Resume' ostatniego miesiąca.
No więc tak…
… wczoraj przyjechałam zdrowa i bez bólu, a dzisiaj boli mnie wszystko;).
Jutro będzie jeszcze gorzej, ale wiem o tym, że jest to coś normalnego.
Natomiast pani z którą jadam posiłki nie chce przyjąć tego do wiadomości i chce
wracać do domu, co by miało swoje dobre strony, bo pani jest „trudna”.
Buzia jej się nie zamyka, a gada tylko na jeden temat – kto z rodziny i
znajomych przyszedł do niej po śmierci, jak wyglądał, co mówił i co robił.
Jak nie wyjedzie i się nie uspokoi, to będę musiała zmienić stolik, bo to w
końcu jest szpital rehabilitacyjny a nie szpital psychiatryczny.
A poza tym jest mi dobrze i jestem zadowolona, ze
wreszcie odcięłam się od tego wszystkiego, co ostatnio na mnie spadło.
A więc jeden pogrzeb, o którym wiecie, mojej „kuzynki” (tak po prawdzie moją
kuzynką była jej mama, ale z racji wieku mówiłam na nią ciocia, a z kolei
Krystyna powinna mówić na mnie ciocia, ale z racji prawie równego wieku
mówiłyśmy sobie po imieniu).
Później wyjazd na groby.
Po powrocie wzięłam się solidne za wykończenie kartek świątecznych i zaczęłam
robić moją kronikę świąteczną, nawet dobrze mi to szło.
12 listopada poleciałam do Niemiec na pogrzeb. Zmarła przedostatnia siostra
mojej mamy.
Dobrze, ze ciocia mieszkała w mieście do którego z Polski łatwo można dolecieć.
Cioci się ode mnie ostatnie pożegnanie należało, była dla mnie zawsze bardzo
dobra, pomagała mi przysyłając moim dzieciom różne dobra, kiedy u nas na
pólkach był tylko ocet.
Natomiast spotkanie z resztą rodziny, czyli moimi kuzynkami i kuzynami – szkoda
gadać, wkurzyłam się tylko i tyle.
Zresztą ciocia to przewidziała i zostawiła dla mnie kopertę z pamiątkami i
listem w którym pisze „ a tymi gupielokami się nie przejmuj, bo jak się ktoś
wróblem urodzi, to kanarkiem nie umrze”.
Po powrocie kończyłam moją „kronikę” (nie skończyłam, muszę zrobić jeszcze
jedną stronę i wszystkie kartki powklejać w okładkę).
Jak mnie wnuczka nauczy jak nagrywać filmiki i jak założyć konto na you tubie
to Wam ją pokażę w całej okazałości. Ja to się nie uda, to tylko fragmentami na
zdjęciach.
A później to już trzeba było ogarnąć nieco mieszkanie, które wielkim głosem
wołało o ściereczkę i odkurzacz i szykować się do sanatorium np. robić badania,
na które lekarka nawet nie spojrzała.
A teraz mam trochę spokoju i od po południa nic nie muszę i dobrze mi to robi.
Oj ,to na wysokich obrotach.Pani posiłkowa to może człekowi za skórę wejść, to niech jedzie do domu.Bole które odczuwasz to chyba zakwasy .Przykro mi z powodu śmierci kuzynki.Fotki zrobiłaś cudowne.Ja czekam na kartki świąteczne, chyba się pochwalisz.Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńUla, każdy pobyt w sanatorium to jest życie na pełnych obrotach.
UsuńTylko się tak wydaje, ze kuracjusz to tylko odpoczywa i nic nie robi.
Fakt, po południu jest zazwyczaj wolne od zabiegów, ale człowiek jest tak zmachany zabiegami, ze pada na twarz i np. nawet do wyjścia na spacer muszę się przymuszać.
Udanego pobytu, wypoczywaj i relaksuj się. Moze tej Pani stres włączył tylko te opcje tematyczna do rozmów. Wiesz, dla niej to chyba też pierwszy dzień. A z drugiej strony patrząc... Skoro już jest to męczące to chyba nie ma na co czekać, bo i po co się męczyć. To ma być wyjazd przyjemny. Odrobina zdrowego egoizmu każdemu się przyda.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Anonimko, nie wiem co na nie tutaj tak działa odstresowująco, ale np. w domu już bym dawno obu kobietom pokazała gdzie raki zimują, a tutaj pełen luz - śmieszy mnie to ich "uduchownienie".
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Wilmo, no miałaś gonitwę "myśli i ciała". Współczuję śmierci cioci. Mnie już tylko jedna została z mamy rodziny, bardzo kochana i wspaniała osoba. Tak to się nasz świat kurczy...
OdpowiedzUsuńBaba przy stoliku męcząca. Może opowiedz coś wymyślonego o duchu, który w nocy przyszedł i o babę pytał? Jak się przestraszy to wyjedzie? Zdjęcia śliczne. Odpoczywaj i korzystaj, zakwasami się nie przejmuj, znikną. Serdeczności 🌺
Aniu, to jak nam się świat kurczy najbardziej widzę w adresowniku - ile tam jest już pozycji skreślonych. W tym roku znowu ubyły mi dwie pozycje...
UsuńA nawiedzonymi kobietami się nie przejmuję, bo są naprawdę "odjechane", ale nie są złośliwe i złe.
Dobrych dni Ci życzę:).
Pogoń babsztyla, co bedzie Ci psuć apetyt.
OdpowiedzUsuńDora, babsztyl jest z tych co to dużo szczeka, ale nie ugryzie.
UsuńTo niech sobie szczeka, tym bardziej, ze to nie do mnie jest adresowane, tyko do tej drugiej nawiedzonej.
Myślałam, ze będzie gorzej, ale nie jest źle;).
Towarzystwo przy stole jest ważne, inaczej można stracić apetyt.
OdpowiedzUsuńZdjęcia nocne cudowne!
Jotka, akurat "stracić apetyt" byłoby wskazane, bo mam tu niesamowity apetyt.
UsuńPrzytyć raczej nie przytyję, a nawet gdyby się tak zdarzyło, to bym się cieszyła, ale w efekcie tego "apetytu" chodzę cały czas przejedzona i ociężała;(.
A nie jest to fajne uczucie.
Śliczne fotki wyszły, wyjątkowe..A sąsiadka jeszcze prawi opowieści?
OdpowiedzUsuńIra, dziękuję za miłe słowa, sąsiadka się już nie zmieni, ten typ tak ma.
UsuńAle odpowiednio się nastawiłam i już mnie to nie rusza.
Pozdrawiam.
Wilmo, piękne wieczorne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńUzbrój się w cierpliwość, albo zadziałaj . Pozdrawiam i zdrówka życzę :)
Podróżniczko, dziękuję.
UsuńWybrała opcję - kobitki sobie swoje "przemyślenia i doświadczenia" opowiadają, a ja albo się z tego śmieję, albo tego nie słucham.
Pozdrawiam:).
Odpoczywaj w Busku, i nie daj sie droczyc przez trudna pania. Oj, to niezly zamet mialas, kolejny pogrzeb...
OdpowiedzUsuńLucy, jak sama dobrze wiesz, w sanatorium, jak się poważnie i solidnie podchodzi do zabiegów, to tak do końca nie da się wypocząć.
UsuńBo do południa to jest ciężka orka na ugorze, a po południu to trzeba zaliczyć jakiś spacer i człowiek jest już dętka.
Ale staram się, by jak najwięcej z tego pobytu skorzystać.
Tak, ta końcówka roku jest dla mnie niezbyt ciekawa i mam nadzieję, ze na ten rok wyczerpałam limit na uczestnictwo w tych niewesołych uroczystościach.
Pozdrawiam serdecznie.