Sowy wróciły*

Pojutrze wracam do domu.
Nie do wiary, jak ten czas mi tu szybko zleciał, szczególnie ten drugi tydzień.
Spotkałam znajomych od stolika z turnusu z przed kilku lat.
Wtedy było bardzo sympatycznie, a teraz się to powtórzyło, tak zajęta popołudniami i wieczorami nie byłam w sanatorium nigdy.
Ale dobrze, bo w domu ja jakoś za towarzystwem nie tęsknię, ale tutaj to „udzielanie” towarzyskie nawet mi się podobało.
Ale o odpoczynku nie było mowy, bo nie było na to czasu, odpocząć trzeba będzie w domu, chociaż zbliżające się święta za bardzo mi na to nie pozwolą.

Panie od posiłków okazały się większymi aparatami, niż wyglądały.
Czasem gadały takie farmazony, ze mi zaczynała drgać powieka na lewym oku i wtedy mówiłam wprost – „ zmieńcie temat, bo chrzanicie trzy po trzy”
Nie obrażały się, tylko mówiły – „jesteś młoda, to mało wiesz”.
Kiedyś mnie to wkurzyło, więc się spytałam ile one mają lat, skoro są takie doświadczone.

I się okazało, ze jedna jest ode mnie młodsza pięć lat , a druga osiem.

Ale nie było źle, nawet nam się dobrze rozmawiało, tylko trzeba było unikać tematu polityki i religii.

Wróciły sowy, ale usadowiły się na świerkach na których są gęste gałęzie i nie ma ich za bardzo jak sfotografować.
Kilka siedzi na dawnym miejscu, czyli na wierzbach i bardzo wysoko, a nie zabrałam teleobiektywu, więc  nie mam ich za bardzo jak „ustrzelić”.

To by było na tyle, do „zobaczenia” się już z domu.

*sowy, które kilka lat temu mieszkały na drzewach przy deptaku na ul Rzewuskiego i były wielką atrakcją spacerowiczów,  pewnego czasu zniknęły.
Nikt nie wiedział co się z nimi stało, czy przeniosły się w inne miejsce, bo tak chciały, czy im ktoś w ty pomógł...
W tym roku zastałam je znowu prawie, ze na starym miejscu.





 

Komentarze

  1. Ale fajna, przyrodnicza niespodziewajka! ;-))) Oczywiście, zawiszczam, bo nigdy nie udało mi się żadnej sowy na wolności zobaczyć ! Masz farta! :-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fusilko, ta na zdjęciu to sowa uszata, lub inaczej uszatka, dość popularna na południu Polski.
      Nie dziwię się, ze nie widziałaś sów, które preferują nocny tryb życia, ale sowę pójdźkę, która jest aktywna w ciągu dnia łatwo dostrzec.
      Ostatnio pójdźkę widzieliśmy na Helu, na początku czerwca tego roku.

      Usuń
  2. O, no to cieszę się, że miło spędzałaś czas!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dora, tak, tegoroczny wyjazd do sanatorium był udany pod względem towarzyskim.
      Właściwie pod każdym względem był udany;).

      Usuń
  3. Czyli wyjazd udany mimo początkowych obaw. Sowy super!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, ja co roku mam obawy.
      Czasem uzasadnione, ale zazwyczaj są to obawy na wyrost.
      W tym roku było wyjątkowo ciekawie i miło.

      Usuń
  4. Wszystko się ułożyło, super, sowy wyszły pięknie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ira, ponowne pojawienie sów bardzo mnie ucieszyło.
      Szkoda tylko, ze przeniosły się z wierzb, które potraciły już liście na świerki, gdzie trudno je wypatrzyć a jeszcze trudniej sfotografować.

      Usuń
  5. Piekne sowki.Dobrze ze panie upomniałaś i sprowadziłaś na ziemię.Wypoczywaj bo okres przedświąteczny się zbliża, lubię ten czas.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula, czas przedświąteczny to ja też lubię;))).
      Mniej lubię wszystkie prace związane z tym czasem;).
      Ale w tym roku nawet sprzątanie, gotowanie i pieczenie mnie nie przeraża.
      Zobaczymy jak będzie bliżej świąt...

      Usuń
  6. Jak wiesz u mnie też pojawiła się sowa…może to jakiś omen i nadchodzi mądrość na ziemi..
    Bezpiecznego powrotu do domu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marku, właściwie to w obecnej sytuacji można liczyć tylko na nadejście jakiejś mądrości z wszechświata, bo na mądre rozwiązania naszych rządzących nie ma co liczyć....
      Pozdrawiam również.

      Usuń
  7. Piękne sowy i dobrze, że wróciły, a co do tematów dotyczących religii i polityki to faktycznie lepiej ich unikać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elaj, jak te dwa tematy wyeliminowałyśmy z naszych rozmów, to przy posiłkach zagościła bardzo miła atmosfera.

      Usuń
  8. Czyli sanatorium spełniło zadanie, było i dla ciała i dla ducha. I dla sów na dokładkę:)) Wracaj, odpoczywaj i siły na Święta zbieraj. Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myszko, pobyt sanatoryjny w tym roku bardzo ok.
      Z powrotu sów na stare miejsce bardzo się ucieszyłam, bo lubię je wypatrywać na drzewach za każdym wyjściem na spacer.
      Pozdrawiam:).

      Usuń
  9. Dwa tygodnie minęły i odnowiona wracasz do domku ..... Sowy piękne bez teleobiektywu. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podróżniczko, dwa tygodnie minęły błyskawicznie.
      Nawet się zastanawiam czy by w następnym roku nie pojechać na trzy tygodnie.
      Mogłabym wtedy mniej intensywniej ćwiczyć, bo jak się jedzie na te 13 dni, to człowiek chce z tego pobytu wycisnąć jak najwięcej.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  10. Takie obrazki to optymistyczny akcent :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jotko, tym bardziej, ze sowy usadowiły się przy samym deptaku, gdzie przechodzi bardzo dużo ludzi.
      Nikt ich co prawda, nie niepokoi, a im widocznie samo "gapienie się" ludzi nie przeszkadza.

      Usuń
  11. To mi przypomina moje rozmowy w pracy z klientami. Też często słyszę farmazony, a raz mnie dwie klientki rozbawiły, bo chciały żebym im podała z półki wódkę i zaczęły mi ją opisywać, bo po nazwie nie będę znała, bo za młoda jestem. A ja im na to, że dziękuję za komplement, ale bliżej mi do półmetka życia niżeli młodości, a poza tym mam staż w monopolowym. Szczękę zbierały z podłogi.
    Ocenić łatwo, prawda? ;)
    Tak, tematy sympatyczne to wszystkie inne poza religią i polityką. I chyba poza wirusem jeszcze, bo to też, zauważyłam, temat sporny.
    Masz fajnie z tymi sowami. Ja nigdy nie widziałam dzikiej sowy, jedynie w ZOO. Raz słyszałam w Alpach o 4 rano.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jael, można by napisać, ze ze sowami się wychowałam.
      Urodziłam się w leśniczówce, ogród sąsiadował z lasem a przy płocie rosły trzy wielkie świerki na których mieszkała rodzina puchaczy.
      Puchacze to są naprawdę duże ptaki i przyznam Ci się, ze my, dzieci trochę się ich baliśmy. Podglądać je bez opieki dorosłych chodziliśmy dopiero jak mieliśmy tak po dziesięć lat.
      Za to na strychu mieszkały sowy płomykówki. Cudne sówki śpiące w dzień, można było je podglądać do woli zachowując się cicho.

      Usuń
  12. Pamiętam te sowy sprzed kilku lat w Busku-Zdroju. Siedziały na drzewach przy sanatorium Krystyna i były dużą atrakcją jesiennego turnusu. Byliśmy tam też na przełomie listopada i grudnia, więc może to ich ulubiona pora?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marianno, ano siedziały sobie przed Krystynką kilka dobrych lat (do Buska jeżdżę od 20 lat dwa razy do roku).
      Potem zniknęły, tzn. przeprowadziły się do lasy przy szpitalu "Na Górce".
      W ub. roku z przyczyn wiadomych w sanatorium nie byłam.
      W tym roku spotkałam sowy na starym miejscu, a właściwie po drugiej stronie deptaka na świrkach koło apteki.

      Usuń
  13. Obroni, tych sówek było tam kilka tylko się skutecznie pochowały w świerkowych gałęziach.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz