"Świątynia" dumania.
W miniony piątek, jak co piątek – dzień gospodarczy, czyli
sprzątanie.
Przy okazji pochowałam durnostrojki wielkanocne, wyrzuciłam
przekwitłe hiacynty i wybujałe i wyblakłe tulipany z wazonu – kończąc tym temat
„święta”.
Pocieszające jest to, ze do następnych jeszcze kawał czasu;).
Pocieszające jest to, ze do następnych jeszcze kawał czasu;).
Wieczorem córka przywiozła wnuczęta, od soboty rana zaczynała 48h dyżur.
Z dziećmi, jak ro z dziećmi, jest miło i wesoło, dopóki człowieka nie zmęczą i nie wyprowadzą z równowagi.
I o nudzie nie ma mowy - z Wiktorią trzeba odrobić
lekcje, Staś oczywiście też „musi” w tym czasie się „uczyć” bo on jest
zapatrzony w starszą siostrę jak w obraz i chce robić to co ona.
Ta fascynacja starszą siostrą nie przeszkadza mu jednak, od czasu
do czasu poszturchać ją zdrowo.
Rodzeństwo, a o bardzo różnych charakterach.
Wnuczka jest rozumną dziewczynką, odpowiedzialną, wyważoną
emocjonalnie i spokojną, wnuk, to mały urwis, manipulant i krętacz.
Przy jego inteligencji
i wielkich zadatkach na czarusia, te jego przywary stają się niebezpieczną
bronią bo wiele osób nie spostrzega, kiedy zostają przez "czarusia" zmanipulowani i zamotani.
Jak się skończy z lekcjami, to trzeba dzieci choć na
trochę wyprowadzić z domu na słoneczko, a po powrocie do tego domu czymś zająć,
by nie siedziały tylko przed telewizorem, laptopem lub co gorzej z nosem w
telefonie.
W między czasie całe towarzystwo wyżywić i odpowiedzieć na masę pytań,
na które czasem sama musiałam szukać odpowiedzi w Internecie.
Mówię Wam, mobilizacja i gotowość na 150%.
Takie podkręcenie intelektualnej śruby dobrze człowiekowi
robi na PESEL, zwiększają się człowiekowi ruchy, mózg cały czas musi pracować a
uwaga czuwać.
Ubywa z dwadzieścia lat i nawet fajne uczucie to jest…do czasu...
Tym razem maluchy były u nas do poniedziałku wieczora.
Po odjedzie wnucząt siedziałam w fotelu i napawałam się
ciszą i spokojem.
We wtorek wstałam o 8.00, ale jakoś nie bardzo mogłam się w
sobie zebrać więc poszłam dalej spać i praktycznie wstałam o 15.00.
Takie "podkręcanie sobie śruby" w moim wieku nie jest
bezkarne, bardzo męczy, a organizm sam wie najlepiej, że wypocząć, to uciec w
sen.
W środę natomiast po przejrzeniu wiadomości na Wirtualnej
Polsce zaczęły mi buzować emocje.
Więc musiałam co nieco przemyśleć i „porozmawiać” sama z
sobą.
Jak wiadomo, nie ma dobrych czy złych emocji.
Są tylko dobre lub złe decyzje, co z tymi emocjami zrobimy.
Poszłam więc podumać w miejsce, gdzie praktyczne nie ma
żywej duszy (można dostać się tam przechodząc rzeczkę po bardzo
wąskiej kładce. Dla mnie nie problem, pilates, ćwiczony przez kilkanaście lat do dzisiaj trzyma moją równowagę w ryzach;)
No więc sobie podumałam i wyszło mi, ze:
Owszem, jestem zaniepokojona epidemią, ale coraz bardziej mi
doskwiera ta izolacja, czasem bezsensowna.
Coraz częściej słychać, ze Szwedzi mieli rację mając dość
liberalny sposób podejścia do epidemii i twierdząc, ze trzeba nabrać tzw.
odporności stadnej.
Patrząc na stan naszej gospodarki wiemy, że długo w tej
izolacji nie wytrzymamy i jak najszybciej musimy znaleźć sposób na życie w
nowej rzeczywistości.
Czyli krótko mówiąc – z tego bezpiecznego kokonu trzeba
będzie i tak wyjść.
Co prawda, nie dotyczy to tak do końca emerytów, ale ja nie
chcę zbyt drastycznie zmieniać swojego dotychczasowego stylu życia.
Zachowując wszelkie środki ostrożności, chcę żyć w miarę
podobnie jak przed koronawirusem.
A więc jeden problem sobie podczas tego dumania rozwiązałam,
gorzej z drugim.
Na układ polityczny nie mam wpływu, mój czas na walkę „o
dobre jutro” minął, ja już swoje byłam przesłuchiwana i swoje pałą dostałam.
Co najwyżej mogę odpowiednio zagłosować.
Ale czy przy obecnej formie wyborów, kiedy mam duże wątpliwości
co do rzetelności przeprowadzenia ich, ma to sens?
Jacek Sasin wprost
przyznaje, że łamie prawo drukując karty wyborcze bez podstawy prawnej i złamie
jeszcze raz prawo, bo pakiety wyborcze będą wysyłane przed wejściem w życie
ustawy o głosowaniu korespondencyjnym.
I ja mam brać w tej hucpie udział?
I ja mam brać w tej hucpie udział?
Przykładać rękę do
tego łamania prawa?
No nie, nie i nie!
No nie, nie i nie!
Ale
jak sobie pomyślę, ze oleję te wybory, to robi mi się smutno.
Przeszło pół wieku
chodziłam głosować, a teraz mam pierwszy raz nie pójść…
Tego problemu jak na razie nie
potrafię rozwiązać i bardzo mnie to gryzie.
Tutaj przychodzę podumać, tutaj zaszywam się, jak chcę pobyć sama ze sobą..
Kładka, którą przechodzę do mojej "świątyni dumania";).
Czyli każda świątynia dumania jest najlepszym lekarstwem!
OdpowiedzUsuńU mnie akurat to las! U Ciebie też pięknie !
Fusilko, wszędzie jest pięknie, gdzie nie ma tłumów i można spokojnie zebrać myśli.
UsuńWolałabym las, ale to miejsce jest blisko, dziesięć minut spacerkiem ode mnie;).
Pozdrawiam:).
Od 1989 roku byłam na WSZYSTKICH wyborach...
OdpowiedzUsuńA te zamierzam świadomie zbojkotować. Do tego dochodzi fakt bezprawnego żądania danych osobowych przez pocztę. Nóż mi się w kieszeni otwiera...
Najgorsze jest to, ze jesteśmy na to co się dzieje bezsilni.
UsuńA wszystkiego i tak nie wiemy, może to i dobrze, bo w szpitalach psychiatrycznych też bryndza (jak w całej służbie zdrowia;)
Przemyslenia wyborcze mam podobne, takoz i dylematy. Poczekajmy chwile, moze 'samo' sie rozwiaze.
OdpowiedzUsuńA żebyś wiedziała Ikroopko, ze też tak po cichu sobie myślę, ze to się "jakoś" rozwiąże.
UsuńAle czym bliżej 10 maja, tym mam mniejszą nadzieje, "po trupach" a wybory się odbędą...
Bosze, do czego to doszło, cały kraj słucha jednego, szalonego człowieczka...
To juz niedługo, może wytrzymamy 😉
UsuńGłosować nie będę, bo te wybory są sprzeczne z Konstytucją!
OdpowiedzUsuńA intelektualne zapasy z wnukami też lubimy i też w ilościach stosownych :-)
Dużo zdrowia i pogody ducha, Veanko! :-)
Dziwnych czasów dożyłyśmy Ewo, ciekawa jestem jaka będzie frekwencja, jeżeli się te wybory odbędą..
UsuńIle głosów dopiszą, o komu, to wiadomo...
Pozdrawiam serdecznie:).
Twoja Świątynia cudowna, można debatować, rozmyslac. Piekny lasek. Tęsknimy za maluchami, wszakże nie śpią u nas bo to 9 mcy i 2,5 roku ale nasze słodziaki ostatnie. Wybory ? też nie wiem.
OdpowiedzUsuńTa moja świątynia dumania, to zarośla nadrzeczne.
UsuńOd osiedli oddziela je rzeczka.
Ja znalazłam tę "kładkę", czasem ktoś położy kilka kamieni, by po nich przejść na drugą stronę, ale generalnie jest tam "bezludnie".
I niech tak zostanie;).
Serdeczności ślę:).
Kładka iście akrobatyczna :) Też mnie ciągnie do takiej świątyni. Po miesiącu z dzieckiem, praktycznie non stop brakuje mi tej ciszy i spokoju. Nad wyborami też dumam, nie wiadomo co lepsze.. albo co gorsze..
OdpowiedzUsuńMyszko, kładką śmiało przechodzę;).
UsuńTylko jak dalej będzie taka susza, to rzeczka wyschnie i do mojej świątyni nawłazi mi gawiedzi;)))
Wiem, ze non stop z Małym daje Ci się we znaki, ale cóż ... matki nigdy nie mają lekko;)))
Pozdrawiam Was serdecznie:).
I ja mam takie miejsce, gdzie mogę usłyszeć swoje myśli. To dębowa droga. Nieduża ścieżka i szpaler starych dębów, a gdy chcę przycupnąć, mam do dyspozycji wielki kamień, który tylko czeka by na nim usiąść i wsłuchać się w siebie i w to co wokoło tak pięknie szumi. :)
OdpowiedzUsuńDewaluacjo, takie miejsce, gdzie można zebrać myśli, to duża sprawa, pozwala człowiekowi oczyścić umysł i naładować energii.
UsuńA w dzisiejszych czasach to bardzo dużo.
Pozdrawiam:).
Bardzo ważne takie miejsce, takie schronienie, ucieczka i gdzie dobre duszki pozwalają odzyskać równowagę i podsuną dobre rozwiązanie... Najbardziej by mi pasowało spełnienie przepowiedni Filipka z Kotliny Kłodzkiej...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Aniu, nie znam przepowiedni Filipka z Kotliny Kłodzkiej?
UsuńGdzie to mogę znaleźć?
Ściskam serdecznie:).
Nie mam takiego cichego ustronia do dumania,miejsca dużo koło domu, bo ponad 40 arów działki w terenie górzystym,w tym ogród warzywny i sad.Najlepiej odpoczywam przy pracy w ogródku warzywnym Zaciszne miejscem jest około pół km od domu za porzeczkowym polem, są drzewa samosiejki- taki zagajnik,gdy jestem lubię posiedzieć,rzadko jednak bywam, nie chce mi się.Milej niedzieli Wilmo.
OdpowiedzUsuńIra, nie mieszkasz w mieście, to zawsze znajdziesz gdzieś jakieś odosobnienie.
UsuńJa miałam dużo gorzej, aż całkiem przypadkiem odkryłam, ten teren zalewowy.
A że dojście tam utrudnia rzeka, a mnie przejście po kładce nie jest żadną trudnością, więc mam te zarośla w zasadzie tylko dla siebie.
Ro znaczy bytność osób innych tam zauważyłam, ale człowieka w tym roku tam jeszcze nie widziałam.
Pozdrawiam.
Wpadłam bo zaintrygował mnie Twój Nick. :)
OdpowiedzUsuńPandemia to jednak realne zagrożenie, więc trzeba uważać. Ale nie zapominać o nabywaniu swojej odporności, nawet jeśli władze mają na to inny pomysł.
Witaj Wilmo, wcale się nie dziwię, ze zaintrygował Cię mój nick.
UsuńTeż się zdziwiłam, gdy zobaczyłam komentarz podpisany "moim" nickiem.
Gdybyś miała jeszcze taką samą ikonkę, to by mi szczęka całkowicie opadła;)))
Pozdrawiam.
Przejść przez taką kładkę na miejsce zadumy to mistrzostwo świata, ja na rozmyślania wybieram się na spacer przez pola. Odporności na wirus nabierzemy dawkując powoli, nie koniecznie jak Szwedzi, a co do wyborów moje rozmyślenia podobne do Twoich, czuję się trochę zapędzona w pułapkę, jakkolwiek postąpię zrobię to z konieczności.
OdpowiedzUsuńElizo, co ja bym dała za to bym mogła pójść w pola, zobaczyć horyzont, którego tak naprawdę tutaj nie widzę...
UsuńSerdeczności przesyłam:).
Oby każdy miał takie miejsce w którym może się zrelaksowac, wyciszyć i podumać ;)
OdpowiedzUsuńErvisha, ja swoje miejsce odkryłam dopiero trzy lata temu.
UsuńPrzedtem, jak już "musiałam" w plener to jechałam do Ogrodu Botanicznego.
Ale to była cała wyprawa, a teraz dochodzę tam spacerkiem.
Serdeczności:).
Mnie bardzo martwi, że choć wybory szyte grubą nicią, to ktoś jednak weźmie w nich udział i znów kaczyzm zatriumfuje. Tylko dlatego, że mądrzy ludzie zostaną w domach.
OdpowiedzUsuńPiranio, też mnie to mierzi, przemyśliwałam różne warianty, ale niestety, żebym mogla spokojnie patrzeć w lustro, to ten cyrk na kaczych łapach muszę zignorować.
UsuńBardzo irytujaca ta sytuacja polityczna w Polsce...
OdpowiedzUsuńJestes wspaniala babcia, biorac wnuki na tak dlugi czas!
Lucy, co do tego "babciowania", to nie mam za bardzo wyjścia.
OdpowiedzUsuńCo prawda córka ma podstawy prawne by w czasie, kiedy zamknięte są szkoły i przedszkola nie pracować i być na "opiece nad dziećmi", ale...
Ale po pierwsze, to było bardzo ważne, by ta praca była zrobiona i szpitale dostały sprzęt, a poza tym, za niedługo zacznie się kryzys i zwolnienia z pracy, a to jest dobra praca i córka nie chciałaby jej stracić.