W maju Natura jest kobietą...*
Ani się nie obejrzałam a już minął kwiecień.
Pozałatwiałam swoje sprawy zdrowotne – zrobiłam USG tarczycy
i zapisałam się na mammografię na maj.
Posadziłam na balkonie trochę traw ozdobnych.
Chodziłam na spacery, ponieważ u nas wiało dość solidnie,
wybierałam się przeważnie do mojej „świątyni dumania”, która położona jest
pomiędzy dwoma, porośniętymi drzewami i krzewami nasypami, więc dało się tam
wytrzymać.
W czwartek to tam sobie nawet prawie trzy godziny
posiedziałam z książką…
Jak już kiedyś wspominałam dostępu do tej „krainy szczęśliwości” broni strumyk
zwany Smródką.
Jest tam samotnia, spokój, cisza i będzie tak długo, dopóki nie przyjdą
upały i wody w strumyku nie opadną na tyle, ze będzie można go przeskoczyć –
wtedy przestanę być jedyną „właścicielką” tego uroczego zakątka.
Ja dostaję się tam przechodząc po wąskiej rurze, która
przerzucona jest nad strumykiem, jakoś nie zauważyłam by ktoś inny w tym
miejscu spróbował przechodzić (i niech tak zostanie).
Sadowię się więc tam na zwalonym pniu, opierając się o drugi
pień, słoneczko pięknie przygrzewa a ja mogę czytać, lub tylko siedzieć i bujać
myślami w obłokach do woli.
Czytałam więc sobie tam w czwartek „Siłę przetrwania”
Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, ale mimo, ze książka miała trzymać w napięciu do ostatnich stron, mnie
jakoś nie „trzymała”.
Zamknęłam więc ją i błądziłam sobie myślami tu i ówdzie a
oczami po delikatnej, seledynowej mgiełce na gałęziach drzew i krzewów aż ups!
… mrówki pomyliły mnie z Telimeną i zaczęły zaglądać mi do butów i nogawek moich
spodni..
Wyprosiłam więc je grzecznie z mojej garderoby, ale mrówki niedwuznacznie
dały mi do zrozumienia, ze to ja jestem na ich terenie i mam się stąd wynieść
nieco dalej.
Poszłam więc sobie na obchód „moich” włości a
później okrężną drogą (by być dłużej na spacerze) wróciłam do domu.
W piątek mam zawsze „dzień gospodarczy” to znaczy sprzątam.
A poza tym musiałam siedzieć w domu, bo czekałam na kuriera, więc ze spaceru nic nie wyszło.
Wczoraj 1 maja, jak na Święto Pracy przystało uczciłam ten
dzień pracą - pół dnia stałam przy kuchni i gotowałam posiłki na cały weekend. Poza tym
po południu były u nas wnuczęta.
Dzisiaj mam totalnie wolne, i dobrze, bo opadające gwałtownie ciśnienie
tak mnie sponiewierało, ze cały dzień śpię, zdobyłam się tylko na odgrzanie obiadu i
wymęczenie tego wpisu.
Jutro odwiedzą nas dzieci, więc rano muszę upiec ciasto, ale
to pół godziny roboty, a poza tym jak
gotować nie lubię, tak ciasta piekę chętnie.
A po weekendzie … nie wiem co będzie po weekendzie, wiem
tylko jedno, bardzo bym chciała, by wreszcie maj zaczął być majem i by pachniało „szalonym, zielonym bzem”;)
* Henri Frederic Amiel
U mnie do maja daleko, obecnie jest listopadowo , zimno , wieje, leje deszcz. Pozdrawiam cieplutko :))
OdpowiedzUsuńCzekam i ja na ten prawdziwy maj, ponoć już w następny weekend ma być:) Odpoczywaj i dużo zdrowia!
OdpowiedzUsuńŚliczna oazę znalazłas.Pogoda szalona.Nie pamiętam aby o tej porze nie miał am marchwi posranej i innych rzeczy.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiało być posianej marchwi .
UsuńMy mamy rzeczkę Łódkę "Smródkę". :)
OdpowiedzUsuńBoże, kiedyś dla mnie takie czytanie na uroczysku to niemal jak porządek dzienny, a teraz wydaje mi się to tak szalenie odległe... No nic, przyjdzie jeszcze taki czas. :)
Już widzę jak przechodzisz nad Smródką :) Fajną sobie znalazłaś kryjówkę, tylko teraz tak zimno i mokro, że nie da się na zewnątrz siedzieć. Też czekam na prawdziwy maj, oby przyszedł zanim go czerwiec przegoni. Uściski :)
OdpowiedzUsuńI ja chodzę na spacery chociaż wietrznie i trochę smutno.
OdpowiedzUsuńCzekam na to ciepło i czekam...i ciągle nie tracę nadziei że nadejdzie...
Serdeczności Wilmo :-)
Dobrze mieć swoje sekretne miejsce, w którym nikt Ci nie przeszkodzi w rozmyślaniach! A przecież zawsze mamy o czym mysleć, nad czym się zastanawiać, rozważać różne opcje działania. No i można pomarzyc o niebieskich migdałach, a także o tym, co nas wkurza!
OdpowiedzUsuńFajne zaciszne miejsce znalazłaś. W takim kąciku przyjemnie podumać, snuć rozważania, albo zająć się lekturą. Dziś u mnie słonecznie ale wieje niemiłosiernie, tak że na świat patrzę tylko przez okno.
OdpowiedzUsuń