Dni płyną jak chcą.
Z mojej niestrawności i zmęczenia po podróży
wygrzebałam się stosunkowo szybko, ale przez tydzień słaba byłam jak motyle
skrzydło.
Później postawiła mnie do pionu adrenalina.
Ale nie życzę nikomu takiej metody stawania na nogi.
Zachorował sąsiad, objawy podobne do moich, czyli jakieś zatrucie lub
jelitówka.
Ale sąsiad jest sporo po dziewięćdziesiątce, wyglądało to bardzo źle.
Lekarze kierowali go do szpitala, ale facet uparł się, ze nie i że „umierał
będę w domu.”
Każdy ma prawo wybrać sobie miejsce, gdzie chce ten świat opuścić i nic nikomu
do tego, ale …
Ale sąsiad się uparł, ze w to ja mam mu w tym pożegnaniu tego „cyrku na
kółkach” towarzyszyć.
Ups, to mi się nie spodobało.
Ponieważ jego córka była w tym czasie na działce (100 km od miejsca
zamieszkania) sugeruję mu, ze trzeba ją o wszystkim powiadomić.
Sąsiad na to, ze „zabrania, bo mu będzie lamencić i zepsuje mu jego ostatnie
chwile” i że „długo to nie potrwa, więc się nie mam martwić, ze zajmie mi dużo
czasu”. I jeszcze, ze „poopowiadamy sobie trochę, pośmiejemy się z polityków,
obgadamy sąsiadów i fajnie będzie, mam się nie bać”.
Tak mnie dziadek ugadał, ze inaczej na tę sprawę spojrzałam.
Jeszcze mnie trochę korciło, by zatelefonować do jego córki, bo to przecież nie tak powinno
być, że ojciec umiera a ona nic o tym nie wie …
Ale z drugiej strony wyraźnie sobie tego chłop nie życzył, a nie spełnić jego
ostatniej woli też nie byłoby w porządku.
Przeniosłam więc swoją pościel do jego „salonu” i się u sąsiada zainstalowałam.
Gotowałam mu to wszystko, co gotuje się małym dzieciom, kiedy mają biegunkę,
czyli marchwianki, kleiki, piekłam mu jabłka, które on bardzo lubi.
Odmówił, by podłączać mu kroplówki, bo „ma to się rozwiązać albo w lewo, albo w
prawo”. Powiedział, „albo pójdziesz na stypę, albo razem pójdziemy się napić
Dom Perignon’a do restauracji Adamczyka”.
Sąsiad dużo spał, ja trochę czytałam, trochę stałam przy kuchni, dużo
rozmawialiśmy i mimo, że było miło, spokojnie a nawet czasem wesoło, to nie
chciałabym powtórzyć tych dni.
„Umieranie” trwało cztery dni, po czym nastąpiło ozdrowienie.
Zdaniem sąsiada z każdym dniem jest lepiej (faktycznie, sam już koło siebie
wszystko zrobi, ja mu tylko podrzucam coś ciepłego i lekko strawnego do
jedzenia.
Mam już zamówienie na „porządnego schabowego”, niestety, powiedziałam mu, ze
tego się na razie ode mnie nie doczeka, co najwyżej duszonego kurczaka lub
cielęcinę.
I mimo, ze ta historia skończyła się happy endem i czeka na mnie obiecany szampan,
to mam niepokojące przeczucie, ze ta historia będzie miała, niestety, ciąg
dalszy…
Oby to nie było przeczucie a kwestia mojego zmęczenia.
Bo zmęczona (przynajmniej psychicznie) jestem bardzo a do tego od kilku dni u
nas wieje.
Powiadają, ze kiedy wieje (halny) to górale łapią za ciupagi i się awanturują.
Ja mam to samo, z tą różnicą, że się nie awanturuję tylko spałabym na okrągło.
Ale przecież nie da się spać 24h na dobę, bo nawet emeryt jakieś tam swoje obowiązki ma, więc rozczulam nad sobą, jak to mi źle
i jaka to ja jestem biedna, opuszczona, wyszłabym do ludzi, pojechałabym
gdzieś….
Ale jak dostanę propozycję jakiegoś spotkania towarzyskiego, czy wyjazdu, to … mi
się nie chce, bo gdzie mi będzie lepiej niż w domu;(((.
Wiem, że nic z tego nie rozumiecie, ja sama tego też nie bardzo rozumiem, ale
jest jak jest;).
W między czasie, żeby już tak zupełnie nie popaść w
marazm przerabiam pomidory, którymi zostałam obdarowana.
Dostałam 25 kg
działkowych pomidorów, z czego zostało przerobione już 15 kg, 5 kg zabrała synowa, zostało
jeszcze 5 kg.
Ponoć w przyszłym tygodniu jeszcze kilka kilogramów będzie, nie przeraża mnie
to, bo u nas cała rodzina (tzn córka i syn z przyległościami i my) bardzo
lubimy zupy i sosy pomidorowe i przez zimę dużo tego zjadamy.
Znowu wysiadł mi laptop.
Ma prawo, jest stary, powinnam kupić następny, ale…
Ale chcę tym razem wybrać sobie komputer sama, a nie polegać na stwierdzeniu
któregoś z moich dzieci -„mamo, ten jest dla Ciebie najlepszy”.
A ponieważ na niuansach technicznych komputerów znam się jak wilk na gwiazdach,
więc zanim wszystko „rozgryzę” to wybrany model wycofają ze sprzedaży jako przestarzały;).
OMW próbuje mi tego nieboszczyka reanimować.
Piszę więc z laptopa Ślubnego.
Jak będę miała swój sprzęcior, to będzie relacja z naszego babskiego wyjazdu,
bo
jest tam kilka zdjęć, które wolę dodawać ze swojego lapka.
No to się chyba z wszystkiego Wam wyspowiadałam uffff ;))).
Ło matko ale Ci przypadła funkcja, ja bym zapewne po córkę zadzwoniła, jesteś dobra dusza.Teraz taki czas że nie chce się wyjść, wiatry a dzisiaj deszcz to nieprzyjemna aura.Ja i tak mam szlaban bo zatoki ale na test corony zostałam wysłana ale negatywny był.To powodzenia przy zakupie.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńUla, po córkę bym zadzwoniła gdyby zaczęło się dziać coś bardzo złego.
UsuńPomyślałam sobie, ze od odwodnienia nie odchodzi się nagle, a sąsiad ma serce w miarę zdrowe, więc nagłych niespodzianek nie powinno być.
Było, minęło drugi raz już się w coś takiego nie dam wmanewrować;).
Wilmo, miałaś uzdrawiający wpływ na sąsiada. Jak dobrze mieć sąsiadkę.... pomyślał starszy pan. Jesteś odważną osoba, ja chyba nie odważyłabym się mu towarzyszyć być może w ostatnich dniach życia ;)
OdpowiedzUsuńJa mam podobnie w temacie wyjścia z domu. Może jestem domatorem ?
Pozdrawiam serdecznie :)
Podróżniczko, ja tam żadnego uzdrawiającego wpływu na polepszenia się zdrowia sąsiada nie miałam.
UsuńTo sąsiad ma zdrowie nie do zdarcia.
Lekarze mówią, żeby być przygotowanym na najgorsze, a on po kilku dniach zdrowieje.
Przedwojenny "materiał", my nie mamy już takich sił witalnych, nie mówiąc już o naszych dzieciach i wnukach.
Ale historia z tym sąsiadem.
OdpowiedzUsuńZdrowia dla niego!
Ja chetnie korzystam z doradzctwa, bo nie znam się na sprzętach.
Dora, w imieniu sąsiada dziękuje za życzenia.
UsuńWygląda na to, ze i tym razem "uciekł spod kosy", bo to nie pierwszy raz, kiedy wychodzi z poważnych zdrowotnych tarapatów.
Wielki szacunek! Sąsiedztwo sąsiedztwem, ale mało kto chciałby pełnić rolę Samarytanina przy obcej osobie! A teraz ta senność to pewnie efekt tej opieki!
OdpowiedzUsuńTaka Sąsiadka to SKARB!
Bardzo jestem ciekawa "babskich" zdjęć!
Fusilko, doskonale wiesz, ze sąsiad nie jest takim zwykłym sąsiadem, jest prawie jak członek rodziny.
UsuńKiedyś bardzo nam pomagał, teraz nadszedł czas, by mu się za to odwdzięczyć.
Tak więc - nie żadna tam "skarb sąsiadka", tylko czułam, ze nie powinnam mu odmawiać swojej pomocy.
Ależ ja cię bardzo dobrze rozumiem, mam podobnie, najchętniej bym z domu nie wychodziła, a już na spotkanie towarzyskie zupełnie ochoty nie mam, ty się chociaz z rodzina widujesz.
OdpowiedzUsuńNo i pełen podziw dla twojej postawy sąsiedzkiej, jesteś wielka.
Wilmo, czy kojarzysz Ewe777 z bloxa, warszawiankę, miała blog "Moje pięć minut"?
Czytałam blog Ewy 777i komentowałam czasem. Czy coś się z Nią stało?,tak pytam z ciekawości. Przepraszam, jeśli mogę wiedzieć..
UsuńIkroopko, moja "postawa sąsiedzka" nie jest żadnym "bohaterstwem".
UsuńWtedy przeanalizowałam sytuację i doszłam do wniosku, ze żadnych nagłych zdarzeń nie powinno być.
W razie niepokojących sygnałów był przecież za ścianą mój Ślubny, a i po córkę sąsiada bym zadzwoniła gdyby uznała, ze jednak trzeba niezwłocznie to zrobić.
Dobrze się skończyło, a drugi raz już na taką propozycję nie pójdę.
Powiedziałam to sąsiadowi, ze pomogę we wszystkim, ale roli Herona już drugi raz nie przyjmę;).
Wilmo, pamiętam przecież, że od zawsze pomagasz sąsiadowi, ale i tak daj sobie powiedzieć, że twoja postawa godna podziwu jest i kropka 😊
Usuń54ira,
Wilmie już odpowiedziałam na moim blogu, teraz tobie - Ewa zmarła podobno pod koniec 2020 roku; nic więcej nie wiem, poza tą informacją zamieszczona na jej blogu, który zaczęła pisać i skończyła na jednej notce, zerknij tu: https://polubiwszy.blogspot.com
Smutno okropnie.
Dziękuję bardzo.
UsuńAni chybi, sąsiad zna naszą służbę zdrowia na wskroś i w poprzek..tez wolałbym się zdać na sąsiadkę. Zdrowia sąsiadowi i trochę odpoczynku Tobie życzę serdecznie.
OdpowiedzUsuńMarku, widzę, ze w mig pojąłeś w czym problem.
UsuńSzpital i chory, stary człowiek, to bardzo zła, w dzisiejszych czasach, konfiguracja.
Dziękuję za miłe słowa.
Sąsiad to szczęściarz, mieć taką sąsiadkę w dzisiejszych czasach to prawdziwy skarb.Duzo zdrowia dla Was.Tez jest uparty, wybierał się na tamten świat i nie chciał obecności córki, może nie chciał jej martwić.
OdpowiedzUsuńIra, kiedyś to my mieliśmy szczęście mieć takiego sąsiada za ścianą.
UsuńSąsiada, który otwierał naszym dzieciom mieszkanie, gdy wracały ze szkoły (nie nosiły kluczy, bo często gubiły), podgrzewał im zupę.lub robił kanapki, pilnował naszego mieszkania, gdy dzieciaki sprowadzały kolegów, by czegoś nie zbroili...
Teraz nasza kolej, by mu za to podziękować.
Czasem oczekiwanie na spotkanie, jest lepsze od samego wyjścia ;) Choć mnie tam jeszcze poza dom mega ciągnie i z tej ciągoty korzystam - póki siły i kręgosłup pozwalają. Spowiedź faktycznie Ci wyszła całkowita, od sąsiada, po pomidory i laptopa. Za którego trzymam kciuki, bo jednak co nowy sprzęt to nowy - dłużej Ci posłuży, ale oczywiście reanimować warto próbować. Powodzenia Wilmo i serdeczności od nas! :)
OdpowiedzUsuńMyszko, dobrze, ze korzystasz z tych ciągot do wyjścia z domu i jeszcze długo ci to nie przejdzie.
UsuńKiedyś też trudno było mi dłużej na miejscu usiedzieć.
Podróżować też bardzo lubiłam...
Ale to z wiekiem mija i człowiek najbezpieczniej i najwygodniej czuje się w domu;).
No powiem Ci, że to była ryzykowna decyzja, nie wiem czy sama bym się podjęła, ale skoro skończyło sie dobrze...
OdpowiedzUsuńPiszesz o lenistwie, a tu tyle przerobu pomidorowego, ładne mi lenistwo!
Smacznego szampana w takim razie:-)
jotka
Jotka, z boku to może wygląda to na decyzję ryzykowną.
UsuńAle nie byłam zdana tylko na samą siebie.
Mój Ślubny był w mieszkaniu obok, zresztą często zaglądał, bo pomagał sąsiadowi dojść do toalety.
Jego córka (jakby co) musiałaby te 100 km. dojechać, ale w sąsiedniej dzielnicy mieszka wnuk sąsiada.
Tak więc sama z tą niecodzienną sytuacją bym nie była.
ps. żebyś Ty wiedziała jak tych pomidorów mi się nie chciało przerabiać!
Ale zmarnować takie wyhodowane zdrowo pomidory to byłby grzech, sumienie by mnie zagryzło;))).
Wilmo, no przeżycia miałaś ekstremalne, przeszłaś przez to suchą nogą i spowodowałaś ozdrowienie starszego pana🙂 Podziw wielki! Szampan Ci się po prostu należy😀
OdpowiedzUsuńJa muszę korzystać z pomocy mądrzejszych przy sprzęcie przy moich "zdolnościach" technicznych. Uściski🌹
Aniu, sąsiad jest bardzo dobrym człowiekiem, więc mu zaufałam i uwierzyłam, ze na ekstremalne przeżycia by mnie nie narażał.
UsuńPoza tym, mój Ślubny był w pobliżu, bo za ścianą.
Nie mniej jednak drugi raz już bym takiej decyzji nie podjęła.
ps. przy zakupie sprzętu też zapewne skorzystam z pomocy mądrzejszych, bo przez chwilę wydawało mi się, że jak się rozejrzę, to się w tych "mądrościach "połapię .
Ale okazuje się, że tylko mi się wydawało...;(((.
Gratuluję odwagi i empatii, nie wiem czy bym się na takie wspólne umieranie zdecydowała:) Ja jak słoń, jak chora to idę na symboliczną pustynię i w krzaki:)
OdpowiedzUsuńPodziwiam za te hektolitry przecieru, był taki rok, że zaszalałam i... stoją:) Zużywam powolutku, jakoś mi z nim nie po drodze, choć pomidory surowe kocham jeść przez cały rok.
Piranio, moje pierwsze słowa, na propozycję sąsiada też były - nie podoba mi się ta propozycja.
UsuńAle po przedyskutowaniu i przeanalizowaniu doszłam do wniosku, ze dam radę wziąć to na klatę;).
ps. u nas od listopada aż do nowych zbiorów pomidorów gruntowych zużywam ok. 20 -25 litrów gęstego, porządnie odparowanego przecieru pomidorowego.
Nie robię wymyślnych zapraw, ale kiszone ogórki, kiszona kapusta i przecier pomidorowy muszą na zimę być.
Czytałam Twój wpis jak dobrą książkę 😊. Sąsiadowi tylko pozazdrościć oczywiście w pozytywnym znaczeniu takiej sąsiadki a Tobie Wilmo pogratulować i odwagi i serca ❤. Dużo zdrowia i Tobie i sąsiadowi życzę, a teraz faktycznie odpoczywaj, aż to odpoczywanie znudzi Ci się i wtedy z chęcią ruszysz do ludzi 😊
OdpowiedzUsuńElaj, w przeszłości sąsiad sobie zasłużył, by traktować Go jak rodzinę.
UsuńJest to więc kolokwialnie mówiąc "spłata długu" a poza tym przez te lata bardzo się ze sobą wszyscy zżyliśmy.
Sytuacja była nie codzienna, ale wszystko tym razem dobrze się skończyło i to dla wszystkich.
Mieszkasz w górach? Przerabiałam halny, przeważnie też wtedy chętnie długo spałam, byłam jakaś przytłumiona, a inni mieszkańcy objawiali tendencje do awantur. Ponoć podczas halnego rośnie współczynnik samobójstw.
OdpowiedzUsuńPo laptopa chyba najlepiej pójść do sklepu gdzie obsługa dobierze go do Twoich potrzeb. Ja bym tak zrobiła.
Jael, nie mieszkam w górach i bardzo dobrze, bo to by nic dobrego nie wróżyło.
UsuńBardzo na mnie źle działają wiejące wiatry i skoki ciśnienia (jestem meteopatą).
Dużo wtedy śpię, a kiedy nie śpię to chodzę przymulona i warczę na otoczenie;).
W temacie zakupu komputera, powiadasz, ze mam się zdać na zdanie obsługi w sklepie.
No nie do końca, nie tak dawno kupowałam pralkę.
Jest to jednak dużo prostsze urządzenie niż komputer, więc co nieco wiedziałam jaką pralkę wybrać.
I bardzo dobrze, bo gdybym polegała na wyborze obsługi to bym w domu miała kombajn jak w pralni chemicznej a nie pralkę dla dwóch osób.
Wilmo, wtrącę się;) może jakąś wskazówką będzie podpowiedź Piotra Trybalskiego, fotografa i dziennikarza, który na pewno zna się na rzeczy, a którą znajdziesz na filmiku https://youtu.be/4K58UoojCqg (od 1:07:50), polecam, warto. Sama mam od trzech lat 14 calowego della z matowym monitorem ips, dyskiem ssd, poleasingowego i skonfigurowanego w sklepie komputerowym. Miał być tylko do podróży, a tak go polubiłam, że uzywam na co dzień. I nie daj sobie wcisnąć droższych z 'super karta graficzną', bo ona jest dla graczy, a nie dla fotografów. A, i moja rada - poszukaj na mapach google serwisu laptopowego, który ma 4,8-5 gwiazdek, przeczytaj opinie, bo z nich wynika, czy to punkt dla Ciebie i wybierz sie do kilku, zanim cos kupisz. Tak się wymądrzam z własnego doświadczenia, wybacz, ale może pomogę;)
UsuńIkroopko, serdecznie dziękuję za to co napisałaś, czegoś takiego właśnie potrzebowałam.
UsuńTeraz łatwiej będzie mi się poruszać w poszukiwaniu nowego komputera.
I dlaczego piszesz, ze się wymądrzasz, po prostu chcesz pomóc i ja to bardzo cenię, bo każda dobra rada, dla mnie, gapy komputerowej, jest na wagę złota.
Serdeczności:).
Cieszę się:) daj znać, jak cos znajdziesz.
Usuń