Z deszczu pod rynnę...

15 listopada 2020

Cały miniony tydzień zleciał mi na wędrówkach po lekarzach.
Nie, nie szwankuje mi zdrowie, to w związku z moją grudniową operacją zaćmy.

Czuję się tą "wędrówką" stłamszona, sfrustrowana i przygnębiona.

Wizyta w przychodni u lekarza rodzinnego – jeszcze przed ostatnim obostrzeniem można było wejść do gabinetu lekarza, ale tylko krok za drzwi, bo od lekarza odgradzała mnie cała długość gabinetu i parawan.

Wyniki kładło się na stolik, który stał w połowie odległości między parawanem, a burkiem lekarza i wracało się za parawan.

Wtedy lekarz wstawał od swojego biurka  zabierał wyniki.

I tak sobie siedział - pacjent za parawanem, lekarz przy swoim biurku, nie widzieli się, ale się słyszeli … i byłoby to śmieszna, żeby nie było takie beznadziejne.

Jakaś tam komunikacja między lekarzem a pacjentem była, ale nie zapytałam wtedy lekarza, co by było, gdyby zachodziła potrzeba by mnie zbadać?
Jestem ciekawa, jaka padłaby odpowiedź.

Teraz nie ma nawet tego, została teleporada, podczas której dano mi do zrozumienia, że w dobie koronawirusa powinnam sobie darować "jakąś tam" operację zaćmy i w związku z tym nie zawracać głowy lekarzowi prośbą o skierowanie na "jakieś tam podstawowe badania".
Wściekłam  się, powiedziałam co o tym myślę ... i tyle mojego, ze rozładowałam swoje emocje.

Wizyta w przychodni komercyjnej – tej w której będę miała robiony zabieg.
Mówię okulistce, ze nie będę miała badań, - nic nie szkodzi – odpowiada, zrobi pani u nas.

Dostaję skierowania na badania, EKG i do anestezjologa.

Badania zrobiono szybko i sprawnie, wizyta u anestezjologa przebiega normalnie.

Siedzę z drugiej strony biurka, a nie przy drzwiach, za parawanem, lekarz jest w masce, przyłbicy i w rękawiczkach, ale rozmawia ze mną normalnie, mierzy mi ciśnienie.

I jakoś nie boi się, ze moje mikroby skoczą na niego i go zjedzą.

Za badania i za wizyty nic nie płacę, bo mimo, ze zabieg odbędzie się w klinice prywatnej, to jest to w ramach NFZ.

Kto mi wytłumaczy dlaczego, w tych samych trudnych czasach, jeden lekarz nie boi się mnie zbadać i ze mną porozmawiać a drugi nawet przez telefon nie chce pomóc.

Korona zbierze swoje obfite żniwo, ale połowę z jej ofiar, to nie będą ludzie zarażeni, tylko ci, którzy „śmieli” zachorować na inne choroby i nie dostali pomocy, bo lekarze widzą teraz tylko Kovid-19.

Reasumując, tydzień miałam trudny, ale w temacie operacji mam już wszystko dopięte, spokojnie czekam na 2 grudnia trzymając kciuki by się coś nie pochrzaniło (np. bym nie złapała jakiejś infekcji).

 22 listopada 2020.

Coraz trudniej jest mi zachować równowagę psychiczną i dystans do otaczającej nas rzeczywistości.
Dołują mnie informacje, wszędzie i wszystko, czego by nie dotknąć, gdzie by nie zajrzeć , to jest źle, lub gorzej niż źle.

Nie oglądam wiadomości ani w telewizji tej z lewej, ani tej z prawej, ale trudno nie być z wszelkimi wydarzeniami na bieżąco, bo ileż można siedzieć w „mentalnej piwnicy”.

Wszak żyje się tu i teraz.

I nie chodzi mi tu o sytuację covidową, nie drżę przed zachorowaniem, bo na to nie ma mocnych, mogę tylko być rozsądna, trzeźwo myśleć, zabezpieczać się jak tylko się da i nie szwendać się, gdzie nie muszę.

To doniesienia o strategii naszego Rządu (raczej nierządu) powodują, ze pięści zaciskają się w złości, wiadomości na temat poczynań prominentnych postaci KK powodują u mnie odruch wymiotny, a frustracja i agresja naszego społeczeństwa wywołuje łzy w moich oczach.

Dlaczego jesteśmy tacy podli i tak ze sobą skłóceni?.

Dobrze pamiętam czasy stanu wojennego – wtedy też byli „my” i „oni”, ale nie było tyle złości i zacietrzewienia.

Przecież ludzie z upływem czasu i rozwoju cywilizacji powinni być coraz mądrzejsi, a są niestety, coraz durniejsi, bo pozwalają sobą manipulować.

Aby się od tego nieco odciąć usiadłam do maszyny do szycia.
Poreperowałam poszewki na pościel, naszywając na nie „artystyczne” łaty i uszyłam kilkanaście poszewek na jaśki (w dobie korony zmieniam poszewki na jaśkach co 2-3 dni).

Ale szycie, to nie jest moja bajka, szyję, bo muszę, ale nie lubię tego robić, to tylko mnie ta czynność jeszcze bardziej rozdrażniła, zamiast mnie wyciszyć.

Ponieważ w dalszym ciągu mam lenia i nic mi się nie chce, wzięłam więc „Katarzynę Wielką” Ewy Stachniak, kocyk i udałam się na kanapę, warknąwszy do Ślubnego „źle się czuję, dać mi spokój".

Dwa dni przeleżałam z książką, wstając się tylko umyć i posilić.

Ponieważ książka została przeczytana a i kręgosłup zaczynał mi się dawać we znaki, to musiałam się z gawry zwlec.

Ale akurat był piątek, więc trzeba było nieco ogarnąć mieszkanie, poza tym zadzwoniła córka, ze podrzuca mi dzieci na weekend, więc trzeba było co nieco ugotować i upiec im jakieś słodkości, bo na kupne słodkości wnuczęta mają szlaban i trochę mi ich żal;).

Weekend szybko zleciał, dzieci w dalszym ciągu są u nas i prawdopodobnie będą do końca tygodnia.

Tak więc Ślubny do południa ogarniał Stasia, bo Wiktoria miała zdalne nauczanie (ja w tym czasie ogarnęłam obiad).

Potem lekcje z Wiktorią, które w zasadzie robi sama, ale np. na angielskim przez komputer nie zawsze dosłyszy dobrze końcówki wyrazów i wychodzą z tego hocki.

No cóż, zajęć z dziećmi mam po kokardę i niby z głowy uciekły dołujące mnie myśli o tym, ze świat zszedł już całkiem na psy, ale wrócił mój wiosenny koszmar pt. lekcje.

Lekcje z Wiktorią, no i ze Stasiem, bo przecież jak nie chodzi do przedszkola (mają znowu kwarantannę) to pracować trzeba z nim w domu.

Wydawałoby się, ze lekcje z małymi dziećmi to nic takiego, przecież to chodzi tylko o dopilnowanie dziecka, oraz wyjaśnienie mu czegoś, czego nie rozumie, ale…
Ale nie jak się jest w moim wieku i jak się ma dwoje dzieci, w tym jednego gagatka, który jest inteligentny, ale leniwy. I naprawdę trzeba ogromu cierpliwości i sprytu, by go „przekonać”, ze przecież to on sam chce się tego nauczyć😤.

Tak więc Moi Drodzy Czytacie, niby uciekłam z deszczu, ale wpadłam pod rynnę😏.

 


 

 

Komentarze

  1. Skąd ja to znam, robiłam usg piersi prywatnie, mamografie w przychodni prywatnej ale jest refundacja NFZ, a lekarz Rodzinny teleporada.Mialam skierowanie na badanie krwi od tarczycę a w przychodni kartka że tylko jest ważne 7 dni, nie zrobili bo było z zeszłego roku ale w prywatnej zrobili, pokręcone totalnie.Probuje się odciąć od tego wszystkiego,do końca się nie da.Bylismy na urodzinach naszego 3 latka, zrobiłam tort i był piękny dzień.Trzymam kciuki, będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie Ula, dziwne to jest, ze lekarz rodzinny, który powinien być najbliżej chorego "miga" się ze swoimi obowiązkami, bo pandemia.
      A ta pandemia jakoś nie przeszkadza funkcjonować lekarzom "za pieniądze".
      Pokręcone to wszystko jest, najlepiej byłoby siedzieć w domu i spotykać się tylko z rodziną, ale czasem zdrowie człowieka zmusza by wyszedł z bezpiecznego azylu;))).
      ps. Trzy lata to fajny wiek, można z z takim dzieckiem już ciekawie porozmawiać.

      Usuń
  2. Nie odpuszczaj za żadne skarby! Zwlekanie z zaćmą może Cię kosztować zdrowie. Mój dziadek zwlekał i teraz jest już za późno, nic nie widzi na jedno oko.
    To jest czyste szaleństwo w opiece zdrowotnej. Cały czas czekam żeby do dentysty iść, a że mnie nie boli, to mnie nie przyjmą. Czekam więc, aż mnie ten ząb rozboli. ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, nie odpuszczę, bo mam już wszystko załatwione.
      No chyba, ze "złapię" jakąś infekcję przy której będę musiała brać antybiotyk - to może mnie wyeliminować z kolejki, bo po antybiotyku trzeba miesiąc odczekać.
      Ale jestem dobrej myśli.
      ps. jeżeli podejrzewasz, ze w tym zębie, co to cię nie boli, dzieje się coś złego, to zrób prześwietlenie tego zęba (oczywiście prywatnie).
      Bo pieniądze - rzecz nabyta, ale jak ząb zaboli to może być już za późno na jego uratowanie.
      A zęby trzeba cenić, ale to się wie dopiero na starość;))).

      Usuń
    2. Wyślizgała mi się plomba, ząb raczej nie zaboli, chyba że ta całkiem wypadnie. Wtedy będę się kwalifikować na wizytę. ;]

      Usuń
  3. Bosz! Ja Cię podziwiam niezmiennie, jak Ty sobie radzisz z Wnukami! Nie wyobrażam sobie zupełnie tego, chociaż wiem, że to niełatwa sprawa! Ja bym się zbuntowała i tyle! No, ale to ja, a Ty chociaż na czterech, to..... nie, no podziwiam i już!
    Bardzo mocno Cie wspieram dobrymi myślami, bo co innego mogę. Niestety, nie mogę wyleźć na pogaduszki wieczorne, bo mam prikaz leżenia. Dobrze, że książki są!
    Trzymaj się Kochana!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bosz! Ja Cię podziwiam niezmiennie, jak Ty sobie radzisz z Wnukami! Nie wyobrażam sobie zupełnie tego, chociaż wiem, że to niełatwa sprawa! Ja bym się zbuntowała i tyle! No, ale to ja, a Ty chociaż na czterech, to..... nie, no podziwiam i już!
    Bardzo mocno Cie wspieram dobrymi myślami, bo co innego mogę. Niestety, nie mogę wyleźć na pogaduszki wieczorne, bo mam prikaz leżenia. Dobrze, że książki są!
    Trzymaj się Kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fusilla, po pierwsze primo - ja też już z tą zbyt częstą opieką nad wnuczętami doszłam prawie do ściany i też się zaczynam buntować. Na razie budzi to zdziwienie (córki) i święte oburzenie (Ślubnego). Ale najważniejsze, że zrobiłam pierwszy krok w dobrym kierunku.
      A po drugie primo, to się nie mądruj, bo masz już wnuczęta dorosłe i pewnie zapomniałaś (ja nie) jak żeście ze Zbyszkiem hołubili najnajmłodszą;)))

      Usuń
  5. Takie załatwianie po grudzie porządnie dołuje, więc rozumiem co czujesz.
    Najważniejsze, że zrobilaś co trzeba i zabieg się odbędzie! Ale tak pomyslałam, czy nie od razu mogła ta pani Cię poinformować, że badania możesz u nich zrobić, nie tracilabyć nerwow i czasu na bujanie sie po przychodni rejonowej.
    Trzymaj się i dbaj, do zabiegu już niedaleko.Przytulam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dora, z tymi badaniami to ja sama tak wybrałam, ze wolę u mnie w przychodni zrobić.
      Bo do "mojej" przychodni mam 5 min. drogi spacerkiem, a przychodnia okulistyczna jest na dalekich Bielanach, ode mnie samochodem ok. 40 min. jazdy, a w godzinach rannych to trzeba na jazdę przeznaczyć co najmniej 1,5 godz.
      Trochę mam stracha, nie operacji, bo nie takich zabiegów doświadczałam, ale tego, ze po operacji trzeba wieść spokojne życie, a ja jestem raczej raptus;))).

      Usuń
  6. To teraz trzymanie kciuków obowiązkowe, będzie dobrze i z głowy.Z wnukami trzeba trochę się nauganiać,wiem coś o tym,ale nie ma się serca odmówić, zresztą nie są maleńkie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie w tym sęk, ze nie są maleńkie.
      Ja bym wolała opiekować się maluchami, bo są słodkie i miłe, a te moje to już zaczynają się mądrzyć.
      Wiktoria jest dobrym i mądrym dzieckiem, ale Staś zaczyna się robić przemądrzały cawniak, a tego u dzieci nie cierpię.

      Usuń
  7. Wilmo kochana, trzymam wszystkie możliwe kciuki! Będzie dobrze, już nie myśl o tych "przedzaćmowych" badaniach. Ważne, że do przodu i niedługo. Tylko potem pamiętaj: zadnego wysiłku, lenistwo całkowite :))) Uściski serdeczne! anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, i tego "żadnego wysiłku, lenistwo całkowite" się najbardziej obawiam.
      Jestem ciekawa jak to "lenistwo" ma długo trwać, bo w tym przedświątecznym czasie mogę przestać myśleć logicznie i jakieś np. porządki mnie wciągną;)))
      Miałam sprzątać w tym tygodniu, ale są u nas "skarby" i przy nich się nie da, niestety.
      Pozdrawiam serdecznie:).

      Usuń
    2. Wilmo, przy SKARBACH rzeczywiście niewiele można zrobić:))) Jutro będę miała Calineczkę to się nauwijam za wszystkie czasy :)
      Pamietaj, żebyś się nie schylała, nie podnosiła niczego, musisz sobie dać na wstrzymanie. Co tam porządki, przeżyjesz bez szaleństwa. Nadrobisz później już na spokojnie. I bezpiecznie. Buziaki!

      Usuń
  8. U nas żeby chorować i latać po lekarzach trzeba mieć końskie zdrowie. Najważniejsze, że wszystko idzie w dobrym kierunku i do trzymania kciuków się przyłączam. Powodzenia z opieką nad Wnuczętami i ich nauką. Córka ma w Was ogromną pomoc. Serdeczności przesyłam 🌺

    OdpowiedzUsuń
  9. Wilmo, jesteś osobą bardzo zapracowaną. No, ale wnuczęta dają też dużo radości. Życzę bardzo dobrych efektów po zabiegu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Moja mama po operacji zaćmy prowadziła normalne życie, więc spokojnie, poza tym będziesz miała wykręt, że nie możesz zajmować się wnukami:) jestem młodsza, ale ledwie dzieci mi zaczęły dorastać, to ostrzegalam, że wnukami zajmować się nie będę. Owszem, czasem pilnuje, najczęściej najstarszą, ale krótko. Sama wychowałam trójkę, to i moje dzieci muszą sobie dać radę z jednym, tak uważam.
    Czasy takie, że żyjemy mocno ze wszystkim ograniczeni, ja teraz zaczynam trochę pękać, tracę cierpliwość i boję się, że zdziczeje. Koncert kupiony przenieśli mi na marzec, w kulturze nic się nie dzieje, zamknięte na siedem spustów,
    nie mozna nigdzie pojechać, bo nie ma gdzie nocować. Rząd oszalał. Chcę na Marsa;(

    OdpowiedzUsuń
  11. Dbaj o siebie, nie daj sobie wejść na głowę. Spokój i odpoczynek po zabiegu są bardzo ważne.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  12. Już z pewnością po zabiegu i odpoczywasz grzecznie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz