Zderzenie przeszłości z teraniejszością i przyszłością...
Depresja mnie jednak dopadła
i tym razem sponiewierała mnie solidnie.
Ma być lada chwila lepiej,
bo leki zaczynają działać dopiero po 2-3 tygodniach.Tak, lekarka włączyła mi medykamenty, bo zbyt nakręcona byłam tematem Felka.
Mam się wyciszyć.
Więc się wyciszam, nawet chyba za bardzo bo działam w trybie bardzo zwolnionym.
Jeszcze, kiedy w ubiegłym tygodniu były u nas wnuczęta, było to dla mnie zbawienne, bo musiałam się starać jakoś trzymać pion i za nimi nadążać.
Ale od piątku ruszam się jak mucha w smole.
Najchętniej zaszyłabym się w kąciku kanapy i od świata odgrodziła się książką.
Ale jest to w mojej sytuacji zła opcja, bo przy leczeniu depresji bardzo pomaga „działanie”.
Staram się więc robić to, co najbardziej lubię (a właściwie lubiłam, bo teraz muszę się do tej czynności zmuszać) czyli sprzątam.
Tak więc w tempie ślimaka pucuję mieszkanie.
Chyba, ze zmienia się ciśnienie – wtedy dopada mnie coma, siedzę wówczas w fotelu, drzemię (tak, jak kiedyś mój dziadek;), lub po prostu gapię się w okno.
Wczoraj Wiktoria poszła
pierwszy raz do szkoły.
Ona się cieszyła, jej mama
popłakiwała, a mnie to jakoś nie specjalnie obeszło, ot normalna kolej rzeczy…Ale dzisiaj, kiedy córka przysłała mi zdjęcie Wiktorii w drodze do szkoły z plecakiem na plecach, to poleciały mi łezki.
Dotarło do mnie, że właśnie razem z tym plecakiem nałożono na dziecko obowiązki i odpowiedzialność. Skończyła się dziecku wolność i swoboda.
Co prawda w pierwszej klasie zapewne zbyt boleśnie tych obowiązków nie odczuje, ale od wczoraj moja „mała wnuczusia” będzie „pracować” na swoją przyszłość.
Załamanie pogody w
Wielkopolsce, gwałtowne burze i nawałnice skłoniły brata do sprowadzenia Felka
do domu.
Zrobił to podstępem,
nastawił na Felka klatkę do łapania lisów.Felek się skusił na świeżą rybkę, stracił totalną wolność, a brat i ja zyskaliśmy (niby)spokój.
Żeby się kot zbytnio nie znudził tym ograniczeniem wolności, ma możliwość wstępu „na pokoje”.
Pozwiedzał cały dom, ale najwięcej czasu (z własnego wyboru) jednak przebywa w kotłowni.
Kiedy bratanica wraca z pracy wyprowadza Felka na spacer.
O dziwo, Felek bardzo łanie chodzi ubrany w szelki i na smyczy (nigdy bym się tego po Felku nie spodziewała).
Chciałam Felka zabrać z powrotem do siebie, ale brat powiedział, ze jest to bez sensu.
Moim zdaniem również bez sensu jest przetrzymywanie kota „na siłę” w kotłowni, bo przy najbliższej okazji Felek im i tak nawieje.
Decyzję „co z Felkiem” będzie można podjąć dopiero przy drastycznej zmianie pogody.
Kiedy zmarznie mu futro, to albo sam kot wróci do ciepłej kotłowni, albo się go znowu odłowi i kot wraca do mnie.
Możesz więc być spokojna o los Felka. Jeśli wróci do Ciebie, będziesz go po prostu wyprowadzać w szelkach na spacer. Wiele osób tak robi, teraz nie jest to żaden ewenement. Jeśli mu się spodoba tam, gdzie jest - jego wybór. Nie martw się więc. Zdjęcie jest cudowne tak jak droga wiodąca wśród zieleni... Buziaki, kochana Wilmo, ściskam Cię serdecznie :)))
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tymi szelkami. To dobre rozwiązanie dla zbyt ciekawskich kotków. A Felek ciekawy życia i świata - torchę go pozna i wróci :)
UsuńNo widzisz, jest jakaś prawidłowość:)oka córka jak.jest w słabszej kondycji, psychicznej, od razu bierze się za sprzątanie. Ja z kolei najlepiej sprzątam jak jestem zła. Jak się samemu nie daje rady, trzeba zaufać lekarzowi i przeczekać zły czas. Felkowi nie dzieje się krzywda, jest u najbardziej zaufanej osoby. Widać to kot, który chadza własnymi drogami. Jak to.kot:)
OdpowiedzUsuńCzas jest najlepszym lekarstwem. Dla każdego! Dla Ciebie! Dla Felka! Dla wszystkich!
OdpowiedzUsuńNiech Cię wspomoże ta przepiękna ściano-brama zieleni!
Duuużo Ciepłego z Puchatym podsyłam!
Ściskam i ja 🤗 Działaj sobie w swoim tempie, o Felka się nie martw bo ma dobrą opiekę, a Wnusia też sobie poradzi jak i my wszyscy, którzy szkoły mają już za sobą. Będzie dobrze..
OdpowiedzUsuńDobrze że poszłaś do lekarza po pomoc, z deprechą nie ma żartów. Dużo spokoju życzę.
OdpowiedzUsuńKsiążka o jakiejś zabawnej tematyce też by zła nie była. Tak myślę.
OdpowiedzUsuńU mnie w rodzinie też mamy pierwszoklasistkę. Nie mam jednak okazji współistnieć w jej życiu.
Wygląda na to, że troszczą się o Felka należycie, więc będzie dobrze.
Veanko kochana, nie daj sie tej paskudzie. Sciskam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTen anonimowy to kristofka-gapa, zapomniala sie podpisac :-)))
OdpowiedzUsuńZdrówka, Felek sobie poradzi tym bardziej że brat trzyma rękę na pulsie.
OdpowiedzUsuńMoja Mela dostała większa kuwetę,teraz obserwujemy co dalej.Czy my już zdziczałyśmy a może tak to ma być, przejmujemy się że wnuki do szkoły a mnie teraz bolą cudowne złote loczki wnusia,syn nie chce je ściąć a synowa chce a wnusio super w nich wygląda.
Jak to szybko zlecialo- wnuczka do szkoły.... Świeci słońce, warto jeszcze pospacerować i popatrzeć na świat.Nie zamartwiaj się o kotka, powtórzę i ja,jest w dobrych rękach.Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńZ tym Felkiem to ciezka sprawa, w sumie nie jestem fanka szelek i smyczy dla kota, ale skoro on toleruje, to bylaby opcja, jak najbardziej. No nic, odczekac trzeba, co przyniesie zima.
OdpowiedzUsuńDepresja to faktycznie paskudna choroba.
OdpowiedzUsuńJakoś mnie jeszcze omija co nie znaczy że jestem zdrowa.
Od póltora miesiąca walczę z naderwanym ścięgnem podeszwowym w prawej nodze. Uaktywnily się dwie ostrogi w stopie i ból straszliwy. Rehabilituję się i leczę i jakoś nic lepiej.
Zdrowie to jednak najważniejsza sprawa - przekonuję się o tym po raz kolejny.
Trzymajmy się Wilmo...
:-)
Pogodne fluidy posyłam.
OdpowiedzUsuńI ściskam najserdeczniej.
Wnusi życzę, by polubiła szkolny czas :)
Wilmo, ciepło myślę o Tobie, i o Felku też.
OdpowiedzUsuńPotrafię zakręcić się w jakimś temacie dla mnie istotnym i trudnym, że spać nocami nie mogę, więc bardzo rozumiem Twoj niepokoj o kota, i Twoj niepokoj w ogóle. Przytulam.
no paczpani, jak sie pieknie okazalo, ze Felek jest psem ... bedzie dobrze, zobaczysz :)
OdpowiedzUsuńnie wyobrazam sobie odstawienia leków, one tez powoduja, ze moje mgreny nie sa takie straszliwe, wiec sobie podwójnie nie wyobrazam, a ostatnio zycie mnie sponiewieralo tak, ze gdyby nie tabletki, wpadlabym w potworny dól, a tak jestem tylko w dolku, dwie smierci, jedna za druga, totalnie bezsensu, jeden osierocil z wlasnej woli zrozpaczonych rodziców, oni sami jedynacy, mieli syna jedynaka, ledwosmy sie widzieli i radosnie spedzali ze soba czas, buch jak obuchem, straszliwa, przerazajaca wiadomosc, przyjaciele trzymali u nich warte, bo nie wiadomo bylo co sie stanie, ledwo sie otrzasnelam, buch druga bezsensowna smierc, osierocona siostra i dwa miesiace temu poslubiona zona, a w Polsce matka, tyle planów i radosci z przyszlosci poszlo weg za jednym zamachem, dwa dni wczesniej radosnie rozawialismy ... nie wiem co bym zrobila bez tabletek ... boga nie ma! to wiem na pewno!
buziam i córke tez :***
25 yrs old Executive Secretary Douglas Aldred, hailing from Saint-Sauveur-des-Monts enjoys watching movies like "World of Apu, The (Apur Sansar)" and Acting. Took a trip to Laurisilva of Madeira and drives a F150. nastepny
OdpowiedzUsuń