Strzelano do mnie;)))
Dzisiaj rano strzelił
do mnie żołnierz.
Wjeżdżałam na teren szpitala na Szaserów, na bramie podszedł
żołnierz i „strzelił” do mnie z termometru.
Zmierzyli mi temperaturę w taki sposób, w jaki robią to w krajach, w których pandemię
traktuje się na poważnie.
Jak wchodziłam na oddział zmierzono mi temperaturę drugi
raz.
No to teraz mam zmierzoną temperaturę już jakby na kilka dni
- „na zapas”;))).
Z powodu pandemii w przychodni „pełen luksus”, krzesło od krzesła postawione w
odległości trzy metry.
Alleluja! Wreszcie nikt się do nikogo nie odzywa, nie trzeba
słuchać opowieści co komu wycięli i kiedy kto umrze.
Następna moja wizyta będzie tam dopiero w grudniu, mam nadzieję, ze
do tego czasu nic nie zmienią.
Czytam na blogach, o tym jak koronawirus pomieszał ludziom plany.
Ano pomieszał.
Mnie też.
Między 15 a
18 maja miałyśmy z córką i wnuczką pojechać na babski wyjazd do Kórnika i
Rogalina.
Hotele były zamówione, wnuczka skakała z radości, ze ona już
jest „dorosła” skoro ją zabieramy ze sobą a Stasia nie;) - no
i nic z tego.
Natomiast od 14 do 17 mieliśmy zaplanowaną wycieczkę do
Krakowa.
Tym razem w większym składzie, bo miał jechać z nami Ślubny i
Staś.
Hotel też załatwiony, koleżanka córki, która jest
przewodniczką umówiona na dwa dni – też wyjazd poszedł się paść.
W lipcu miał być wyjazd do Torunia, byliśmy umówieni ze
znajomymi, ze się u nich zatrzymamy, a w sierpniu mieliśmy pojechać do Gdańska,
chrzestna wnucząt nas wszystkich zaprosiła.
Nawet gdyby się okazało, ze późnym latem wyjazdy są możliwe
i w miarę bezpieczne (w co wątpię), to jakoś tak przyklapałam, że podróże, na które się tak cieszyłam już mnie
nie rajcują, po prostu nie chce mi się ruszać z domu;(.
Ale na pewno w następny weekend po „majówce” z miasta muszę
wyjechać.
Bardzo mnie ciągnie przestrzeń, dzikie pola i bardzo chce mi się znowu zobaczyć
horyzont.
Może wyjedziemy ze Ślubnym za miasto 10 maja? – to jest taka
ładna data, akurat na wyjazd;))).
A tak poza tym, to ciężko pracuję nad sobą, bym do spraw, które
dzieją się obecnie w sferze politycznej i gospodarczej miała stosunek …
seksualny.
Dużo chodzę na spacery, przeważnie nad nasze osiedlowe "morze"
i na osiedlowe "molo".
Przesiadam sobie gdzieś z boku na ławeczce i niby czytam
książkę, ale tak naprawdę to dumam, myśli uciekają mi gdzieś daleko…
No cóż, pamiętam, ze moja Mama też się w pewnym wieku tak
zamyślała…
Niech Ci się spełnią te plany wyjazdowe.
OdpowiedzUsuńKobieto, w tym roku to mi się zapewne te plany nie spełnią.
UsuńAle powiadają, ze co się odwlecze, to nie uciecze...;))).
Dokładnie... to mądre przysłowie ;) Na wszystko przychodzi czas :)
UsuńOj, Veanko, a ja się z domu nie moge ruszyc, zablokowalo mnie :( chcialabym pojechac juz do Krakowa, dalej nie siegam wyobraźnią...
OdpowiedzUsuńPierwsze, co mi się skojarzyło, to że strzelał za Tobą oczami:) I to bym zrozumiała, ale że termometrem??:))
OdpowiedzUsuńWiesz że mam podobnie???
OdpowiedzUsuńTeż się tak zamyślam...
Wszystkim nam plany się nie zrealizowały. A o marzeniach nie wspomnę.
Żeby chociaż deszcz spadł.!!!!!
Trzymajmy się bo nie mamy innego wyjścia :-)
Powiem Ci w tajemnicy, ze przy tej calej koronie, to jest aktualnie baaardzo fajne pracowanie ;)
OdpowiedzUsuńUrlopy no cóz, jako takie nie odbeda sie w tym roku, mi pozostaje kierunek Frankfurt i Oldenburg, czyli wyjde z mojego grajdolka, nie ma sprawy.
A w dzisiejszej gazecie zapowiadaja powrót urlopów retro, czyli po Niemczech i wedrowanie, zamiast drinkowania na Majorce czy nurkowania gdzies na Bali.
Mnie śmignęła przed nosem podróż życia. Za dużo strat to przyniosło i nie jestem pewna czy będzie do zrealizowania w przyszłych latach. To miał być trzytygodniowy trip samochodem po drugiej półkuli.
OdpowiedzUsuńJakie piękne miejsce zamieszkania. Ja też bardzo boleję, mieliśmy mieć wielki rodzinny zjazd w Niemczech, mieliśmy jechać busikiem sami dla siebie, niestety do tego spotkania nie dojdzie, szkoda. Kolejna impreza to jubileuszowe urodziny ślubnego i siostry ,miały być wspólne ,ponad 40 osób,to się da przesunąć bo kawiarenka prywatna (nieczynna), lokal dla nas i ze swoim jedzonkiem.Przychodni Ci zazdroszczę, u nas szpital jednoimienny i przychodnie się zgubiły (było ich tam 13), dopiero w sąsiednich miastach.Odpukać w niemalowane drzewo abyśmy musieli z tych korzystać.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMi strzela termometrem pielęgniarka epidemiolorzka. Dzień w dzień. Normalnie można sobie dni płodne i niepłodne od razu odhaczyć. ;)
OdpowiedzUsuńNam też Kraków przeszedł koło nosa. Ale co się odwlecze.. Na razie może emocje opadły, jednak gdy tylko będzie możliwość (i bezpieczeństwo, bez strzelania) zobaczysz z jaką werwą zaczniesz się pakować :)
OdpowiedzUsuńW moim szpitalu gdzie pracuję też strzelają, ale ktoś zwrócił uwagę że dziwnym trafem nikt nie ma więcej niż 36.7 Z wyjazdów zaplanowanych przepadł mi Kanał Elbląski, ale nic nie szkodzi pojedziemy jak się da.
OdpowiedzUsuńOd 4 maja już można,so hoteli itp., więc może się jednak wybierzcie.
OdpowiedzUsuńI ja z powodu epidemii musiałam odwołać ślub i zrezygnować z wyjazdu do Hiszpanii. Ale co się odwlecze, to nie uciecze:-) Najważniejsze to nie dać się temu wirusu!
OdpowiedzUsuńA Kraków na Was poczeka. Już ja tego dopilnuję;-)
Sam tytuł mnie przeraził😀, dobrze wyszło hi hi. Miałam mieć badania w poniedziałek gastroskopię i po połowie maja kolonoskopię i narazie nic z tego.Nie mogłam się dodzwonić, nikt telefonu nie odbiera, pokątnie dowiedziałam się, że mają inny termin ustalać Przyjdzie czas i na wyjazdy takie myślę.Milego i udanego weekendu.
OdpowiedzUsuńTeż się przeraziłam czytając tytuł. Dobrze, że ciąg dalszy wyjaśnił co i jak :)
OdpowiedzUsuńObok Twego morza codziennie przejeżdżałam do pracy przez 8 lat. Ale nie poprzednich ;)...
Wilmo, takie zamyślenie mam w genach po dziadku, babcia mówiła, że myśli o polityce gdy tak siedzi, a ja mogę bez polityki tak myśleć i siedzieć, siedzieć i myśleć... tzn. mogłabym, gdybym miała na to czas. Miłego maja i wycieczki na łono natury :)))
Jeszcze wroci wszystko do normalnosci ...i bedzie mozna podrozowac ..czego zycze i Tobie i sobie :) pozdrowienie zostawiam :)
OdpowiedzUsuń