Botaniczne story i o wynikach wyborów...
Czuję niesmak, zażenowanie i mam kaca.
Nie, nie po trunku, który onegdaj zakupiłam.
Gorzka Żołądkowa stoi i czeka na użycie ewentualnie za dwa
tygodnie.
Ludzie! W jakim kraju my żyjemy?
W kraju ślepych, głuchych, głupich???
Częściowo ludzie przejrzeli na oczy, bo frekwencja wreszcie
była dobra.
Ale tylko częściowo...
Bardzo adekwatne jest tu powiedzenie Piłsudskiego – Naród wspaniały,
tylko ludzie k…
Od rana „nosiło” mnie bardzo, ale zjadłam resztkę torcika
bezowego, popiłam mocną kawą jest mi znacznie lepiej.
Opowiem Wam zatem historię, jak zdarzyła mi się przed kilkunastoma dniami, kiedy wnuczęta były u nas.
Pojechaliśmy do
Ogrodu Botanicznego.
Lubimy tam jeździć, dzieci tez uwielbiają to miejsce.
Spacerujemy, dzieci ze Ślubnym bawią się „co zmieniło się od
ostatniego pobytu tutaj” ja fotografuję.
Podchodzi do mnie „młodzieniec” w wieku mego syna i pyta – „ciocia
Ania”?
- „Może być ciocia Ania, zależy dla kogo? – mówię.
- Naprawdę mnie ciocia nie poznaje, ja Ciebie od razu
poznałem, jeszcze w ubiegłym roku jak tu byłaś z tymi samymi dziećmi.
Pamiętasz, to ja je obwoziłem po alejkach meleksem. Wtedy nie miałem odwagi do
Ciebie podejść…- mówi „młodzieniec”.
Patrzę się na niego i … nic nie mogę sobie przypomnieć.
- Jaś Fasola* jestem – mówi, nie pamiętasz, a przecież kilka
razy przetrzepałaś mnie i Kubie (mój syn) spodnie jak za bardzo razem broiliśmy.
- Cuda się zdarzają, myślę, bo od jakiegoś czasu poszukuję kontaktu
z jego matką, a moją dobrą koleżanką, z którą w pewnym momencie kontakt się
urwał, a Ona jakby zapadła się pod ziemię – pytam więc szybko – co z mamą?
- A dziękuję, wyprowadziła się nad morze i ma się dobrze –
odpowiada, a ja oddycham z ulgą.
Pracowałam wówczas w jednej z instytucji centralnej.
Były nas trzy, trzymałyśmy się razem, bo byłyśmy wówczas „gorszego
sortu”, to znaczy nie należałyśmy do PZPR. a w tej instytucji było to normą.
Nie mogę powiedzieć by nas jakoś szczególne z tego powodu
prześladowano, byłyśmy lubiane, ale … na listach z nagrodami i wszelkimi
wyróżnieniami byłyśmy zawsze na szarym końcu.
Nawet, jak zmieniłyśmy pracę i każda pracowała w innej
instytucji miałyśmy kontakt ze sobą.
Ela* (mama Jasia) często z synem u nas pomieszkiwała, bo
życie jej nie oszczędzało i bywało tak, ze nie miała z dzieckiem dachu nad
głową.
Druga koleżanka, też Ela*, jej życie też nie głaskało po
głowie, ale nie na tyle, by nie miała gdzie na noc głowy przytulić. Na
niepowodzenia sama sobie zapracowała swoją naiwnością, łatwowiernością i
podejmowaniem decyzji od czapy.
W życiu zawodowym trzeźwo stąpała po ziemi, w życiu
osobistym jej nieletnie córki miały więcej rozsądku i rozumu.
I to raczej jej córki wspierałam i im pomagałam, jak mama
akurat była na nowo zakochana i nic ją poza tą miłością nie obchodziło.
Od kilkunastu lat nie mam z nią kontaktu, bo się nie da.
Myślałam, ze mną coś nie tak, ze nie potrafię się z nią
dogadać, ale jaj córki potwierdziły, ze mamę trzeba zostawić w spokoju , bo jej
najlepiej samej z sobą.
Ale co z mamą Jasia bardzo chciałam wiedzieć.
Kiedy kontakt telefoniczny się urwał, pojechałam nawet do
niej do Pruszkowa*, gdzie ostatnio mieszkała, ale sąsiedzi powiedzieli mi , ze
po śmierci jej matki sprzedała mieszkanie i się wyprowadziła.
Gdzie – nie wiedzieli.
No i okazało się, ze dziwnym zbiegiem okoliczności sama się
znalazła.
W lipcu przyjeżdża do syna, więc się wreszcie nagadamy, bo przez
telefon to jednak nie to samo.
I to dzięki dobrej pamięci Jasia, który po czterdziestu latach niewidzenia, poznał mnie.
* nazwisko i imiona oraz nazwa miejscowości zmienione.
Jaki przypadek, jakie fajne spotkanie!
OdpowiedzUsuńPrzypadki chodzą po ludziach :)
UsuńGóra z górą.....!
OdpowiedzUsuńAle to przecież wiesz!
Wilmo, ja sama sobie zadaję podobne pytania i próbuję na nie odpowiedzieć, ale logicznej odpowiedzi nie znajduję.
OdpowiedzUsuńJaś Fasola ;) rozpoznał Cię po 40. latach? Z pewnością byłaś bardzo dobrą ciocią. Serdecznie pozdrawiam :)
Przyciągnęłaś myślami to zdarzenie, tak miało być i już. A że zostałaś rozpoznana, oznacza iż niewiele się zmieniłaś i komplement Ci Jasiu wystawił niesamowity :) Uściski i pozdrowienia serdeczne!
OdpowiedzUsuńPiekne spotkanie, może teraz spotkasz się z koleżanką.
OdpowiedzUsuńNie bez przyczyny los postawił Ci Jasia na drodze, ta odnowiona znajomość z koleżanką może przynieść coś dobrego, nie przegap tego:)
OdpowiedzUsuńNiespodziewane i tym bardziej miłe.
OdpowiedzUsuńOdnawianie znajomości po latach jest fascynujące. Sama stoję w obliczu takiego wydarzenia.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o wyniki I tury to też się załamałam. Ale nie tracę nadziei.
OdpowiedzUsuńA takie spotkania to faktycznie w kategorii cudu można rozpatrywać.
Serdeczności Wilmo :-)
DOBRZE ŻE MŁODZI MAJĄ DOBRĄ PAMIĘĆ:)POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńNiesamowite spotkanie, wprost niewiarygodne, że Jaś poznał Cię po tylu latach. Wilmo, po prostu sie nie zmieniasz! Buziaki!
OdpowiedzUsuń