Słońce ma moc!
Mimo, ze Święta spędzaliśmy w takim gronie jak zawsze, to
były one inne niż co roku.
Mnie nie chciało się za bardzo „wydziwiać” z przygotowaniem
jedzenia, Ślubny jakoś przycichł i się świętami nie ekscytował tak, jak zawsze,
córka była bardzo zmęczona, tylko dzieci cieszyły się świętami, były radosne i
pełne życia.
Ponieważ „trąbiono”, ze po świętach noszenie maseczek będzie zasadne, trzeba było maseczki nabyć.
Co prawda i syn i córka podrzucili nam po dwie maseczki,
profesjonalne, z wymiennym wkładem, ale te maseczki zostawiamy na czas, kiedy będą bardziej potrzebne, np.
kiedy trzeba będzie pójść do lekarza (do przychodni lub do szpitala).
Przypomniałam sobie, ze kiedyś, chyba w 2013 roku, kiedy wyszłam ze szpitala
do domu po nefroktomii z tymi wszystkimi rureczkami i z workiem na mocz, musiałam
sobie w domu stworzyć „gabinet zabiegowy”.
Nabyłam wtedy środki opatrunkowe i maseczki.
Zanurkowałam więc do schowka w który przechowuje się rzeczy
rzadko używane, ale które mogą się jeszcze przydać.
I BINGO!, znalazłam paczkę maseczek, ale znalazłam tam
również 1 litr
płynu do odkażania sprzętu medycznego i 1 litr Octeniseptu – oba płyny są ważne do
października 2020.
Maseczki starczą nam na zaledwie parę dni, ale odkażać to ja
teraz mogę siebie i Ślubnego a także mieszkanie solidnie.
Wczoraj, od rana coś dziwnego mnie naszło.
Chciałam być niewidzialna, niesłyszalna, po prostu mnie nie
ma.
Wzięłam książkę (Lato leśnych ludzi), koc, kilka mandarynek,
kawałek mazurka, zamknęłam się w swoim pokoju i wybyłam z tej czasoprzestrzeni.
Powiem Wam, ze takie „ nie ma mnie dla nikogo” to całkiem
miłe uczucie;).
Dzisiaj od rana zupełnie inny dzień – chce mi się wyjść, chce i się z bliska zobaczyć przyrodę.
Założyłam więc czapką (u nas bardzo wieje) założyłam maskę,
wzięłam torbę na zakupy i przespacerowałam się po willowej części osiedla.
A tam cudnie, w każdym ogródku kwitną wiosenne kwiatki,
kwitną owocowe drzewa, ciepło, pachnie wiosną.
Na koniec posiedziałam sobie jeszcze na ławeczce, wygrzałam
się w słonku, naładowałam baterie i jestem znowu prawie „nówka sztuka”;))).
No daje daje! Tylko u mnie wieje jak w przysłowiowym kieleckim. I nijak nie chce przestać. Nawet kataru się nabawiłam i teraz siedzę w..mbd, bo a nóż kakałko mnie cos trzęsie! I mnie w kamaszu wezmą??!
OdpowiedzUsuńMacham! To dopiero by było!!!
Słoneczko zaświeciło.Założyliśmy maski i na działkę. Efekty działkowe są ale i zakwasy i w krzyżu trochę łupie.
OdpowiedzUsuńChętnie bym przyjęła taki jeden dzień pod hasłem Nie ma mnie dla nikogo :) Z książką, dobrym filmem i paczką słonecznika do chrupania. Po nim z przyjemnością mogę wracać do codzienności pod hasłem Baw się ze mną, przeplatanym z codziennymi obowiązkami. A tymczasem pozostaje uzbroić się w cierpliwość i napawać tymi skrawkami wiosny, które podziwiam wraz z Tobą :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj przestało już wiać.. ciepło, słonecznie, przyjemnie.. czuć wiosnę :) Cieszę się, że w Święta ua nas pogoda dopisała... zawsze weselej :)
OdpowiedzUsuńZostało mi sporo maseczek po odwiedzaniu mojej krewnej w szpitalu. Leżała w izolatce, więc maseczka była dla gościa obowiązkowa, a że za każdym razem zapominałam zabrać maseczkę z domu, musiałam kupować następną. No i się nazbierało. Od razu napisałam do mamy z informacją gdzie to leży w moim pokoju żeby nosili i nie musieli mandatów na ulicy płacić za brak. ;)
OdpowiedzUsuńMnie dodają mocy treningi przy otwartych oknach. Taka namiastka ruchu na świeżym powietrzu. :)
jakie energetyczne te bratki :)
OdpowiedzUsuńJesteś bardzo dzielna! Czytałaś "Lato leśnych ludzi"? Jedna z moich ulubionych z dzieciństwa :) Chyba przeczytam jeszcze raz. A teraz idę (z balkonikiem, hihihi) na taras. Też złapię trochę wiosny, choć u mnie nic nie kwitnie jeszcze. Przytulaski
OdpowiedzUsuńLektura w sam raz na oderwanie się od rzeczywistości. Uwielbiam u Rodziewiczówny opisy przyrody.
OdpowiedzUsuńMasz rację, że słońce daje moc, od razu inaczej się żyje, kiedy świeci. Buziaki:)))
Czytanie pięknych książek to teraz dla nas głowny ratunek.
OdpowiedzUsuńNo i wspominanie pięknych dni...
Ja czytam aktualnie Saganke, jak mam czas, ale zaraz zrobie sobie troche czasu, bo jakze to tak, nie miec wcale czasu na czytanie ;)
OdpowiedzUsuńU nas nie ma jeszcze przymusu maseczkowego, ale tutaj kazda gmina i miasto, maja inaczej.
ja rowerkiem i z aparatem ale oczywiście twarzą do słońca:)
OdpowiedzUsuńSłoneczko , dłuższy dzień i książka, to nastraja pozytywnie. Musimy się przyzwyczaić do nowej rzeczywistości, tej maseczkowej. Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuń