To już dwadzieścia lat...

Dziś 11 września.
Od dwudziestu lat ta data wywołuje we mnie wiele emocji, działa na mnie bardziej niż data 1 września czy 1 sierpnia.
11 września 2001
pamiętam doskonale, w pracy był młyn, drukowałam jakieś dokumenty więc radio było wyłączone.
Przed wyjściem do domu przysiadłam na chwilę, by napić się herbaty, którą zrobiłam sobie rano, włączyłam radio…
Na początku nawet nie zwróciłam uwagi o czym mówi spiker, ale jego głos by bardzo przejęty, podekscytowany …
O czym on mówi?

O Boże!, jaka straszna katastrofa! – pomyślałam.
Wracając samochodem z córką (odbierała mnie z pracy wracając z wykładów) rozmawiałyśmy o tym i wtedy rodzi się pytanie – jak to możliwe, ze pilot nie zauważył przeszkody?
W domu włączyłyśmy wszystkie telewizory (trzy), każdy na inną stację i wtedy wszystko stało się jasne.
Na naszych oczach walą się dwa potężne budynki.
Składają się jak domki z kart…
To nie katastrofa, to zamach.
Co będzie dalej….
Prawdę mówiąc, mimo wielokrotnie powtarzanych obrazów jakoś trudno uwierzyć, ze to celowe działanie, że ktoś ośmielił się zrobić coś tak potwornego, zabić tylu niewinnych, przypadkowych ludzi.
Do tego czasu takie obrazy miały miejsce tylko w filmach grozy.
Skoro fikcja i fantazja stały się ciałem, skoro przekroczono granicę dotąd nieprzekraczalną co będzie dalej?
Co nas czeka?
Od tamtej daty to pytanie zadaję sobie dość często.
Ostatnimi czasy nawet bardzo często.
Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi.
A pytań na które nie można odpowiedzieć, nie powinnam sobie zadawać, bo wtedy noce są bezsenne i gubi się sens życia.

Mieszkanie odgruzowałam, ale tylko częściowo, bo doszłam do wniosku, ze należy przedzimowo przewietrzyć szafy, dopóki jest ładna pogoda dokładnie pomyć okna, poprać firany itp.
Bierzemy się za to od poniedziałku.
Zrobiłam prototyp kartki świątecznej, po małych poprawkach zrobiłam drugi, jestem z niego zadowolona, wszystkie kartki będą miały taką samą formę (przestrzenna, a jednocześnie można złożyć do koperty) ewentualnie inaczej będą udekorowane.
Martwi mnie jednak fakt, ze w dalszym ciągu nic mi się nie chce i nawet moje ukochane robótki z papierami przestają mnie ekscytować.
Prototyp kartki dokończyłam tylko dlatego, ze zaczęłam, a nie lubię zostawiać rozgrzebanej i nie dokończanej pracy.
Tak u mnie zaczyna się depresja, a więc jednak muszę się do mojej pani doktor od psyche wybrać.
I to nie zwlekając.

 

Komentarze

  1. To był wtedy szok, ludzie ludziom znów zgotowali taki los, straszne. Myślisz że depresja ? może przesilenie, albo czas że się nie chce, każdy taki ma. Pozdrawiam i życzę zdrówka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula, nie wiem czy to depresja, nawet moja lekarka tego nie wie, ale na wszelki wypadek zapisała mi leki, które mnie w takiej sytuacji zawsze stawiały do pionu.
      Pożyjemy, zobaczymy.
      Sciskam:).

      Usuń
  2. Dla mnie tamten dzień też był szokiem. Może nie pojmowałam w 100% co tak naprawdę się wydarzyło, ale podświadomie czułam, że było to coś strasznego. Myślę, że wielu ludzi pamięta okoliczności, w których dowiedzieli się co się stało za oceanem. Nie tego oczekiwaliśmy u progu nowego stulecia, zdecydowanie nie tego.
    Też czasami mi się nic nie chce, chwilowy reset dobrze robi :).

    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, zamachy bywały i przed tym sławetnym 11 września, ale tak naprawdę dopiero od zamachu na WTC poznaliśmy co tak naprawdę znaczy słowo ZAMACH i TERRORYZM.

      Usuń
  3. Rano ponownie oglądaliśmy relacje z tamtych dramatycznych chwil. I nadal trudno w nie uwierzyć - wtedy myślałam, że ktoś włączył jakiś film akcji.
    Trzymam kciuki, żeby zaczęło Ci się chcieć! Uściski i trzymaj się ciepło 🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myszko, córka mi mówiła, ze ona z dziećmi też oglądała te relacje.
      A później musiała dzieciom niektóre sprawy wyjaśniać i z dopołudniowe części niedzieli zrobiła się lekcja historii współczesnej.
      Ale takie czasy, ze dzieci chociaż częściowo i w odpowiedniej formie też powinny wiedzieć, co się na tym świecie dzieje.
      Uściski:).

      Usuń
  4. ..jednym słowem powrót wnuków uleczy lenia ��. taki stan nicniechcenia nie jest mi obcy ,ale w połączeniu z nieznośną myślą o bezcelowości bytu to jest choroba ,a u Ciebie tego nie ma ..projekty ...plany, leń działa wybiórczo��.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy, wnuki podczas roku szkolnego odwiedzają nas tylko w niedzielę (przyjeżdżają na niedzielny obiad;). Moje projekty i plany działania są oznakami mojej walki z depresją, bo z doświadczenia wiem, ze gdy jest się czynnym, depresja ma utrudniony dostęp do człowieka.

      Usuń
  5. Nie lubię odkopywania starych trupów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie odkopuję trupów. Po prostu wspominam jak ówczesne wydarzenia wtedy przyjęłam, jak moja świadomość na to reagowała...

      Usuń
  6. Czasami o motywacji do pracy decyduje przypadek. Porzuciłam na jakiś czas robótki ręczne, a teraz robię z chęcią kocyk dla wnuka, musze zdążyć do listopada...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jotka, skoro robisz ten kocyk z chęcią, to na pewno do listopada zdążysz go skończyć;).

      Usuń
  7. Chyba jest potrzeba ciągłej czujności, aby takiemu terrorowi się przeciwstawić! Oby się te straszne chwile nie powtórzyły się nigdy!
    Marazm czasem i mnie dopada, ale specjalnie mnie to nie martwi? Bo wiem,m że minie!
    A tak w ogóle zestrachałam się, bo przez 2 dni nie miałam dostępu do tego bloga!
    Ale już chyba dobrze!
    Moc serdeczności posyłam i ciepłe pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fusilko, okazuje się, ze nie tylko blox szalał, blogspot też potrafi działać różne figle;))). Dobrze, ze się naprawiło:)
      Pozdrówka:).

      Usuń
  8. Pamiętam tamten dzień, byłam w domu, radio włączone, potem poleciałam do telewizora TVN24. I pamiętam nawet ten moment gdy w radio podali info o pierwszym i za chwilę drugim samolocie. Jak już podali, że to zamach to bardzo się bałam, że wojna będzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimko, ja od wtedy, tak naprawdę uzmysłowiłam sobie co to jest terroryzm i po prawdzie od wtedy ten terroryzm rośnie i się rozwija przywdziewając coraz okrutniejsze formy.

      Usuń
    2. Na mnie też ten dzień wywarł wpływ, od tamtej pory jeszcze bardziej bałam się latać samolotem. I rzeczywiście - od tamtego czasu na świecie zrobiło się paskudnie... Proszę, żadnej depresji, bo jesień może być długa i ponura, a po niej zima jeszcze gorsza i jak to przeżyć? Wilmo, przytulam, proszę nie smuć się.

      Usuń

Prześlij komentarz