Zmarłych Zwierzętach.
Byliśmy tam ze ślubnym niedawno, ale trzeba pojechać ponownie, zagrabić liście i uporządkować miejsce spoczynku Pichandry i Bandyty.
Może jutro – jednak boję się na dłużej ruszać z domu, bo kiedy łapie mnie znienacka kolka nerkowa, to wtedy żeby sobie ulżyć w bólu przyjmuję różne dziwne pozy, a na cmentarzu to trochę trudno;).
Dwa lata temu, właśnie w lesie przy tym cmentarzu, kiedy to przy fotografowaniu grzybów złapała mnie rwa kulszowa przez pół godziny „ćwiczyłam” asanę „pies z głową w dół”, bo nie potrafiłam się podnieść z przysiadu i stanąć normalnie na nogi;(.
Nie chciałabym już drugi raz robić z lasu Fitness Club.
 
A poza tym?
Dostałam 2 kg owoców pigwowca, pokroiłam, zasypałam cukrem i niech stoi.
Jak puści sok zleję go do butelki, będzie do herbaty a pokrojone owoce wyrzucę.
Nie mam już ochoty i siły na zalewania tego wódką i robienia nalewki, bo nie ma kto już tego pić (dla nas mam jeszcze pigwówkę z ubiegłych lat).
Wiem, ze są chętni, którzy by nalewkę przygarnęli, ale chętni niech sobie sami nalewkę nastawią.
Zamroziłam wreszcie koperek na zimę.
Co roku tak robię. 
Dla mnie mrożony koperek jest bardziej pachnący i aromatyczny niż ten świeży, kupowany zimą, zapakowany w celofan.
Podobnie robię z natką pietruszki.
Majeranek mam też ususzony i otarty
Nie udało mi się tylko w tym roku zamrozić lubczyku do rosołu.
W połowie tygodnia zabiorę się (jak mnie kolka nie złapie) za przetwarzanie pomidorów (tylko ketchup i przecier).  

I tak nudnie i prozaicznie płynie mi dzień za dniem.
Dziwnie rozkojarzona jestem, nawet ksiązki nie potrafię czytać tylko przeglądam te durne, kolorowe czasopisma które mówią mi jak powinnam wyglądać tej jesieni, co powinnam kupić, jak się ubrać.
Mocy sprawczej te piśmidła nie posiadają, bo pod ich wpływem nie poleciałam na szoping, ale …zmieniłam kolor włosów.
Dość radykalnie, z koloru blond na blond miedziany..
Podoba mi się i nawet na chwilę poprawiło mi humor.
Ale tylko na chwilęL



Komentarze

  1. Bardzo jestem ciekawa Twego nowego emplua! :-)))
    Myślę, że to dobry wybór!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zwierzęce Zaduszki? Nic o tym nie słyszałam chociaż słyszałam o takim cmentarzy dla zwierząt... Jesień... jeszcze przyjdzie ta piękna, złota ale trzeba poczekać.... cierpliwości ;)
    Moja Mama też mrozi koperek na zimę - do ziemniaczków :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mrożę koperek, natkę pietruszki i co tam tylko nam działkowego od teściowej czy znajomych skapnie. Takie niesypane to dla nas skarb na zimę. Pigwę mój tata chętnie by przygarnął, robi nalewki z różnych owoców. Niech Ci te nerki zdrowieją i nie daj się jesiennym nastrojom. A fitness na cmentarzu myślę, że by nikomu nie przeszkadzał, grunt żebyś stanęła na nogi 🙂

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas w tym roku bez pigwy, a winogron tyle tez mamy, ze chyba zaczen robic wino (zart! Wole rozdac owoce).
    Kolka faktycznie nieciekawa, choc do opanowania farmakologicznie, ale co lekarz ma w planie ze zlogami?
    Wyglada na to, ze w tym roku nie jedziesz do sanatorium w listopadzie, bo nic nie wspominasz? Czy cos przegapilam?

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli chodzi o zdrowie to pocieszę Cię, że też mam problemy. I powoli godzę się z tym, że lepiej to już nigdy nie będzie, żeby tylko nie było gorzej.
    A jeśli chodzi o jesień - to dzisiaj znowu w stolicy piękne słońce.
    Wszystkiego dobrego Wilmo.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja znajoma trzyma pigwę w słoikach i jak puści sok pasteryzuje i owoce są w tym pyszne, moja starsza córka miała okazję wypróbować.Zamrozilam koper i pietruszkę, część ususzylam.Tez słyszałam o zwierzęcym cmentarzu, ale nie widziałam w realu, zdrówka dużo .

    OdpowiedzUsuń
  7. Też nie wiedziałam o zwierzęcych zaduszkach, dni są jakieś szare u nas, ale życzę Ci słoneczka i zdrówka .

    OdpowiedzUsuń
  8. A wiesz Wilmo, że jakaś małpa ukradła płotki z grobiku Browcia na cmentarzu w Koniku? Kupiliśmy w Leroy takie niskie płotki i ogrodziliśmy cały grobik. Mały pojechał niedawno i nie było! Zwykłe świństwo!

    OdpowiedzUsuń
  9. Czerwiec ledwo przeżyłam, lato zaczęło się tak wcześnie i gwałtownie, że bałam się, iż w tym roku będzie apokaliptyczna susza (zeszłoroczna dała Szwajcarom w kość). Wszak teraz miała dużo miejsca w kalendarzu, by się na dobre rozgościć. Całe dwa miesiące.
    A jednak nie zjawiła się – padało i to często na przemian z upałami.
    Teraz wreszcie poczułam się bezpiecznie. Zaniosłam wentylator do piwnicy, już wiem, że tak rześko pozostanie. Lubie jesienne powietrze.
    Jak robisz ketchup? Smakuje on jak taki ze sklepu? Mnie zawsze wychodził bardziej jak pomidorowa-krem, czyli bardziej zupa niż coś, czym można by polać kanapkę lub frytki.
    A jednak w jakimś stopniu te piśmidła moc sprawcza mają.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cóz napisać, zdrówka życzę, ono najważniejsze. O cmentarzach dla zwierząt słyszałam, ale o zwierzęcych zaduszkach jeszcze nie. Człowiek całe życie się uczy, ciągle odkrywa coś nowego.

    OdpowiedzUsuń
  11. Uważaj na siebie, oby żadne bóle Ci nie dokuczały!
    U nas juz więcej jesiennych kolorów a i pogoda ładna, cieplej ostatnio nocami.
    Tylko za szybko robi sie ciemno, trudno przywyknąć.

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie jesień na ten moment wygląda całkiem spoko - choć wczoraj niemiłosiernie wiało! Ale dziś jest pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Też tęsknię za złotą jesienią. Ostatnie dni to jak koniec świata, wiatr szalał, drzewa się łamały, deszcz nieustannie lał. Mam nadzieję, że będzie już tylko ładniej, bo przestało padać i nieśmiało słońce wychodzi.
    Z pismami mam tak, że obiecuję sobie, że ostatni raz je kupiłam, a potem przychodzi kolejny miesiąc i je znowu kupuję :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wilma, biedactwo, wiem coś o kolkach nerowych, oj wiem. Woda u nas taka nerkom nieprzyjazna. Piwo trzeba pić i fitolizynę. Mnie pomaga na czas jakiś. Przytulaski

    OdpowiedzUsuń
  15. Wilmo, jak samopoczucie, mało Cię w blogowisku.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wilmo! Kochana, odezwij się, jak się czujesz? Ściskam i Ciepłe z Puchatym na poprawę posyłam :)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Halo halo, jutro już listopad, z Cię nadal brak.. Tęsknimy!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz