Ginie tradycja w narodzie.
Za oknami cisza i spokój,
tylko na skwerku za blokiem spacerują matki z dziećmi a na ławce przysiadła
para staruszków.
Jeszcze kilka lat temu w
lany poniedziałek strach było wyściubić nos z domu. Watahy młodzieży zaopatrzone w plastikowe wiadra pełne wody całe wielkoponiedziałkowe przedpołudnie grasowały po osiedlu i urządzały polowanie na nieszczęśników, którzy nieopatrznie pojawili się w ich pobliżu.
Kilka razy zdarzyło się, ze musiała interweniować policja, bo „tradycjonaliści” zatrzymywali autobus i robili wszystko by tradycji stało się za dość i każdy z pasażerów było odpowiednio polany.
Ginie tradycja w narodzie.
Ale jakoś mi tej wynaturzonej tradycji nie jest żal.
W domu też tradycji nie
stało się za dość, chociaż jeszcze wczoraj odgrażałam się i Ślubnemu i kotom.
Ale rano, kiedy wstałam i
nabrałam wody w konewkę, koty spojrzały się na mnie wzrokiem pt. „ani się waż,
bo ci nasikamy do kapci” – podlałam więc tylko kwiatki i poszłam dalej spać, bo
dzisiejszy dzień już bez gości.Obudziłam się o 11.00, zjedliśmy spokojnie śniadanie, teraz w domu jest cisza i spokój, tylko koty biją się o białą myszkę, którą dostały w prezencie „od zająca”.
Lubię taki klimat, każdy siedzi w swoim pokoju i robi to co lubi.
Po tych dwóch intensywnych tygodniach spędzonych ze „skarbami” to balsam na moją duszę.
Tym bardziej, ze od jutra zacznie się od nowa … aż nie skończy się strajk nauczycieli.
Widzę,. że nie tylko ja preferuję spokojny świąteczny dzień bez gości i celebracji:) Dobrego wypoczynku.
OdpowiedzUsuńZielonapiranio, od kiedy święta obchodzi się u mnie w domu (tzn. od śmierci rodziców, bo jak żyli, to na święta jeździło się do nich), to drugi dzień świąt, tak wielkanocnych, jak i bożonarodzeniowych jest tylko dla nas na wypoczynek.
OdpowiedzUsuńDla mnie to był terroryzm, a nie tradycja. Zrzucanie woreczków z wodą z 10 piętra bloku, przecież to mogło zabić...
OdpowiedzUsuńI na szczęście żyję obecnie w kraju, w którym śmigusa nigdy nie było. Spokój wszechobecny.
Trzy dni spędziłam na szlaku górskim, dziś odpoczywam. Lubie te długie weekendy.
Aniu, każda tradycja wynaturzona, która godzi w inne osoby to terroryzm.
OdpowiedzUsuńBo sam śmigus dyngus, który pamiętam z lat mojej młodości był zabawny, choć przyznać muszę nie raz kuzynowie, którzy do nas przyjeżdżali na święta zmoczyli mnie do suchej nitki;).
Swoje wspomnienia z dzieciństwa o śmigusie mam również pozytywne, bo to zabawa była trochę niecodzienna i przyzwolenie na brojenie. Ale teraz... nie... ;P
UsuńCisza, spokój, to jest to, co sobie człowiek w pewnym wieku najbardziej ceni 😊
OdpowiedzUsuńIkroopko, dlatego tak staram się zaplanować święta, by dzieci i wnuki z nami poświętowali, i żebyśmy my, starsi, mieli czas na odpoczynek.
UsuńU mnie była "tradycja', ślubny i wnuki polali ale z kulturą bo wiedzą że babcia się...
OdpowiedzUsuńCzasy z workami i wiadrami u nas się skończyły, chyba że na jakiej młódki gdzieś czekali, nie widziałam,
U mnie 1 gość szkolny jest nadal, mam informację że jeszcze środa i czwartek a co dalej to się okaże,
Ula, gdyby w śmigus były u nas dzieci, to tez by się bez polewania wodą nie obyło;).
UsuńNo właśnie, codziennie zaglądam do Internetu na wiadomości z nadzieją, ze się nauczyciele/Rząd dogadali i jest koniec strajku.
Ale jakoś na to "dogadanie się" się nie zanosi.
Co roku choć odrobina pokropienia u nas jest :) Teraz przy dziecku z jeszcze większą radością - z małego, plastikowego jajka albo, (jak preferują dziadkowie i teściowa) maczając palce w szklance wody. I taka forma śmingusa jest do przyjęcia. Powodzenia przy skarbach ;)
OdpowiedzUsuńTakie plastikowe sikające jajka wnuczętom kupiliśmy, więc zapewne ich użyły (na rodzicach;).
UsuńAle w śmigusa byliśmy w domu tylko Ślubny i ja, no i koty.
I tak jakoś każdemu się upiekło;).
Ja w tym roku gościłam tylko dwoje dorosłych. Kiedy jednak przed Świętami zaczęły się moje zdrowotne problemy, z utęsknieniem czekałam na ich zakończenie. Dzisiejszy dzień będzie tym, który zregeneruje moje siły.Mam taką nadzieję. Wilmo, piękne zdjęcia........ jutro ZNP ma zdecydować co dalej ze strajkiem.
OdpowiedzUsuńŻyczę powrotu zdrowia, bo jak się człowiek źle czuje, to wszystko idzie nie tak.
UsuńNa razie o zakończeniu strajku nic nie słychać, a nasze siły są już na wyczerpaniu;(.
U mnie to wyglądało tak, że na ulicy dzieciaki polewały się z psikawek i tyle... teraz od lat dzieciaków na osiedlu nie ma to i nie ma polewania... mnie bardziej boli fakt, że znacza część ludzi - katolików zauważa w Świętach tylko i wyłącznie jedzenie ;/
OdpowiedzUsuńErvisha, myślę, ze ta młodzież, która szalała po osiedlu jeszcze kilka lat temu już dorosła i dlatego jest względny spokój.
UsuńWspólne uczestniczenie we wszelkich uroczystościach kościelnych od pewnego czasu mnie mierzi, więc też nie uczestniczę w mszach a idę sobie do kościoła jak jest tam pusto i jak czuję taką potrzebę.
Dla mnie taka tradycja może zginąć. Chociaż wczoraj na osiedlu grasowały hordy nastolatków z wiadrami. Ale polewali się między sobą...
OdpowiedzUsuńNie odpoczęłam, święta przesiedziałam w kuchni. Może to i lepiej, bo coraz bardziej męczą mnie dyskusje "o niczym" bo tak wypada. Że o wojnach politycznych nie wspomnę. Byle do majówki ;)
Wiem o czym piszesz, pisząc o tych dyskusjach "przy stole", też to parę lat temu przerabiałam.
UsuńTeraz na szczęście świętujemy z najbliższymi, więc są tematy, które dotyczą wszystkich przy stole, a jak tematów zabraknie,to maluchy swoim zachowaniem podrzucą następne tematy...:).
Też uważam, że ta tradycja polewania się wodą wiadrami znika.
OdpowiedzUsuńAle nie wiem czy wiesz jak wygląda Śmigus-Dyngus w Kazimierzu Dolnym. Jeśli nie to zapraszam do siebie do obejrzenia zdjęć i otwarcia linku który podaję na samym końcu.
Stokrotko, taki dyngus jak w Kazimierzu Dolnym, to rozumiem - każdemu według potrzeb;)))
UsuńPiękne zdjęcia! Ja śmingusa nie zauważyłam, wszędzie był spokój. A jeździłam po mieście, byłam na cmentarzu.
OdpowiedzUsuńKrystynka, ostatnimi laty u nas też się z tym polewaniem uspokoiło.
UsuńAle jeszcze kilka lat temu to zakrawało na huligaństwo.
Polewanie woda znam tylko z Polski, tutaj nawet swiecenia pokarmów nie ma. I swieta tez sa ;)
OdpowiedzUsuńLucy, jeszcze kilka lat a wszelkie "atrybuty" świąteczne, których się kiedyś skrupulatnie przestrzegało będą zapomniane.
UsuńJedna bez żalu będą zapomniane, innych trochę szkoda.
To znak mijającego czasu.
Ty to masz szczęście, że w tym momencie ( gdy śmigus - dyngus ), żyć Ci przyszło, w kraju nad Wisłą ! Ty to masz szczęście! :-))))
OdpowiedzUsuńZ własnym Ślubnym, za ścianą !
U mnie nie zanotowałam "ekscesów" wodnych! Pewnie wioska za mała!
:-)))))
Eee, tam,wioska za mała.
UsuńA może młodzież lepiej wychowana?;).
Lanie wiadrami tych, którzy sobie takiej "zabawy" nie życzą to barbarzyństwo. Jeszcze na Ursynowie przemykałam się z Rolfem, potem z Browciem bardzo wcześnie rano, kiedy "śmigująca" młodzież przewracała się na drugi bok, żebym zdążyła uniknąć kontaktu bezpośredniego z zimną wodą niewiadomego pochodzenia;) W tym roku był spokój, małe dzieciaki biegały i trochę wrzawy robiły ale to nic w porównaniu z dawniejszymi hordami.
OdpowiedzUsuńJuż pewnie po odpoczynku, mam nadzieję, że trochę odetchnąć zdążyłaś.
No właśnie Aniu, i Ty zauważyłaś, że coś się na przestrzeni lat zmieniło i ze te "dzikie" tradycje zaczynają ginąć.
UsuńBo jeżeli pól wieku temu polewała się wiadrami tylko młodzież, która widziała w tym zabawę, to było normalne.
Ale jak obecnie młodzież polewa wszystko co się rusza i co się na horyzoncie pojawi, to już normalne nie jest.