Ostatnia kartka kalendarza...
Do tej pory nie robiłam podsumowań kończących rok. I w dalszym ciągu tego robić nie będę, bo na cóż mi taki bilans zysków i strat – nie da się przecież zrobić storna do osobistego bilansu. Czasu cofnąć się nie da, podjętych decyzji się nie zmieni… Można ewentualnie wyciągnąć wnioski ze swego postępowania i ze swych decyzji. Ale to jest oczywista oczywistość, ze człowiek wnioski wyciąga, na błędach się niby uczy … a i tak wciąż nowe błędy popełnia. Poza tym, w wielu przypadkach, na wydarzenia i postępki zapisane w naszym bilansie po stronie minus mają wpływ nasi najbliżsi, przyjaciele, znajomi, okoliczności od nas niezależne (tutaj spychologia moich ‘win’ na innych za bardzo mi się nie udała, ale dopiero uczę się tej trudnej, ale jakże przydatnej w życiu, sztuki;). Postanowień na Nowy Rok też robić nie będę z prozaicznej przyczyny – nie cierpię jak coś „muszę”. Moja silna wola z wiekiem jest coraz słabsza (a może wygodniejsza;) więc po co mam jej zadawać gwałt. Poza tym jakie