Gdzie mój 'zen' ???;).


Pewne wydarzenia i niektóre osoby próbują mi naruszyć mój spokój i dobrostan wewnętrzny.
Np. – dzwoni mój brat by zapytać w jakie produkty ma mnie zaopatrzyć na święta, a przy okazji pyta co ja właściwie robię, bo on by się na moim miejscu zanudził na śmierć.
I zanim nie uściśli, ze chodzi mu o to, jak sobie radzę z tym, ze nie mogę wychodzić, to przyznam się, ze podniosło mi się ciśnienie.
Wiedział, że bardzo lubię spacery i że przestrzegam przepisów, więc mu wyjaśniłam, ze spacerować KIEDYŚ lubiłam, teraz mniej, a przepisów przestrzegam, ale na wszystko można znaleźć rozwiązanie. Wychodzę późno wieczorem i spacerujemy w miejscach ustronnych.
Ciśnienie mi również skacze jak słyszę od mojej synowej, że ci, co pracują z domu to mają dobrze.
Fakt, ona ze szpitala przychodzi się tylko wyspać, ale…
Ale widzę jak to „dobrze” wygląda u mojej córki.
Pracuje od godz. 7.00 do 15.00 z przerwą, kiedy da dzieciom śniadanie i drugie śniadanie.
Obiad jedzą już po 15.00 (odgrzany, ugotowany poprzedniego dnia wieczorem).
Po obiedzie są lekcje z Wiktorią i zabawa ze Stasiem, potem kolacja i po kolacji (to jest praktycznie ok. 20.00) dzieci wychodzą z ojcem na działki żeby pobiegać, bo bez ruchu kondycja im całkiem siądzie.
W opisie nie wygląda źle, prawda?
W rzeczywistości jest znacznie gorzej – oglądam to na Face Time, jak dzieci zadzwonią z jakimś pytaniem (bo mamie nie można przeszkadzać.
A więc z pokoju dzieci zrobione jest „biuro” gdzie córka pracuje i „klasa”, gdzie córka z Wiktorią przerabia lekcje.
Salono – jadalnia jest królestwem dzieci, tam (i na balkonie) spędzają prawie cały dzień.
Na stole (i pod stołem zbudowany jest namiot – to jest domek Stasia;)))
Drugi namiot zbudowany jest na kanapie – to jest domek Wiktorii;)))
Tam się dzieci bawią, kłócą a czasem nawet dochodzi do rękoczynów (tak, Staś, jak ma gorszy dzień, to uważa, ze rozstrzyganie sporu poprzez rozmowę jest stratą czasu;)))
Obecnie posiłki jadają na wyspie w kuchni.
Czasem, dzieci idą do ojca (rzadko, bo rzadko jest w domu)  wtedy córka ma spokój do pracy, dzieci mają dużo więcej miejsca do zabawy, bo mieszkanie ojca jest duże  - ale jak napisałam, dzieje się tak nie często.
Jak córka ma dyżur w pracy (co 7-8 dni ma dwa dni dyżuru w biurze) to wtedy dzieci są u nas.
Wkurza mnie Ślubny, który namolnie domaga się potraw mięsnych.
Dzisiaj usłyszałam, ze jestem Kaczyński w spódnicy, bo jako potrawę mięsną podałam sos Bolognese.
I jak tu się nudzić, kiedy czas pędzi jak szalony, nie dawno ubierało się choinkę , a już za tydzień są święta zająca.
Mieszkanie mam posprzątane na błysk, tylko w poniedziałek muszą uprać i zawiesić firany w tzw. dużym pokoju.
Od środy (bo w poniedziałek i wtorek są u nas wnuczęta) mogę myśleć co upiec i co ugotować.
Bo niby święta odwołane, i na pewno nie będę  tak „wydziwiać”jak w inne lata, ale te dwa dni powinny się jednak różnić od zwykłego weekendu.
Niby nie o to w  świętą chodzi, ale jakby tak zabrać świętom otoczkę kulinarną i zostawić tylko doznania duchowe, to jestem ciekawa ile osób by święta celebrowało?
A jutro odpoczywam i jak tylko pogoda na to pozwoli, to pakujemy się w samochód i mykniemy w „dzikie ostępy”, które odkryliśmy dwa lata temu, kiedy uciekaliśmy z miasta przed upałami.
Cena ewentualnego mandatu jest w tę "wyprawę"wliczona i zaaprobowana;).


Komentarze

  1. Czasami z Rodziną wychodzi się lepiej na zdjęciu! Ja tam nie wiem, dlaczego Twoja Synowa ma jakieś anse, ale uważam, że lepiej by pilnowała swego gniazda, a nie interesowała się innymi. Fakt odpowiedzialnej w obecnym czasie pracy, niczego nie usprawiedliwia!
    Jakby kiedyś Mój coś napomknął o mych kuchennych wyborach, to musiałby żyć o suchym chlebie, co by mu dobrze zrobiło. Rozbestwiłaś pewnie za mocno swoją drugą połówkę, a teraz albo się poddasz, albo sprawisz, że sam się będzie obsługiwał!
    3mam kciuki, by się udało!
    Trzymaj się i nie daj się!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszyscy jesteśmy poirytowani. O iskrę więc nie trudno. Następną plagą po koronawirusie będzie depresja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wilmo, mnie czas tak samo pędzi, choć niby powinien zwolnić. Święta za tydzień? Spojrzałam w kalendarz i nie dowierzam, już? Na pewno nie będę się nimi przejmować. Każdy dzień niesie obawę o zdrowie i życie, więc reszta musi zejść na dalszy plan. Ty też się nie przejmuj za bardzo. Niczym, ani świętami ani humorami połówki.
    Trzymaj się zdrowo, to najważniejsze!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pytanie czy Was w te ostępy wpuszczą.. Wczoraj chcieliśmy pospacerować i natknęliśmy się na policyjne blokady. Zakaz wstępu do lasu też już nas dopadł. Ale może tamtego miejsca jeszcze nikt, prócz Was nie zna wtedy łapcie i nikomu nie oddawajcie 🙂 Powodzenia przy wnuczkach i w kulinarnym szykowaniu Świąt. Troszkę i my pogotujemy, ale bez spinki.. Ściskam serdecznie :) 🤗

    OdpowiedzUsuń
  5. Swojego męża próbowałam jakiś czas oszukiwać wegańskimi kotletami z różnych warzyw, doprawianych przyprawami do mięsa. Na początku nie był pewien co je, w sumie wyglądało jak mielone. 😂 Gdy mu powiedziałam, zaczął być ostrożniejszy i już nie dawał się nabierać, ale zauważyłam, że niektóre kotlety naprawdę mu smakowały, lecz... i tak na talerzu kładł sobie jakąś dodatkową parówkę czy kabanosa... Nic nie poradzisz na mięsożernego faceta. 😉

    My tak nie bardzo te święta przeżywamy, raczej po prostu są wpisane w kalendarz i wliczone w życie rodzinne, które nas mija, ponieważ nie możemy teraz pojechać do Polski.
    Najważniejsze w życiu duchowym jest to, by być blisko z Bogiem przez cały rok. 💚

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja nie widzę problemu w tym aby się dostosować. Jeśli miałabym ten luksus żeby siedzieć w domu dla mojego dobra to bym siedziała. I siedzę. Oprócz pracy. Tydzien w biurze, dwa tygodnie w domu i konieczne zakupy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mogę na działkę, nie mogę na cmentarz komunalny- autobusy jeżdżą jak w soboty i niedziele, trochę to wkurzające. Z jedzeniem? ślubny lubi wszystko oby nie słodkie a ja czasami lubię kaszę mannę ,racuchy czy naleśniki,jakoś przeżyje. Co do tej zdalnej nauki to jest straszne, nauczyciele o wiele więcej mają pracy a i rodzice tez. Jakby wszystkie szkoły miały te same podręczniki to można by pięknie przez TV robić lekcje, jest jak jest.Nikomu nie zazdroszczę. Miłego weekendu .

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystko takie dziwne, nierealne, Wielkanoc za tydzien, a czlowiek jakis taki jak walniety w glowe. I widze, ze w Polsce jakos coraz triúdniej nie da sie nie zwariowac. Trzymaj sie Wilmo zdrowo, i Twoi bliscy tez.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wilmo, coraz więcej zakazów, które niestety musimy przestrzegać. Dzieci w domu nie mają teraz łatwo. Mój syn ładuje je w piękne dni do samochodu i wyjeżdża za miasto na łąki pod las. Wybiegają się z piłkami i już im lepiej. Ja też nie wytrzymuję.... Do sklepów nie chodzę, ale na krótki spacer wyszłabym, ale nie mam pieska. Pozostaje tylko balkon. Świętami się nie przejmuję, nawet nie chce mi się umyć okien. Musimy wytrwać w tym marazmie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wszyscy mamy ograniczenia i związane z nimi problemy.
    Ale nie mamy wyjścia - musimy sobie poradzić.
    Żebyśmy tylko zdrowi byli.
    Serdecznosci Wilmo :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. mnie dzisiaj udało się wyskoczyć kilkanaście km od domu (za rękawiczkami). Oczywiście bez aparatu się nie ruszam, więc mogłam przez chwilę spojrzeć na świat przez obiektyw i przywieść do domu parę kadrów:) Boże, jakie do było cudowne uczucie zobaczyć przestrzeń a nie mur sąsiada!!! :) zapraszam do mnie na wiosnę w przestrzeni:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz